Instuktor – to brzmi dumnie: Ewa


Wczoraj, mniej więcej o tej porze (21:15) stałam przy ognisku nad Świdrem, trzymałam dwa palce prawej ręki skierowane w stronę ognia, granatowej podkładki, książeczki instruktorskiej. Dopiero wtedy (już po wycieczce radiowozem, przejściu trasy nad rzeką, współ-ułożeniu ogniska) zrozumiałam tekst Zobowiązania Instruktorskiego. Już wcześniej znałam jego treść, ale dopiero wczoraj dotarło do mnie, że teraz jestem w pełni odpowiedzialna za wszystko, co robię. Dlatego najtrudniej mi było wymówić: „…i wychowam swojego następcę”

Ta świadomość mnie przytłacza. Czuję się taaaka malutka w stosunku do oczekiwań, jakie niektórzy maja wobec mnie. Nie czuję się ważniejsza, nie czuję, że jestem ponad kimś – tak jak to było kilka lub kilkanaście lat temu gdy zdobyłam kartę „już pływam”. Myślałam, że już jestem dorosła i mogę być ratownikiem, a ja ledwo co unosiłam się na wodzie. Czasami wydaje mi się, że chciałabym cofnąć się o parę lat, zdobywać kartę młodego pływaka, składać Przyrzeczenie harcerskie i być błogo nieświadomą wiedzy, jaką jeszcze musze zdobyć.

Wrzucałyśmy wczoraj z Żabą do ogniska węgliki (nie mylić z wąglikami) z Przyrzeczenia. W pewnym momencie chciałam je z powrotem wydobyć z czerwonego żaru i zachować… tamten sposób myślenia.

Może trochę przesadzam, dorabiając jakąś pokręconą ideologię, ale dla mnie wczorajszy dzień jeszcze trwa. Emocje nadal nie opadły.

Na koniec chciałam przeprosić wszystkie osoby (wybaczcie, że nie wymienię każdego z osobna, ale chcąc to zrobić mielibyście w ręku załącznik do numeru) z którymi nie spotkałam się wczoraj wieczorem i podzię-kować tym, którzy byli.

Ewa

Instruktor to brzmi dumnie: Sylwia

Niedziela 26 maja. Właśnie wróciłam do domu. Siedziałam w pokoju i grałam na gitarze, kiedy moja siostra powiedziała, ze idą do nas policjanci. Dowiedziałam się, że musze z nimi pojechać na komendę do Otwocka i że będę składać zeznania, ale o co chodzi – dokładnie dowiem się na miejscu.
Trochę się zdenerwowałam (podobno byłam blada – jak ściana), próbowałam przypomnieć sobie, czy byłam świadkiem jakiegoś zdarzenia, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Musiała ze mną pojechać mama, bo jestem jeszcze niepełnoletnia. Radiowóz stal przed moim domem. W czasie drogi policjanci pytali mnie co takiego zrobiłam, że komenda w Otwocku kazała przywieść mnie najszybciej jak się da. Przed oczami przeleciało mi cale życie, ale nadal nie mogłam nic sobie skojarzyć. Jechaliśmy dosyć okrężną drogą, ale policjanci stwierdzili, że skoro już jadą, to przy okazji sprawdza miejsca gdzie zdarzają się kradzieże.

Skręciliśmy nad Świder i zjechaliśmy w dół przy mostku, gdzie stało kilka osób w mundurach i szczerze mówiąc to pierwsze co pomyślałam: „jeszcze ich tu brakowało – zobaczą mnie w radiowozie jak jakiegoś przestępcę”. Policjant zapytał mnie czy ich znam. Powiedziałam, że są to harcerze z naszego hufca, wiec stwierdzili, ze podjedziemy do nich. I wtedy pojawił się druh komendant, a ja zorientowałam się, o co tak naprawdę chodzi. Wysiadłam z radiowozu i rozpłakałam się. Dostałam swój mundur i jeszcze nie wierzyłam w to, co się dzieje.

