Czytając różne zapowiedzi tegorocznego przerwankowego lata, „słonecznego” lata postanowiliśmy nie ryzykować… wsiedliśmy do samolotu i odlecieliśmy do ciepłego kraju. Zamieszkaliśmy w nowiutkim hotelu Sah w nadmorskiej miejscowości – Side.
Greccy koloniści przybyli tu w VII wieku p.n.e., lecz nazwa tego miasta nie pochodzi z greki, ale od anatolijskiego słowa oznaczającego granat. Side było ruchliwym portem, popularnym ze względu na obecność piratów i odbywające się tu targi niewolników. W mieście znajduje się wiele zabytków takich jak rzeźby, świątynie, kolumny i teatry. Dzisiejsze Side to małe i przytulne miasteczko z pięknym wybrzeżem, nowoczesnymi hotelami, gajami pomarańczowymi, polami uprawy bawełny, barami, restauracjami i kawiarniami nad brzegiem morza.
Pierwszego dnia spaliliśmy sobie ramiona i stopy no i musieliśmy poszukać miejsc w Turcji gdzie słońce praży troszkę słabiej. I tak udaliśmy się na naszą trzydniową wycieczkę…
Kapadocja leży około 600 kilometrów na północny wschód od Side, i jest jednym z najbardziej niezwykłych miejsc na ziemi. Kraina ta jest uważana za jeden z cudów natury. Przed 5mln lat wulkany Melendiz Dagi, Erciyas i Hasan wyrzuciły płonące masy lawy. Teren został pokryty popiołem, a zastygająca lawa dala w efekcie skale tufowa. Te dziwaczne wytwory natury przypominają olbrzymie palce wystające z ziemi, bądź monstrualne grzyby. Czasem masz mieliśmy wrażenie, ze widzimy olbrzymią twarz, innym razem wielbłąda, lub całą wioskę krasnali czy Smerfów. Można tutaj zobaczyć po prostu wszystko, co podpowie Ci tylko wyobraźnia.
Podziemne miasta, głębokie na 70 metrów w głąb ziemi, które były zamieszkiwane przez pierwszych chrześcijan. Podziemne korytarze ciągną się kilometrami – nie sposób ich wszystkich odkryć. To niesamowite co człowiek jest stanie stworzyć w chwili zagrożenia – miasta te były skonstruowane w ten sposób, ze można było w nich przebywać nawet pół roku. Było tutaj wszystko – spiżarnie, kuchnie, pomieszczenia gospodarcze dla zwierząt, pokoje mieszkalne, studnie. Trudno sobie wyobrazić mieszkanie wbite w ziemie na jakieś 6 pięter… ale tak właśnie jest. W Goreme, najstarszym mieście tego regionu, znajdują się setki kościołów, kaplic i klasztorów, które zostały setki lat temu w tych niezwykłych skalach. W pewnym momencie nie wiedzieliśmy gdzie zatrzymać wzrok – czy na niesamowitych kształtach skał, czy tez na przepięknych freskach znajdujących się w ich wnętrzach…
Spędziliśmy tam 3 urocze dni, i uważamy że to stanowczo zbyt mało.
Wróciliśmy do naszego hoteliku, a następnego dnia – na plażę. Przecież nie mogliśmy wrócić do domu bez opalenizny ;-))
Następne piękne dni w zupełnie w innym zakątku Turcji spędziliśmy w Pamukkale, miejscu wartym bliższego poznania. Naszym oczom ukazał się jedyny w swoim rodzaju krajobraz. Starożytne ruiny Hierapolis, amfiteatr sprawiającym wrażenie przed chwilą opuszczonego i basen Kleopatry z wodą termalną (ciepła!) wprawiły nas w szczególny nastrój. A spacer po białych skałach, po kostki w ciepłej wodzie, w połączeniu z burzą i padającym deszczem (zimnym) zostawił niezastąpione wspomnienia. Cóż tego niesamowitego miejsca nie da się opisać, dobrze, że aparat fotograficzny spisał się na medal. Wieczorem dojechaliśmy do 3* hotelu, o nim nie będziemy opowiadać, takie nasze schronisko, tylko parterowe ;-), ale jaki ma basen!!!! Nie każdy był tak dzielny żeby się wykąpać w basenie, w którym była woda cieplejsza niż w wannie, a wypływała ze skał.
Po powrocie zostały nam tylko dwa dni do końca naszych cieplutkich wakacji w środku polskiej wiosny. Spędziliśmy je w morzu słonym tak, że po wyjściu z wody kryształki soli były osadzone na każdym kawałeczku naszych opalonych już ciał ;-)).
To nasze najdalsze wyprawy. Resztę opowiemy w następnym Przecieku… A może jeszcze w następny o innych wakacjach ;-))
JA
P.S. Zespół „Blue Cafe” pobytu w Turcji dobrze wspominać nie będzie. W Przeciwieństwie do nas.