Zastęp – harcerska rodzina

Redakcja “Przecieku” na jednym ze swoich środowych dyżurów postanowiła pogrzebać nieco w naszej hufcowej bibliotece.

Oczom naszym ukazało się kilka numerów starej harcerskiej gazety -”Świata Młodych”. Ktoś ją jeszcze pamięta? To właśnie w tej gazecie debiutował słynny Tytus de Zoo. Ale kto w dobie pokemonów ma głowę do takich starych komiksów?

Dziś prezentujemy Wam tekst o zastępie. Uznaliśmy go za interesujący, chociaż niektóre fragmenty nas nieco zdziwiły. Tekst pochodzi z numeru z kwietnia 1984 roku, czyli jest starszy od większości naszych drużyn…



Zastęp, to harcerska rodzina. Ale różne bywają rodziny – jedne się kochają, inne stale kłócą. Wy dążyć powinniście do tego, aby być rodziną wzorową, maksymalnie zżytą, rozumiejącą się bez zbędnych słów. A przede wszystkim rodziną trwałą.

Dh Władysław Szczygieł w książce „Jak prowadzić zastęp harcerski”pisze: ,Zwróć uwagę, Druhu . Zastępowy, w pracy swojego zastępu na stałość jego składu. Zastęp, w którym członkowie zbyt często się zmieniają, przyrównują harcerze do tramwaju. Jedni wstępują, drudzy występują, bo się znudzili i szukają innych zastępów lub organizacji (…) Pamiętaj, że lepsza jest słaba nawet praca w zastępie stała, niż zmiana członków zastępu co kwartał i brak w ten sposób ciągłości i stałości pracy”.

Co robić, by być zastępowym, a nie motorniczym? W tym też pomoże obrzędowość…

Nigdzie nie jest powiedziane, że zimowe zbiórki zastępu muszą koniecznie odbywać się w szkole. Przecież jeśli mamy stanowić harcerską rodzinę, jeżeli mamy znad się wszyscy jak łyse konie, musimy także bywać u siebie w domu. A wiec spróbujmy zbiórek „domowych”. Rzecz jasna nie w każdym mieszkaniu są warunki do prowadzenia musztry zastępu, harców, nie wszędzie jest kominek. Zbiórki domowe muszą mieć zupełnie inny charakter, tak jak inny mają cel. Bo główny ich cel to poznanie się z rodzeństwem harcerzy, a zwłaszcza z najlepszymi i niezastąpionymi przyjaciółmi zastępu – rodzicami. Wspólnie wypita herbatka, nawet jeżeli musimy w tym celu stłoczyć się w pokoiku typowego M3, zbliża bardziej niż najpiękniejsze przemówienie drużynowego do rodziców zgromadzonych na szkolnej wywiadówce.

Może przy okazji stwierdzimy, że ktoś z naszych kolegów ma wyjątkowo trudne warunki mieszkaniowe. I świetnie, bo o takich sprawach trzeba wiedzieć – i może czasem uda mu się jakoś wspólnymi siłami pomóc, ot, choćby zaprosić na wspólne odrabianie lekcji. A musztrę zastępu i harcerskie gry . . możemy przepro-wadzić na podwórku przed domem.

IMIENINY

W prawdzi-wie zżytym zastępie nie wyobra-żam sobie sytuacji, żeby czyjeś prywatne święto, imieniny lub urodziny, przeszło niezauważone. Symboliczny prezent, zaśpiewanie wspólnie „Sto lat”, podrzucenie solenizanta pod sufit harówki – wszystko to niewiele kosztuje, a cieszy. Może zastęp opracuje stały „rytuał” imieninowy? Albo przeciwnie – za każdym razem inaczej, żeby była niespodzianka…

Oczywiście podobnie święcimy harcerskie zaszczyty naszych kolegów z zastępu, np. mianowanie na kolejny stopień.

PRZYJĘCIE DO ZASTĘPU

Zanim kandydat na harcerza złoży Przyrzeczenie i otrzyma pierwszy stopień, musi przejść okres próbny. Oczywiście przez ten czas pracuje w zwykłym zastępie, do którego trafia jako ktoś obcy, nieznany. Źle, jeśli odniesie wrażenie, że jest również niechciany. Często nie zastanawiamy się, czy nasz nowy kolega przejdzie zwycięsko próbę, czy zostanie pełnoprawnym harcerzem. Na początku trzeba odnosić się do niego szczególnie serdecznie. Możemy ustanowić w zastępie rytuał przyjmowania nowicjusza, „obmywania go z brudów” cywilne, nieharcerskiego żywota. Obrzęd ten nie może być zbyt pompatyczny – na serio będziemy witać nowego harcerza dopiero po Przyrzeczeniu. Nie może też być zbyt rubaszny ani złośliwy, aby kandydata nie odstraszyć. Najlepiej zrobić to na wesoło. Ważne, aby zakończyć obrzęd w zupełnej harmonii, rodzinnie.