Dh Tomek kazał mi iść do pierwszej pochodni, którą trzymał Mały, a później iść wzdłuż Świdra. Usłyszałam wtedy 8 punktów Prawa Harcerskiego. Na końcu ścieżki stała dh. Ula i dh. Magda. Tym razem to ja musiałam powiedzieć dwa ostatnie punkty i jak je rozumiem. Ale byłam tak zszokowana, ze było mi trudno cokolwiek mówić. Musiałyśmy z Ewą ułożyć ognisko, które całkiem ładnie nam wyszło. Rozpaliła je pani komisarz Barbara Kosiorek.

Później dh. Ula powiedziała piękna gawędę, która mnie bardzo rozczuliła. I wreszcie nadszedł ten piękny i wzruszający moment. Złożyłyśmy zobowiązanie instruktorskie. Była to chwila, która na pewno zostanie w mojej pamięci na zawsze. Mało brakowało, a znowu bym się rozpłakała. Otrzymałam książeczkę instruktorska od dh. Komendanta, oraz podkładkę pod krzyż i lilijkę granatowego koloru od mojej opiekunki dh. Magdy, znaczek instruktora Hufca ZHP Otwock i bardzo śliczny krzyżyk z lilijka. Natomiast od dh. Uli książkę „Gawędy druhny Babci”.

Usłyszałam od wszystkich tak piękne życzenia, że zakręciła mi się łezka w oku. Oczywiście spaliłyśmy nasze węgielki z Przyrzeczenia Harcerskiego i w taki oto sposób weszłyśmy w nowy etap naszego życia harcerskiego – już instruktorski. Na pamiątkę wzięłyśmy sobie nowe węgielki.

Całe zobowiązanie było piękne. Byłam bardzo zszokowana, ale i szczęśliwa. Nie da się opisać słowami tego, co czułam. Na pewno będę te chwile pamiętać tak, jak pamiętam obietnicę Zucha i Przyrzeczenie Harcerskie.

Bardzo się cieszę, że w tak ważnej chwili dla mnie była obecna moja mama, a także, że Zobowiązanie składałam razem z Ewą, ponieważ razem rozpoczynałyśmy próbę na stopień przewodnika i razem wkroczyłyśmy na ścieżkę instruktorskiej pracy.

Tak naprawdę to dopiero w domu wszystko do mnie dotarło, kiedy patrzyłam na mój mundur. Mam tylko problem gdzie przyszyć lilijkę, bo cały rękaw mam „zajęty”.

Chciałabym podziękować wszystkim, którzy byli zaangażowani w organizacje tego pięknego momentu i gratuluje świetnego pomysłu (piszę o policji). Było to chyba najoryginalniejsze Zobowiązanie w naszym hufcu.

Życzę wszystkim tak cudownego zobowiązania i tylu emocji.

pwd. Sylwia Żabicka

Na pomoc zwierzętom

Harcerze z 5 D.H. “LEŚNI” po raz kolejny postanowili pomóc zwierzętom mieszkającym w schronisku dla zwięrząt w Celestynowie.

Tradycyjnie nad całą akcją czuwał druh Kuba Wojciechowski.

Za zabrane w Szkole Podst. nr 2 w Michalinie została zakupiona sucha karma dla psów.

Zwierzęta wydawały się być bardzo zadowolone z takiego prezentu…

MG

Teraz harcerstwo

Może pomyślisz, Drogi Czytelniku, że otwoccy harcerze przejęli na własność jakiś duży otwocki sklep i zamierzają – korzystając z tego, że ustawa jeszcze nie weszła w życie – przeprowadzić w nim promocję nowego proszku do prania czy pasty do zębów. Może. Znając jednak ich pomysłowość i kreatywność raczej będziesz podejrzewał ich o coś zupełnie innego. I będziesz miał rację.
Tak więc, jeżeli nie chodzi o harcerki stojące w krótkich spódnicach reklamujące nowy, lepszy proszek, to o co może chodzić? O promocję czego może chodzić?


BĘDZIE WIĘCEJ PRZYJACIÓŁ
Otóż w głowach niektórych instruktorów lęgła się od jakiegoś czasu myśl, że działalność naszych harcerzy i efekty ich pracy zasługują na to, żeby wiedza o nich wśród otwocczan i mieszkańców okolicznych miast była większa niż dotychczas.
Głębsza myśl jaka się za tym kryje to chęć wzmocnienia pozycji otwockich harcerzy w naszym powiecie. Jeżeli więcej ludzi będzie znało przykłady dobrej harcerskiej roboty, to liczniejsze będzie grono naszych przyjaciół. Nie mówiąc o wzroście liczebności harcerskiej braci.


