W ostatnią sobotę ferii (8 lutego 2003) odbył się hufcowy kulig. W tym, nie aż tak strasznie zimnym dniu, zebraliśmy się przy MDK-u w jakieś 20 osób, no może trochę więcej… Dopisywała nam pogoda – wyjątkowo nie sypał śnieg oraz dobry humor.
Początkowo musieliśmy przejść spory kawałek drogi, aby dotrzeć na miejsce startu. Gdy tam szliśmy, prowadzone przez każdego z nas sanki, musiały wyglądać chyba jak wijąca się wielka dżdżownica…
Zaczęliśmy od przywiązywania sanek do liny, liny do UAZ-a i niektórzy przywiązali siebie do sanek – był to nowy typ liny zabezpieczającej przed upadkiem. Po wykorzystaniu wszystkich lin i sznurków zdołaliśmy ruszyć bez dłuższych zahamowań spowodowanych urywaniem się uprzęży saneczkowych.
UAZ pociągnął 17 par sanek, często ktoś z nich spadał i biegł goniąc kulig. I tak przez całą drogę… Dość często też się zatrzymywaliśmy, gdyż niektórzy nieszczęśnicy nie doganiali swoich sanek.
Dojechaliśmy do leśnego parkingu. Wszyscy byliśmy przysypani cienką warstwą śniegu, który dostawał się dosłownie wszędzie. Tomek zaczął rozpalać ognisko, a reszta poszła po kijki do kiełbasek. O tej porze roku ognisko z kiełbaskami to nie był taki zły pomysł.
W drogę powrotną ruszyliśmy jak się ściemniło. Tym razem były tylko dwa postoje.. (biedna Koza…), więc wracaliśmy znacznie szybciej, niż tam dojechaliśmy. Zatrzymaliśmy się na skraju lasu i znowu pieszo do hufca… Jednak humory nie opuszczały nas ani na chwilę.
W ten właśnie sposób skończył się odbywający się co roku, od roku, kulig.
Agata Brzezińska
3 DHS „Zawiszacy”