DROZDOWO 2003


Dnia 07.03.2003r. Łukasz, Piotrek, Daniel i ja pojechaliśmy na zlot ks. Lutosławskiego (druha “Szarego”). Zlot odbywał się w Drozdowie, 10km od Łomży. Pojechaliśmy tam PKS-em z dworca Warszawa-Stadion.

Trafiliśmy na dosyć wysoko wyposażony autobus, a w środku, razem z nami jechał Irek z Big-Brothera. Łukasz od początku rozmawiał z nami na ten temat, lecz Daniel zorientował się pod koniec drogi (to oznacza, że był wyłączony podczas naszych rozpatrywań, że w telewizji Irek wyglądał identycznie).

Na miejsce dojechaliśmy ok. 17, a nasz autobus do Drozdowa był dopiero o 18, więc szybko padło postanowienie, by iść pieszo. Jednak w połowie drogi (5km) stwierdziliśmy, że poczekamy już tylko pięć minut, a nie godzinę. W końcu o godzinie 18.45 dojechaliśmy do miejsca noclegu. Mieliśmy spać w pokoju z 11 DH specjalnościową „Exodus”. Jednak na miejsce dotarła bardzo liczna grupa i musieliśmy się rozstać, mając do wyboru chłodne pięterko lub ciasny pokój z gorącymi dziewczynami…

Nietrudno się domyślić, że wybraliśmy wariant drugi. Jednak wchodząc do środka usłyszeliśmy gorące i głośne rytmy techno i hip-hopu. Stwierdziliśmy, że prześpimy się na korytarzu. Wieczorem był apel, a po nim długie śpiewanie. Spać poszliśmy ok. 2., ale na korytarzu znalazły nas dwie dziewczyny chętne do rozmów zapoznawczych. Nasze sny musiały poczekać do 4. i jeszcze trzydzieści minut.

Pobudkę zrobiliśmy o 6. rano żeby zdążyć się umyć i zjeść śniadanie. Po prawie nie przespanej nocy ruszyliśmy na grę terenową. Na jednym z punktów stał marynarz, który zapytał się co oznaczają litery ONC na krzyżu (załapał, kiedy chcieliśmy się upewnić czy to ma na myśli – poprawił swój błąd). W drodze do innego punktu mieliśmy się dowiedzieć, gdzie blisko są pomniki przyrody, więc spytaliśmy jednego ze spacerujących mieszkańców Drozdowa. Ten wytłumaczył nam tak: Drodzy chłopcy. Musicie iść 3km prosto do lasu, pierwsza w prawo i po prawej taki… dąb stoi. To rozbawiło nas do łez.

Po krótkiej grze otrzymaliśmy grochówkę i zjedliśmy ją na szkolnym korytarzu. Wcześniej jednak zwiedziliśmy bardzo ciekawe muzeum ziemi. Potem aż do wieczora obijaliśmy się ucząc zuchów piosenki “Znaczek” oraz rozmawiając z bazylami… Wieczorem Łukasz zrobił nam “ciężki” tylko z nazwy, ponieważ tylko pobiegaliśmy i mieliśmy lekką musztrę. Po powrocie nikt nie wiedział po co i gdzie byliśmy, a na odpowiedź że na “ciężkim” wszyscy udawali, że wiedzą o co chodzi.

Tej nocy spaliśmy na chłodnym pięterku. Tam bazyle dobudziły tylko Daniela. W niedzielę dostaliśmy w nagrodę siatkę tajemniczych rzeczy. Potem pożegnalne fotki i do domu. W autobusie z Drozdowa jechaliśmy z bazylami, a potem PKS-em do Wa-wy no i MiniBusem do Otwocka, bo tam dobiegł do końca nasz wspaniale spędzony weekend.

MANDARYNKI i RAMBO