SZCZĘŚLIWE NARODZINY
Myśl się legła, lęgła i wylęgła Jak to na wiosnę. Po wylęgnięciu wzniosła się wysoko nad swoje gniazdo, rozejrzała się dobrze dookoła i osiadła na michalińsko – otwockiej ziemi.
Ale porzućmy już ten dziwny ton i te rozpaczliwe porównania do jakiegoś tam ptaka. Być może okaże się nie gołębiem w garści, z którego łatwo będzie można wszystko wycisnąć, tylko skowronkiem, który siedząc na dachu będzie co prawda ładnie śpiewał, ale będzie dla czytelników nieosiągalny. Tak więc nie brnijmy dalej w te ornitologiczne porównania. Każmy skowronkowi wyśpiewać całą prawdę o warsztatach promocji i informacji.


A TERAZ KONKRETNIE
Mając nadzieję, że po tym przydługawym wstępie i silenia się na oryginalność przy lekturze został przynajmniej jeden czytelnik przejdźmy do konkretów. Niech będzie jak w podręczniku dla dziennikarzy. Reportaż niech zostanie reportażem, a ptaszarnia ptaszarnią.
Skoro kilku instruktorów zgodziło się, że działania harcerzy powinny odbijać się szerszym echem wśród mieszkańców – postanowili zorganizować warsztaty promocji harcerstwa.
Efektem warsztatów miał być wzrost świadomości wśród drużynowych, że harcerską pracę należy promować. Jako, że sama świadomość nie wystarczy organizatorzy postanowi przybliżyć kilka technik marketingowych, które z powodzeniem można wykorzystać przy reklamowaniu naszych działań.


W NIEDZIELĘ INTERNET
Program był podzielony na dwie części: w sobotę harcerze przyswajali sobie wiedzę teoretyczną o reklamie, promocji i public relations, pogłębiali swoją wiedzę o komunikacji międzyludzkiej i uczyli się jak przygotować się do trudnego spotkania.
Niedziela natomiast zarezerwowana była na zajęcia internetowe. Od jakiegoś czasu Internet jest poważnym środkiem komunikacji i promocji. Doceniły to nie tylko duże firmy zajmujące się zarabianiem dużych pieniędzy ale i harcerze. Na stronach jakie zamieszczają w Internecie dokumentują swoje osiągnięcia, informują o zbliżających się akcjach, organizują wystawy zdjęć i reklamują ideę harcerską. Niosą ludziom harcerski kaganiec oświaty (że się tak wyrażę).
W Internecie zamieszczona została również strona powarsztatowa. Adres strony w Internecie jest na końcu tego tekstu. W Internecie można poczytać więcej o warsztatach, obejrzeć zdjęcia, ściągnąć materiały pomocne w zastosowaniu poznanych technik marketingowych w życiu (nie tylko harcerskim), zapisać się na kolejną edycję i wiele (że się tak wyrażę) innych.


NIE STARCZYŁO MIEJSCA
Organizatorzy warsztatów chcieli przekazać uczestnikom jak najwięcej wiedzy. Natłok zajęć był tak duży, że nie na wszystkie zajęcia starczyło czasu. Postanowiono, że te warsztaty będą pierwszą edycją zajęć z harcerskiego marketingu.
Kolejna edycja zapowiadana jest na przełom września i października 2002. Kontakt do organizatorów znaleźć można na wspomnianej stronie internetowej. Na niej też można się już na drugą edycję zapisywać. Liczba miejsc ograniczona (że się tak wyrażę).


Promotor



P. S. Warsztaty nie mogły by się odbyć, gdyby nie pomoc: Oli Filińskiej, Patrycji Szamańskiej, Tomasza Kuczyńskiego i Adama Żórawskiego (prowadzili zajęcia), Katarzyny Rydzoń (zrobiła stronę powarsztatową w Internecie) oraz 7 Wodnego Szczepu Drużyn Harcerskich i Zuchowych „WAGANCI” z ośrodka „Jędruś” w Michalinie (udostępnili harcówkę na zajęcia).
Szczególnie chcieliśmy podziękować otwockiej firmie „SOFTMARK”. Firma udostępniła bezpłatnie na niedzielę salę komputerową.
To właśnie ta firma jest właścicielem serwera
http://www.zhp.otwock.com.pl, który został nam bezpłatnie udostępniony na potrzeby naszych działań w Internecie.


