“Człowiekowi potrzebne jest to piękno krajobrazu – i dlatego też nic dziwnego, że ciągną tutaj ludzie z różnych stron Polski, a także i spoza Polski. Ciągną latem i zimą. Szukają odpoczynku. Pragną odnaleźć siebie w obcowaniu z przyrodą. Pragną odzyskać siły w zdrowym wysiłku fizycznym, w marszu, w podejściu, we wspinaczce, w zjeździe narciarskim. Ej, łza się w oku kręci…”
Tak przywitał Tatry Jan Paweł II, podczas mszy św. w Nowym Targu 8 czerwca 1979 r. Mówił tam o Tatrach, które w ciągu dziesięcioleci wędrówek stały się „Jego górami”. Jako papież bywał częstym gościem w Alpach. Ale najbliższe sercu papieża pozostały Tatry. Wędrował po górach jako turysta i narciarz. Rzadko sam, najczęściej w grupce przyjaciół lub z młodzieżą, która nazywała go „Wujkiem”, żeby nie wywoływać dezaprobaty obcych, na widok księdza z plecakiem i bez sutanny. Od początku lat 50. i 60. w górach pojawiał się niemal każdego roku, latem i zimą. Jako papież powracał w polskie góry w 1979, 1983 i 1997, a w 2002 roku oglądał je z pokładu śmigłowca
„Wędrowanie młody Karol miał chyba we krwi. Być może tę skłonność odziedziczył po pradziadku Franciszku Wojtyle i dziadku Macieju. Obaj mieszkali we wsi Czaniec, położonej w Beskidzie Małym. Otóż zarówno pradziadek, jak i dziadek, byli stałymi przewodnikami kompanii pielgrzymów idących do Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie corocznie, w Wielkim Tygodniu, odbywa się misterium Drogi Krzyżowej” – pisze Stanisław Stolarczyk w książce „Hobby Jana Pawła II”. Pierwsze wycieczki w góry Karol Wojtyła odbywał najczęściej z ojcem, już w latach 30-tych. Przyszły papież jeździł na nartach od najmłodszych lat. Prawdopodobnie już w gimnazjum miał własne „deski”. Równie wcześnie zasmakował także hokeja, po którym na długo pozostał mu ślad nad okiem.
„W Dolinie Chochołowskiej bywał od najmłodszych lat. Później, we wczesnych latach 50. wraz z młodzieżą skupioną przy parafii św. Floriana w Krakowie. Jako biskup i kardynał odwiedził Polanę Chochołowską wielokrotnie. Stąd, często z ks. prof. dr hab. Tadeuszem Styczniem, robił narciarskie wypady na Grzesia i Rakoń” – pisał Stanisław Stolarczyk w czasopiśmie Gościniec.
W roku otrzymania sakry biskupiej Karol Wojtyła oczywiście także był w Tatrach (widzieliśmy to ostatnio na filmie “Karol. Człowiek, który został Papieżem”).
„Czasami wstępował do pasterskich szałasów. Lubił pogwarzyć z góralami, napić się żentycy. Czasami siadał w blasku watry” – czytamy w „Hobby Jana Pawła II” Stolarczyka. „W czasie wędrówki ks. kardynał bywał często rozpoznawany przez przygodnych turystów, czy też rolników pracujących w polu. +Patrzcie idzie nasz kardynał+ – słysząc te słowa uśmiechał się. Niekiedy zaczynał krótką rozmowę” – wspominał ks. Bronisław Fidelus w czasopiśmie „Wierchy”.
Podczas drugiej pielgrzymki do Polski, w 1983 r., Ojciec św. powrócił w Tatry. Odwiedził wówczas schronisko na Polanie Chochołowskiej, gdzie spotkał się z Lechem Wałęsą. Potem wyruszył na spacer do Doliny Jarząbczej. „Tu mogę iść, po prawdziwej górskiej drodze z kamieniami. W Castel Gandolfo są także takie ścieżki, ale wszystkie wytapetowane” – żartował. Następnego dnia wjechał kolejką linową na Kasprowy Wierch. „Benedicite montes Dominum” – Góry błogosławcie Pana – wpisał do księgi pamiątkowej Państwowych Kolei Linowych. Odwiedził też pustelnię św. Brata Alberta i siostry albertynki na Kalatówkach. „Na szlaku obecnej pielgrzymki od Dolnego Śląska przez Wielkopolskę do Małopolski, aż po Tatry, ponownie dane mi było podziwiać piękno tej ziemi, zwłaszcza piękno polskich gór, z którymi tak się zżyłem od czasów mojej młodości” – powiedział Jan Paweł II w słowie pożegnalnym na lotnisku w Balicach.
Jan Paweł II był Honorowym Przewodnikiem Tatrzańskim, honorowym członkiem PTTK, Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego oraz Związku Podhalan. W wielu miejscach, które odwiedził w górach, jako przyszły papież, a potem już jako Ojciec Święty, dziś stoją kaplice, kapliczki, krzyże i tablice pamiątkowe. W Tatrach jest nawet turystyczny szlak papieski, prowadzący Doliną Chochołowską i Jarząbczą, oznaczony biało-żółtym kolorem.
Papież wytyczył nam szlak. Jak to bywa ze szlakami, z których jesteśmy potem dumni jest to dość trudny szlak. Być może czasem z niego zboczymy, żeby niektóre fragmenty obejść wygodniejszą drogą. Jeżeli nie będziemy pewni dalszej drogi to pamiętajmy, że kilka kroków przed nami – może za najbliższym zakrętem – czeka na nas Przewodnik. Pomoże znaleźć żółto-białe znaki na Jego szlaku. Przecież są tak dobrze widoczne… Warto dotrzeć do celu Jego szlaku. Tak Go spotkamy.
Obecność naszego Przewodnika szczególnie mocno czuć w dniach, kiedy świętujemy obcowanie świętych. Jan Paweł II siedzi obok Ciebie, kiedy czytasz ten tekst. Po lewej stronie. Zobaczysz go, jeżeli się postarasz.
Pewnego dnia Jan Paweł II siedział nad brzegiem potoku w Lorenzago nel Cadore w Dolomitach i jadł. Widząc zdumione spojrzenie turysty, który niespodziewanie nadszedł, stwierdził: „Wolność, to jedzenie sardynek z puszki!”.