Na wakacje pojechałam na trzytygodniowy obóz harcerski na Mazurach – do Przerwanek.
Na obozie bawiliśmy się leśnych ludzi, ponieważ konwencja obozu opierała się książce Marii Rodziwiczówny ,,Lato Leśnych Ludzi”. Stąd na początku zostały nadane nam leśne imiona (np.: Sasanka, Wilk, Leszczyna, czy Dąb)
i mieliśmy mówić tak do siebie do końca obozu.
Ja nazywałam się Lipa.
Ponieważ był to obóz harcerski mieszkaliśmy w środku lasu w namiotach, a spaliśmy na własnoręcznie zrobionych pryczach (łóżkach z żerdzi i sznurków) Sami musieliśmy także zrobić czyli zbudować bramę, ogrodzenie i totemy. Było to śmieszne, ale też trochę męczące.
Każdy namiot miał swoją 'leśną’ nazwę. Mój nazywał się ,,CZEREŚNIAKI”.
Nawet na posiłki musieliśmy chodzić z pół kilometra, bo kuchnia i stołówka były nad jeziorem. Jezioro nazywało się Gołdopiwo.
Na obozie było bardzo dużo rajdów, wycieczek i zwiadów po lesie. Mnie najbardziej podobała się całodzienna gra terenowa ,,Impessa ”-o założycielu skautingu.
Pogoda była przez prawie całe 3 tygodnie bardzo dobra,
a nawet jak padało to nie nudziliśmy się na zajęciach pracowicie wymyślanych przez naszych druhów: Lisa ,Leszczynę i Dęba (komendanta) oraz druchnę Cykadę.
Ten obóz bardzo mi się podobał i bardzo chcę pojechać na następny, a musze czekać jeszcze długo – prawie cały rok!!!
Dh. Wiktoria Michałowska