P.P.S. Prawie zapomniałem…
Obiecany adres strony powarsztatowej:
http://www.zhp.otwock.com.pl/teraz_harcerstwo/

Dni Hufca 2002

Rozpoczęły się przygotowania do tegorocznych Dni Hufca. Na posiedzeniu Komendy Hufca ustalono, że zostaną zorganizowane cztery duże imprezy w ramach naszego święta.

1. Majówka Harcerska

Nawiążemy do dobrych, choć młodych tradycji roku poprzedniego. Już dziś możecie przygotowywać się do conajmniej dwudniowej gry terenowej, która odbędzie się w dniach 25-26 maja. Jest jednak duża szansa, że gra rozpocznie się już w piątek (24.05), ale o tym dowiecie się później.

Grę przygotowuje Tomek Grodzki.

2. Uroczysty Apel i ognisko

Bardzo nam się podobał piknik harcerski w 2000 roku, więc może spotkamy się przy ognisku, aby wspólnie pośpiewać i podsumować ten harcerski rok. A apel przy opasce Szarych Szeregów będzie wspaniałą okazją do wręczenia podziękowań. Dokładna data zostanie podana po następnym spotkaniu Komendy Hufca (22.04.2002).

Apel i ognisko przygotowuje Jurek Lis.

3. Miasteczko Harcerskie dla dzieci

To już kilkuletnia tradycja. Spotkamy się 1 czerwca w miejskim parku. Zbudujemy tam obóz harcerski, gdzie dzieciaki będą mogły poszaleć na torach przeszkód i konkursach. Na pewno nie zabraknie prezentacji klubu łączności i klubu wspinaczkowego.

Miasteczko przygotowuje Iza Łabudzka.

4. Koncert SDM

Czwarty rok z rzędu w Otwocku zagości Stare Dobre Małżeństwo. Termin nie jest jeszcze do końca znany (trwają negocjacje), ale na pewno spotkamy się w czerwcu. Zapraszamy do hufca. Czas rezerwować bilety

Koncert przygotowuje Tomek Kuczyński.

Komenda Hufca ZHP Otwock

SP5ZDH

Wraz z niedźwiedziami, po długiej zimie, „obudzili się” również harcerze z Harcerskiego Klubu Łączności „PAJĄK” SP5ZDH działającego przy Młodzieżowym Domu Kultury w Otwocku.

Postanowili zainaugurować sezon „wiosna-lato 2002″ organizacją biwaku łącznościowego w położonej niedaleko Sobieni Jezior wsi Zuzanów.
Biwak, co prawda odbędzie się dopiero na początku maja, ale przygotowania idą pełną parą! W sobotę 6 kwietnia drużyna krótkofalowców-amatorów, ubiegających się dopiero o licencję krótkofalarską wyruszyła pod wodzą pana K. Krzeszewskiego do Zuzanowa, aby poznać położenie i historię owego miejsca, a wszystko po to, by móc potem przeprowadzać ciekawe i „pożyteczne” łączności radiowe.

Specjalnie z okazji biwaku wydany zostanie okolicznościowy dyplom. Jak go zdobyć? Wystarczy przeprowadzić 4 łączności radiowe: bądź z czterema różnymi operatorami biwakowej radiostacji, bądź z dwoma na różnych pasmach. Dyplom można uzyskać również poprzez łączność telegraficzną z dwoma dowolnymi operatorami radia.

Oprócz „ciężkiej pracy” harcerzy czeka również trochę przyjemności, m.in. wycieczka piesza z miejscowym leśniczym celem podpatrzenia siedlisk rzadko dziś występującego bociana czarnego.

Zatem – oby wszystko poszło zgodnie z planem i oby… dopisała pogoda!

Życzymy wszystkim krótkofalowcom zdobycia dyplomu a harcerzom – powodzenia!

