Czytając „CZUWAJ” – kwiecień 2004

Przeglądając kolejny (4) już numer „Czuwaj” natknęłam się na artykuł: „SIEDEMNASTOLATKI- szukanie drogi” myślę, że zainteresuje, a bynajmniej powinien on zainteresować wielu młodych ludzi, którzy dopiero co wchodzą w świat wędrowniczy i często zadają sobie pytanie: Co dalej?

Autorka tekstu, (jak sądzę po licznych obserwacjach) przedstawia nam trzy „tendencje charakterystyczne dla tego wieku”.
I. Wiek wielkiej energii i wielkich możliwości
„Otóż po pierwsze wiek lat nastu to okres, w którym najczęściej zaczynamy swoja karierę instruktorską, zostajemy drużynowymi, zaczynamy udzielać się w szkole, działamy bardzo mocno w szkole (np. w samorządzie). To czas buntu, ogarniający wszechmocy, inicjatywy. Nadchodzi wybór drogi, którą chcemy podążać. Ta nasz pierwszy ważny wybór – najpierw szkoła (po gimnazjum), potem decyzja: tak, chcę być kimś, przecież jestem już prawie dorosły.
To wiek, w którym możemy przenosić góry, reformować hufiec, drużynę (no, starsi stażem i wiekiem druhny i druhowie, czy nie przypominacie sobie tych czasów?), zmieniać świat. Oprócz tego mamy wielkie zapasy energii, ale umiemy ją wykorzystać tylko w jednym kierunku. Ci bardziej zaangażowani kierują ją na harcerstwo. Oj, jak często zapominamy o szkole, a mama ciągle powtarza, że dom to nie hotel (czyż nie przypomina naszej codzienności :o)). Czujemy się odpowiedzialni, chcemy aby nasze działania były widziane” i dostrzegane na każdym kroku. Jest to okres, kiedy lubimy dużo działać.
„ Kiedy mamy naście lat, to czasem nie respektujemy powiedzenia: „mierzy siły na zamiary”. Nasze poczynania, mimo że przynoszą efektywne rezultaty, często balansują na ostrzu noża, a odpowiedzialność i rozwaga przychodzą po fakcie. To nie jest takie złe, każdy medal ma dwie strony. To tylko (ale mi się podobają te słowa) skutek uboczny naszej euforii i dążenia do celu. Z upływem czasu proporcje pomiędzy szaleństwem a rozwagą wyrównują się.
To było pierwsze zjawisko zaobserwowane przez autorkę, nie wiem jak wy, ale ja czytając to widzę pewną dobrze znaną mi osobę:-)
II. Harcerstwo „nowych” ludzi.
„Drugim zjawiskiem które warto obserwować, jest odkrywanie harcerstwa przez tzw. nowych ludzi.” Nowa krew z naszych szeregach… jak dumnie to brzmi:-) bywa tak, że ludzie w wieku wędrowniczym wstępują do ZHP, ucząc się wszystkiego od nowa, poznając wszystkie tajniki tej organizacji. Inne jest podejście „nowego” niż tego, który jest związany z ZHP od zucha. „Nowy wędrownik będzie podchodził do pewnych spraw z dystansem, będzie racjonalnie oceniał fakty, a część rzeczy będzie dla niego po prostu nowa. Czasem musi się nauczyć w rok tego, co inni poznają od kilku lat”.
Wg mnie jest to super sprawa, a nigdy nie jest za późno, aby zastać harcerzem:-) Ludzie wstępujący w tym wieku do DW mają pełną świadomość tego, co chcą robić. Nawet sama praca w takiej drużynie jest pewnego rodzaju sprawdzeniem się, chociażby praca z rówieśnikami, na stopie partnerstwa…wiemy, czego się po sobie spodziewać, jak potrafimy porozumieć się z innymi, często jest to pierwszy krok w dorosłość, usamodzielniamy się…takie relacje pomagają nam w późniejszym dorosłym życiu, gdzie nie da się ukryć rozmowa i otwartość jest na porządku dziennym (przynajmniej powinna być), tutaj możemy się tego nauczyć.
III. A jednak inna droga.
„Trzecie, już ostatnie (zaproponowane przez tę druhnę) zjawisko, problem odchodzenia ludzi z ZHP w wieku nastu lat”. Mowa jest o ludziach, którzy wybrali inną drogę, którzy nie do końca spełnili się w „roli” harcerza, („może nie widziały drogi rozwoju w ZHP, a może już spełniły swe zadanie?”). Jednak w których to harcerstwo tkwi (przecież „harcerzem jest się przez całe życie”). Nadal utrzymują kontakty ze swymi drużynami, można liczyć na ich obecność podczas jakiś uroczystości, imprez harcerskich. Są to ci, którzy dobrowolnie opuścili szeregi ZHP.
Jednak „pamiętajmy, że każdy ma wolną wolę, a harcerstwo jest dobrowolne, powinniśmy dążyć do samorozwoju, a to, na jakim polu, zostawiamy każdemu do wyboru”.
Jak już jesteśmy przy tym temacie, to chciałabym dorzucić swoje trzy grosze. Otóż ja dodałabym jeszcze jedną, IV „tendencję”, która niejako łączy się z III. Chodzi o ludzi występujących z kręgów ZHP, mających niejednokrotnie (nazwijmy to) na celu odizolowanie się od tego środowiska, tej instytucji. Często takie decyzje kończą się zejściem na złą drogę. Tacy ludzie tak naprawdę sami nie potrafią znaleźć swojego miejsca. Robią to pod wpływem emocji, chwil, które są przecież czymś nagłym, nieprzemyślanym…
Mimo mojego krótkiego stażu w ZHP miałam okazję obserwować tę tendencję. Mam głównie na myśli pewną sytuację, rozmowę, w której było mi dane uczestniczyć. Pewna druhna stwierdziła, że ma już dosyć tych samych twarzy, ludzi, harcerstwo ją nudzi, te ciągłe zbiórki (nie chcę już gorzej się wyrażać, mocniejsze słowa zachowam dla siebie) i po prostu, tak nagle przestała przychodzić na zbiórki. Ciekawi mnie tylko to, dlaczego z nikim o tym nie porozmawiała, co ją trapiło, w czym jest rzecz. Nie rozumiem zachowania, gdy ktoś robi dobrą minę do złej gry. Zapytana o cokolwiek związanego z ZHP, odpowiadała bardzo dobrze, niby wszystko jest ok. Doszłam do bardzo przykrych wniosków, niektórym zależy tylko na materialnych „zdobyczach”, funkcjach, a jak już to osiągną to zastawiają to, odchodzą. Chyba nie tędy droga.
Oczywiście są to na szczęście wyjątki i oby takich było jak najmniej.
Pozwoliłam sobie na nutkę własnych refleksji…
A teraz myślę, że ten artykuł pozwoli zarówno tym „nowym” jak i wszystkim pozostałym harcerzom, którzy są na etapie przejścia w ten kolejny „dorosły” pion – jakim jest wędrownictwo na chwilkę przemyśleń i odpowiedź na te nurtujące wielu z nas pytanie i wreszcie wyboru tej właściwej drogi…której nie będziecie musieli żałować, czego życzę Wam z całego serca.
PZ