Wakacje, wolność, słońce… i wrzesień – już po wakacjach, po wolności i po słońcu. Szczególny brak słońca dało się odczuć w sobotę 14 września 2002 roku – lało jak z cebra i w ogóle było nieprzyjemnie.
Jeżeli ktoś z mieszkańców Otwocka jednak zdecydował się opuścić suche i przytulne domowe pielesze być może zaobserwował kręcących się w centrum harcerzy. Ganiali w tę i z powrotem mimo deszczu, a w którymś momencie wręcz roiło się od nich pod bankiem. Całe to zamieszanie było grą po mieście, organizowaną co roku z okazji rozpoczęcia nowego roku harcerskiego.
Już o godzinie 10.00 przed siedzibą hufca (miejmy nadzieję na wieki związaną z MDK) zebrało się około stu harcerzy. Podzieleni na patrole (grupy) wymaszerowali w miasto. Przed wymarszem otrzymali zadania do wykonania i wskazówki do kolejnych punktów kontrolnych, gdzie również czekały na nich niespodzianki. Na poszczególne zlecenia mieli nieograniczony czas. Określona była jedynie godzina powrotu do hufca.
Jedno z poleceń brzmiało: udajcie się do księgarni lub biblioteki i napiszcie recenzję wybranej książki, która może przydać się harcerzom. Wybierali najczęściej „Kamienie na szaniec”, ale uwagę przyciągnęły też takie pozycje jak „Encyklopedia roślin lekarskich” czy „Poradnik młodego skauta – Walta Disneya”. Trzeba poszerzać swoją wiedzę w każdym kierunku.
„Harcerz jest pożyteczny i niesie pomoc bliźnim” – tak brzmi trzeci punkt prawa harcerskiego i takie właśnie było kolejne zadanie: wykonać dobry uczynek dla potrzebującego. Na to też pomysłów nie brakowało, chociaż dominował motyw staruszki: zaprowadzili jedną z nich na dworzec PKP, innej pani udzielono natychmiastowej pomocy w niesieniu siat z zakupami – z wniesieniem ich po schodach włącznie, kupili jedzenie dla żebraczki spod banku, pakowali zakupy w sklepie, a fotoreportera zaopatrzyli w suche skarpetki.
Aby wiedzieć kto najbardziej potrzebuje pomocnej dłoni trzeba nauczyć się obserwować ludzi, ponieważ nie zawsze mają odwagę poprosić. Kolejne zadanie podczas gry dawało szansę do potrenowania obserwacji ludzi, nie koniecznie tych potrzebujących. Należało przez 15 minut obserwować jakąś postać równocześnie tworząc jej opis. Miał on zawierać ogólny wygląd, ubiór, sposób poruszania się, sposób mówienia etc. – co nie jest wcale takie łatwe, jak się obserwuje obcą osobę. Dodatkowo, sugerując się tylko cechami zewnętrznymi należało ocenić, czy ktoś jest szczęśliwy, czy potrzebuje wsparcia, czy jest zdrowy, czy jest samotny, czy jest zamożny – i to wszystko bez nawiązywania kontaktu z ta osobą. Punktowany był też portret „śledzonego”.
Nie wszystkie zadania były tak czasochłonne i trudne. Napisanie wiersza z użyciem podanych słów, zdobycie informacji na temat historycznego miejsca w Otwocku + szkic, czy znalezienie jak największej ilości rozwieszonych w zasięgu wzroku chorągiewek, to raczej łatwizna.
Całość trwała ponad dwie godziny, ale dało się wytrzymać tę ulewę. Szczególnie jak się było tym szczęśliwym fotoreporterem, którego w krytycznym momencie poratowano skarpetami.
T4