Po powrocie zdamy szczegółową relację z tego przedsięwzięcia.

Marta Depczyńska

P.S. Zainteresowanych szczegółami zapraszamy na stronę internetową hufca: http://www.otwock.zhp.org.pl/

O tym jak bałwana topili…

“(…) Był obyczaj, iż w Białą Niedzielę, w poście topili bałwana jeden ubrawszy snop konopi albo słomy w odzienie człowiecze, który wszystka wieś prowadziła, gdzie najbliżej było jakie jeziorko, albo kałuża tam zebrawszy z niego odzienie wrzucali do wody śpiewając “śmierć się wije u płotu, szukając kłopotu”… Potem czym prędzej od tego miejsca bieżali, który albo która wtenczas powaliła, albo powalił wróżbę mieli iż tego roku umrze. Zwali tego bałwana Marzanna (…)”.

Tak obchody związane z pożegnaniem zimy opisywał w XVI w. Joachim Bielski.

O zwyczaju wypędzania zimy pisał m.in. Historyk i kronikarz dziejów Polski Jan Długosz w XVI w. Nazywając ten zwyczaj “obyczajem starodawnym”, który “aż do czasu teraźniejszego wśród Polaków nie ustał”.

Marzanna stanowiła uosobienie zimy i śmierci. Wyprowadzenie jej poza granice wsi i utopienie lub spalenie było konieczne, aby przywołać wiosnę. Obrzędu dopełniano w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, zwaną Białą, Czarną albo Śmiertną.

Kościół przez wieki usiłował wytępić te jawne pogańskie obrzędy i surowo ich kiedyś zakazywał. W 1420 r. Biskup Andrzej Łaskarz zobowiązywał podległych mu duszpasterzy do energicznego zwalczania obrzędu Marzanny.

Pomimo tego zwyczaj przetrwał do dziś, choć zatracił się pierwotny, poważnie traktowany kiedyś sens magiczny. Zwyczaj przeszedł w ręce dzieci i młodzieży i stał się przede wszystkim zabawą. Nie zmieniła się natomiast zewnętrzna forma, która przechowała się od czasów starożytnych do dziś.

W niektórych rejonach Polski z obrzędem żegnania zimy związany był zwyczaj witania wiosny pod postacią Gaika – dużej gałęzi jodłowej, ozdobionej wstążkami.

Źródło: “Święta polskie”, Barbara Ogrodowska, Wydawnictwo Alfa,

Warszawa 2000

Basen, śnieżyca i Marzanna

Tegoroczne (pisane w 2002 roku) topienie Marzanny symbolizującej zimę odbyło się w przerwie między jedną zadymką śnieżną a drugą. Zmokliśmy nieco, trochę może zmarzliśmy, ale… właściwie, to nie tak strasznie.

Organizatorzy przewidzieli takie rzeczy. Wędrowaliśmy przez cały niemal Józefów, aż nad Świder – gdzie odbyła się finalna „egzekucja”. Szkoda trochę było, ponieważ Marzanna tego roku była naprawdę urocza. Mmm… te warkocze… nie jednemu harcerzowi spędzają sen z powiek;)

A co do marznięcia, to co jakiś czas na trasie mieliśmy punkty rozgrzewcze. Na pierwszym punkcie grzało nas słonko podczas poszukiwań odpowiedniego pomnika na józefowskim cmentarzu, gdzie oczywiście należało szukać następnych wskazówek. Rozpadało się.

Kolejnym miejscem było solarium (2 w 1 – wypożyczalnia kaset video i solarium – co ma piernik…?), w którym należało przekonać pana za ladą by pozwolił poopalać się za darmoszkę i żeby jeszcze dał wskazówki, gdzie należy dalej iść. Trzeba było tylko pozbierać śmieci w okolicy lokalu i już. Ale było ciepło! Rozpadało się.

Otrzymane wskazówki zaprowadziły nas na basen – ten przy nowym gimnazjum. Tu znów czekał nas sprawdzian ze skuteczności daru przekonywania. Zadaniem było sprawienie, by pani w kasie pozwoliła jednej osobie (wyposażonej w strój kąpielowy rzecz jasna) wejść za darmo na basen – tam gdzieś ukryta była wiadomość. Reszta mogła pomagać szukać siedząc na trybunach. Ale w środku było ciepło – 27 stopni. Chwilowo nie sypie.

