Tradycyjnie już po Przystanku Woodstock Ania Michałowska – jedna z organizatorek tej imprezy – przedstawia Wam kilka opinii o przystanku z punktu widzenia organizatorów.
/21 lipca/ „Gdy przyjechaliśmy tu tydzień temu, nie było nawet drogi dojazdowej do miejsca, w którym dopiero zaczynał rodzić się Przystanek Woodstock. Owszem – scena już stała, ale była to tylko układanka z rurek oczekująca na bardzo wiele zabiegów wykończeniowych. Na polu stało kilka namiotów – może dziesięć. Wydawały się być tak daleko od sceny. Dookoła rosły kwiatki, a i lasu było znacznie więcej niż teraz. Nie było prądu, wody, piwa, jedzenia, obozów Pokojowego Patrolu… Gdzieś w tle majaczyła Pokojowa Wioska Krishny, ale zdawała się być tak odległa na swoim wzgórzu, że nie bardzo chciało się tam zajrzeć… Ludzi z Patrolu było około piętnastu.
Minęły 3 dni.
Teraz mamy tu ogromne miasto, wyposażone we wszystko, co niezbędne do życia, nad którym czuwają służby medyczne, policja, straż pożarna, elektrycy… Od ponad tysiąca czerwonych patrolowych koszulek czerwieni się pole namiotowe. Dotychczas cicha polana rozbrzmiewa dźwiękami. Prawda, że to wszystko trochę nie do wiary?
I choć tyle się wydarzyło przez ten tydzień, to wydaje nam się, że przyjechaliśmy tu dzisiaj rano! Magia czy coś równie nieopisanego…”
/29 lipca/ „Cały czas do Kostrzyna przybywają kolejne pociągi – ze wszystkich stron Polski. Zawsze z podziwem patrzę na ludzi, którzy jechali aż z Zamościa czy Przemyśla, objuczeni plecakami, namiotami, żeby być tutaj, nakręcać klimat…
Ludzie wysiadają bez większych uszczerbków na zdrowiu psychicznym czy fizycznym z pociągów i ciągną długim, bardzo długim sznurem lewą stroną asfaltu. Podziwiam naprawdę – mają ogromne plecaki, karimaty, namioty… Szłam razem z nimi takim sznurem, słuchałam rozmów… Nic nowego – wszyscy nie mogli się doczekać, aż wreszcie ich oczom ukaże się nasza półokrągła scena. No i reakcja grupy chłopaków z Nakła na wyłaniający się z lasu kurz ponad namiotami i flagi, mnóstwo flag: – wszyscy biegiem rzucili się w kierunku sceny, tylko Pokojowy Patrol ich powstrzymał przed staranowaniem kranu kamerowego, bo w przestrzeni przed sceną na razie przebywać nie wolno (zerwanie czerwono-białych taśm nastąpi jutro – wtedy woodstockowiczom wręczymy farby w sprayu, którymi będą mogli podkreślić swoją obecność na Przystanku na deskach otulających scenę od frontu). Oni tylko chcieli scenę ucałować…”
/Martooha/
„Jest piękna pogoda, scena jest właśnie ubierana… Znacie dobrze ten klimat – gdy stroi się choinkę na święta, to znak, że te święta są już tuż tuż. A my tu stroimy naszą scenę – wieszamy na niej kolorowe „STOP PRZEMOCY, STOP NARKOTYKOM” i motyle zaczynamy mieć w brzuchu, bo to już jutro!!!! Jutro Pan Roman Polański odgwiżdże początek Przystanku Woodstock – dziesiątego, ale po raz pierwszy w Kostrzynie.”
* * *X Przystanek Woodstock w miejscowości Kostrzyn nad Odrą ODJAZD!!! – tak krzyknął Roman Polański, który tradycyjnie od 10 lat, w imieniu PKP, które przywiozło tutaj wszystkich gości, otworzył tegoroczny festiwal!!!
