Czterech Mocarnych i Wzmacniacz

Prawdę mówiąc to poza wzmacniaczem chodziło też o dużo innych sprzętów no, ale o tym później. Zacznijmy od początku: na początku był CHAOS, czyli zgłosiliśmy się na zbiórce na ochotnika do jakiejś roboty na sobotę. Mirek oznajmił, że zdradzi nam szczegóły po zbiórce.

No i zdradził, że: „…mamy być u niego w sobotę o 8:40…”, „…Pojedziemy do jakiegoś liceum…” i „…będziemy stać na balkonie…”.

Mówił też coś o Warszawie i o powrocie około 1200. Z tak „dokładnymi” informacjami ja i inni członkowie „Grupy sobotniej” rozeszli się do domów. Po drodze próbowaliśmy dowiedzieć się czegoś więcej, bezskutecznie. Zacząłem się bać, bo Mirek był taki małomówny, kiedy chodziło o coś w rodzaju umycia latryny. Dochodząc do domu zorientowałem się, że jutro (był piątek) mam zajęcia o1200. Po przesunięciu zajęć na 1300 i załatwieniu paru innych spraw pogrążyłem się w letargu.

Nazajutrz pełen niepewności udałem się razem z Kubą Borowym do Drużynowego (czyt. Mirka), po chwili dołączył do nas Marcin (Marczak). Zajechaliśmy tylko po Lacha (Tomka Lacha) i byliśmy w komplecie.

W drodze okazało się, że jedziemy do Otwocka by pomóc nosić sprzęt muzyczny z liceum do Żuka, Żuk podjedzie do kościoła u Palotynów a my go rozładujemy (w niedzielę miał się tam odbyć konkurs śpiewania kolęd). Na pierwszy rzut oka łatwizna, ale…

No właśnie zawsze musi być jakieś, „ale”. W tym wypadku był to ogromny, obity żelazem (nie wiem czy to było żelazo, ale tak brzmi bardziej makabrycznie) wzmacniacz na czterech małych kółeczkach. Nie było by problemu gdybyśmy mieli go przetransportować z parteru. Niestety! Wzmacniacz znajdował się na pierwszym piętrze za dwoma (i pół) parami schodów. Lecz co to dla nas członków najstarszej (i najlepszejJ) drużyny w hufcu. Oczywiście wzmacniacz nie był jedynym sprzętem, jaki nosiliśmy. Były tam też głośniki, stosy kabli, piecyk do basów, keyboard i czort wie co jeszcze. Kto inny by się z tym guzdrał do wieczora, ale nie nasza wspaniała czwórkaJ. Nam zajęło chwilkę tak że na 1031 byłem w domu i zastanawiałem się po co przekładałem zajęcia na pierwszą.

Zastanawiają mnie tylko dwie sprawy:

1. Po pierwsze na jakim balkonie mieliśmy stać?

2. Po drugie czy ktokolwiek uważa temat tego tekstu za ciekawy? Jeśli nie, to po kiego ogóra Mirek prosił mnie i pozostałą trójkę o opisanie swoich wrażeń?

Wyjorgnął:

Mikołaj Fedorowicz

5 D.H. „LEŚNI”