Na przykład:

W zaciemnionej harcówce, w kręgu spowitych w peleryny harcerzy, zastępowy z namaszczeniem zapowiada nowicjuszowi trzy próby, przez które będzie musiał przejść tego wieczora. Są to próby ognia, wody i krwi. Próba ognia polega na zapaleniu zapałki i spaleniu jej do końca bez rzucania na podłogę. Trzeba umiejętnie chwycić płonącą jeszcze zapałkę za zwęgloną jut część drewienka, jeśli się to nie uda, próba grozi najwyżej lekkim oparzeniem. Próba wody wygląda bardziej tajemniczo: kandydat klęka przy pełnej miednicy i prowadzony przez mistrza ceremonii wykonuje możliwie najbardziej skomplikowane rytualne gesty. Tymczasem któryś z harcerzy niespodzianie… wlewa mu za kołnierz pół szklanki zimnej wody. Próba krwi robi największe wrażenie. Mistrz, ceremonii wymachuje przed nosem delikwenta ogromnym, rzeźnickim nożem (może być upaćkany czerwoną farbą, mrucząc groźne zaklęcia. W kulminacyjnym momencie przerażony kandydat zostaje poczęstowany porcją smakowicie przysmażonej kaszanki…

Po zakończeniu próby siadają wszyscy przy wspólnym stole i opowiadają o najciekawszych, chwilach z dziejów zastępu, przegryzając pączkami, kupionymi na tę okazję.

KRONIKA ZASTĘPU

To też coś, co tworzy atmosferę zastępu. Kronika, w odróżnieniu od reprezentacyjnej kroniki drużyny, jest sprawą wewnętrzną, rzekłbym nawet intymną naszego grona, przeznaczoną tylko dla swoich. Za to umieszcza się w niej wszystko! Opisy najciekawszych zbiórek i najzabawniejsze powiedzonka, wklejone bilety z wycieczki, suche liście, źdźbła siana, na którym spał zastęp podczas biwaku i rozgniecione komary. które tak dawały się we znaki na zwiadzie. Może się tam znajdzie karykatura drużynowego i… odcisk nowego buta zastępowego, słowem: co kto chce. Panuje absolutna wolność słowa i swoboda technik graficznych. Jak pisał po łacinie Julian Tuwim „cicer ***** caule”, czyli groch z kapustą. Ale ma to swój urok.

KSIĄŻECZKA ZASTĘPU

A to już coś dziwnego. Wiadomo książka musi być. Ewidencja harcerzy, kontrola wpłaconych składek, lista obecności na zbiórkach, plan zamierzeń i uwagi o jego realizacji. Czysta biurokracja, co z tym może mieć wspólnego obrzędowość?

Otóż ma jak najbardziej! Właśnie od zwyczajów zastępu zależy, czy książeczka będzie pomocą w pracy (narzuca systematyczność i dokładność – bardzo istotna rzecz), czy narzędziem rozpasanej biurokracji.

No bo, tak: ewidencja harcerzy, informacje o ich wieku, adresie, stopniu harcerskim są przecież niezbędne zastępowemu. A że to nudne? można zapis ożywić. Na przykład dodać jeszcze parę rubryk mniej niezbędnych, za to wesołych: odcisk palca, numer buta, wymarzony zawód, ulubiona potrawa, wreszcie własnoręczna karykatura, „autoportret” harcerza. Wypełniamy starannie te poważne rubryki, a pozostałe na wesoło, ale z pomysłem.

Lista obecności. Przecież nie będziecie jej sprawdzali jak nauczyciel na lekcji. A z drugiej strony jut po miesiącu nie sposób spamiętać kto był na zbiórce, jeśli się tego nie zapisze. Więc powieście przy drzwiach harcówki tarczę i strzałki do rzucania. Kto przychodzi na zbiórkę rzuca do celu. Wpisuje się do książki nie „+” na znak, że był, lecz wynik rzutu. Po pół roku kto uzyska najmniej punktów (bo za nieobecność zero!) „funduje” niematerialną nagrodę zwycięzcy.

WSPÓŁZAWODNICTWO W ZASTĘPIE

Wszyscy jesteśmy rodziną, ale tak już w rodzinach bywa, że jednemu się chce, a drugiemu nic. Aktywność trzeba premiować. Tylko jak? Uścisk dłoni zastępowego? Pochwala przed frontem – co to za front, pięciu ludzi?

A może by tak na zakończenie każdej zbiórki (lub każdego miesiąca – przyp. MG) demokratycznie, w tajnym głosowaniu, przyznawać jakąś nagrodę najlepszemu? Ważne, by dekoracja odbywała się gromko i uroczyście, wobec całego zastępu.

Paweł Wieczorek

Tekst pierwotnie ukazał się w gazecie “Świat Młodych” w kwietniu 1984 roku.