„Dziś ty pomożesz dzieciom – jutro dzieci pomogą Tobie”. Oto jedno z haseł towarzyszących loterii, która odbyła się w niedzielę, 7 października br. przy kościele pw. M B Częstochowskiej w Józefowie. Organizatorami loterii byli: Forum Chrześcijańskie oraz 5 Drużyna Harcerska „LEŚNI” działająca przy SP nr 2 w Józefowie. Zebrane pieniądze przeznaczone były na potrzeby świetlicy działającej w domu parafialnym.
Już wcześnie rano harcerze zabrali się do pracy i porozwieszali plakaty (które powstawały wiele godzin, aż do późnych godzin nocnych) informujące o loterii, żeby wszyscy zobaczyli je jak najwcześniej.
Loteria jako taka, czyli „kasa” i „fantownia” mieściły się w jednym z dolnych pomieszczeń domu parafialnego. Po każdym nabożeństwie napływali tam wielkimi falami zainteresowani. Głównie byli to rodzice z dziećmi, bo fantami w loterii były różnego rozmiaru i rodzaju zabawki. Można było wygrać długopis, sprzęt do produkcji baniek mydlanych, mini puzzle, skakankę, pluszowego misia, lalkę, samochód ciężarowy, albo „resoraka”, pudełko plasteliny, breloczki z postaciami z powieści o Harrym Potterze i wiele innych rzeczy. Niektórzy losujący stwierdzając nieprzydatność wygranej zostawiali ją w darze dla dzieci ze świetlicy.
Na kilka dni przed loterią wydawało się, że będzie nas za dużo (harcerzy ma się rozumieć) i że tylko będziemy sobie włazili pod nogi. Za dużo, czyli ponad dziesięcioro. Okazało się, że bardzo się myliłam. W momentach największego natężenia zainteresowania loterią brakowało rąk do podawania. Losów było coś koło czterech setek, w większości były to jakieś niezbyt duże rzeczy i jeszcze miały niemal mikroskopijne numerki. To wszystko utrudniało trochę odszukiwanie fantu z takim samym numerkiem jak na trzymanym w ręku losie. No i ten stres – niektórzy właściciele losów źle znosili oczekiwanie. Był nawet jeden taki przypadek, że był los, a nie było odpowiadającej mu nagrody. Spryt i wrodzone u niektórych osobników kombinatorstwo nas nie zawiodło. Jak wybrnęliśmy pozostanie naszą słodką tajemnicą. Powiem tylko, że nikt nie został pokrzywdzony, ani świetlica, ani wykupujący losy, ani Forum, ani Drużyna, ani Parafia, ani pies z kulawą nogą, ani przykościelny ogródek, nie został też ruszony żaden z zaparkowanych przed wejściem samochodów, ani nic czego we tej chwili nie jestem w stanie wymyślić. Ogólnie, to uwijaliśmy się przy obsłudze loterii jak mrówy, a i tak niektórzy mieli do nas pretensje. Nie koniecznie słusznie, bo to przecież nie nasza wina, że wygrali coś co im się nie podobało. Była przykładowo sytuacja, że pewna starsza pani wygrała grzechotkę. Albo sytuacja innego rodzaju: przyszło dwóch chłopców i pierwszy przez nas obsłużony wygrał pluszowego misia, na co kolega uprzejmie ryknął mu śmiechem w twarz. Jednak oczka mniej mu się śmiały, kiedy jeden z harcerzy wręczył mu landrynkowo różowe pudełko z lalką. Wydaje mi się, że pomyślał sobie, iż złośliwie mu daliśmy taką nagrodę i chyba na jakiś czas znienawidził harcerzy :). Na szczęście przeważały nastroje pozytywne.
Loteria cieszyła się takim powodzeniem, że zamiast skończyć się o 13:00, skończyła się o 15:00. Poświęcenie naszego cennego niedzielnego czasu zostało słodko wynagrodzone. Po wszystkim dostaliśmy tort, jak najbardziej przeznaczony do konsumpcji, a także zostaliśmy zaproszeni na herbatkę.
Zewnętrzne akcje, typu loteria dla dzieciaków, są dla nas, harcerzy, szansą pełnienia harcerskiej służby ogólnie pojętemu „otoczeniu” – do czego zobowiązywał się każdy z nas składając Przyrzeczenie Harcerskie. Z drugiej strony była to swego rodzaju reklama drużyny. Swoją obecnością i pracą pokazaliśmy, że w ogóle istniejemy – tym, którzy nie wiedzieli tego jeszcze – i udowodniliśmy, dotąd jeszcze nie przekonanym, że harcerz jest pożyteczny i niesie pomoc bliźnim (3 pkt. Prawa Harcerskiego).
Strz.