Z wyłowioną mapą znaleźliśmy dh Tomka Kępkę z hufcowym niezatapialnym dżipem (przecież nie mówię, że zakopaliście się po same drzwi w błocie nadświdrzańskim). Szybkie zadanko i ostatnie wskazówki. Teraz szliśmy już bezpośrednio nad rzekę, gdzie wszyscy mieliśmy się spotkać przy harcerskim ognisku. Słoneczko wyłazi niemrawo.

Po rytualnym spaleniu Marzanny odśpiewaliśmy już tylko „Pieśń pożegnalną” i jej odpowiednik zuchowy (przepraszam, ale niestety nie wiem jak ona się u zuchów nazywa) i rozeszliśmy się do domów. Nadal nie pada.

Aaaaaa! Jeszcze wcześniej „Zawiszacy” rozdali drużynom własnoręcznie wykonane prezenty wielkanocne. Były to pisanki – nasza, czyli dla „Leśnych” pomalowana była w sosenki – tak na marginesie, jest to ulubiony motyw naszego drużynowego, Mirona. Fajny pomysł. Ha! Chyba na dobre pożegnaliśmy tę obrzydliwą zimę.

[po 15 minutach od zakończenia oficjalnych obchodów] Ranyjulek! Jak sypie! Jakie wielkie płaty! Ble, jak wszystko nasiąka! Aaa, no nie po oczach! A może by tak w autobus i podjechać do Michalina? Mokro nam… Chlupie mi w bucie… Nic nie widać… Na szczęście za jakieś kilkadziesiąt minut będziemy w domu! Ale nam się podobało aja-jaja-jaj! Dziękujemy organizatorom!

Rzecznik prasowy 5DH ”LEŚNI”

Akcja „GROSIK 2002”

Na jednej ze zbiórek drużynowych i przybocznych i przybocznych rozmawialiśmy o tradycjach. Wymienialiśmy tradycje jakie panują w naszych gromadach i drużynach. Niestety coraz częściej drużyny zapominają o dawnych tradycjach – dlatego właśnie drużynowi powinni dbać o podtrzymywanie zwyczajów panujących w ich jednostkach, bo przecież są one bardzo ważne.
Niedawno obchodziliśmy Dzień Myśli Braterskiej. Z tym świętem związana jest AKCJA “GROSIK”, która jest tradycją całego Związku – niestety mało kto o niej pamięta. 22 lutego odbywają się zbiórki, ale nikt nie wspomina o tej akcji. W tym roku każda jednostka miała samodzielnie wybrać cel na który przeznaczy pieniądze.

My – czyli 3 GZ „Zawiszątka” postanowiliśmy przeznaczyć pieniądze dla podopiecznej Fundacji Pomóż i Ty, 1,5 – rocznej Sandry Bathis, która przyszła na świat w 25 tygodniu ciąży i ważyła zaledwie 740 g. Została uratowana dzięki staraniom lekarzy ze szpitala klinicznego nr 2 Akademii Medycznej w Gdańsku. Sandra nie wie jak wygląda świat wokół niej oraz jej mama i tata. Od urodzenia nie widzi, jest chora na retinopatię (choroba spowodowana bardzo wczesnym porodem) ale może odzyskać wzrok.

Operacja okulistyczna kosztuje 43000 $ w klinice Retina w Bostonie.

Zuchy miały wielką satysfakcję, że mogły pomóc małej osóbce (stwierdziły że może ona też będzie kiedyś zuchem jak my). Dzień myśli braterskiej to święto przyjaźni i braterstwa. Przecież w ten dzień myśli kierujemy nie tylko w stronę innych zuchów i harcerzy, ale w stronę każdego człowieka – tym bardziej kiedy potrzebuje naszej pomocy. Udało nam się zebrać 53 zł. Może nie jest to zbyt wielka kwota, ale grosik do grosika…

Razem z zuchami proszę Was nie zapominajcie o AKCJI GROSIK – wokół nas jest tylu ludzi którzy potrzebują naszej pomocy.

Sylwia „Żaba” Żabicka