* * */30 lipca/ „Laska, pratelstvi, hudba” – to nie okrzyk godowy Indian Maczigenga z Peru, ale czeski przekład hasła Przystanku Woodstock, którego dokonał czeski zespół Mindway. „Laska” – to miłość (Polak i Czech – dwa bratanki – dogadaliby się jakoś w tej sferze…), „pratelstvi” – to przyjacielskość, czyli przyjaźń (i tu może doszłoby do komunikacji werbalnej między niepolskojęzycznym Czechem a nieczeskojęzycznym Polakiem) a „hudba”, to rzekomo muzyka. I tu napotykamy na problem, bo hudba do muzyki ani trochę nie podobna. Więc trzeba zastosować przekaz niewerbalny. Po prostu przyjechać do Polski, wejść na scenę Przystanku Woodstock i pokazać „co je hudba”. Co właśnie
/31 lipca/ „Fenomen na skalę światową! Twinkle Brothers, przez których mam właśnie w tej chwili ciarki na placach to grupa z Jamajki. Ale jakoś tak wyszło, że kiedyś wylądowali w Polsce i zaprzyjaźnili się z naszymi góralami! I teraz obok czarnoskórych panów z dredami i pań z burzami warkoczyków na głowach, z gitarami elektrycznymi i klawiszami stoją na woodstockowej scenie Trebunie Tutki ze skrzypkami i wiolonczelą. Halny wiater toćki spod samiuśkich Tater, hej! Aż za oscypkiem się tęskni, takim rasta oscypkiem – trójkolorowym…
/Martooha/
* * *„Mówię ci, przyjedź i zobacz, jakie oni urządzają happeningi. Obejrzysz wannę z napisem „Titanic”, w której ktoś śpi, powyciągane nie wiadomo z jakich śmietników telewizory i dywany, z których meblują „mieszkanka”. Bawią się tym, że zbierają pieniądze, więc zobaczysz całą masę różnych zwariowanych napisów, czy sytuacji (..).”
/Jurek Owsiak/
* * *A oto kilka krótkich historyjek, które utkwiły w pamięci kilku patrolowcom.. A Woodstock składa się właśnie z wielu, wielu takich śmiesznych, zabawnych sytuacji.. gdzie się tylko nie spojrzy…
Idę sobie przez pole, a tu patrzę: idzie takich dwóch, wytarzanych w błocie punków, niosą w rękach wielki głaz, taki ooogromny kamulec i śpiewają: „bursztynek bursztynek znalazłem go na plaży”…
Pamiętam takich panów, co zbierało puszki śpiewając: „Dary, dary losu”…
Szambowóz z masą ludzi na sobie, wszyscy jadą i w rytm „sto lat” śpiewają :”stolec stolec niech żyje żyje nam”..
Koleś zbierał na mandat… pytamy się za co… za jeżdżenie wózkiem ze sklepu po ulicy…
Idę sobie obok kontenera na śmieci, a tu nagle koleś się ze środka wyłania i pyta drugiego: Czy to Częstochowa?” a ten drugi „chyba jeszcze nie” i schowali się z powrotem…
Ia pamiętam dwóch kolesi co to szli razem i jeden miał na plecach napisane „pomogę w spożyciu ciepłego posiłku” a drugi po prostu „ja też…”
Ubłocony punk śpiący na ziemi a na nim zostawiona kartka „Punk?s not dead”
Woodstock 2002, droga do Żar, siedzi dwóch kolesi na krawężniku i macha na swoimi głowami płytą chodnikową, krzycząc: „Płyta z Woodstock’u, kupujcie najświeższa płyta!!”
* * *„- Zbuntowani, ale także niepewni. Nieprzystosowani i wrażliwi. Czy tacy są przybywający na Woodstock?
– Na pewno tak. Kiedyś zastanawiałem się nad fenomenem Przystanku i wreszcie znalazłem go na naszym plakacie (Jurek rozwija wielki plakat z morzem uśmiechniętych twarzy – przyp.), który powstał po takiej akcji, gdy kto chciał, mógł przyjść do naszego namiotu, a tam został sfotografowany. I powstało zbiorowe zdjęcie pogodnej, serdecznej młodzieży. Nawet jeżeli są po piwie, to w nastroju wakacyjnym, bez agresji, bez tumultu. Myślę, że w przyszłości, gdy nawet w najbardziej dołujących chwilach spojrzą na plakat, przypomną sobie, że są świetni, a nie tacy beznadziejni, jak się im wmawia.”
/Jurek Owsiak – w wywiadzie/
/31 lipca/ „Na scenie bisuje właśnie Ratatam. Zespół bardzo zaprzyjaźniony z Pokojowym Patrolem. Zagrali swój utwór „Pokojowo” i zaprosili Patrol na scenę, by z nimi się bawił. Ci ludzie w czerwonych i żółtych – w przypadku liderów – koszulkach, którzy nieustannie służą radą woodstockowiczom, prowadzą ich do polowych szpitali, gdy słońce za mocno podgrzewa głowy – właściwie niewiele mają z koncertów. Zazwyczaj dopiero po powrocie do domów, w poniedziałek po wielkim niedzielnym sprzątaniu przystankowego terenu dowiadują się, jakie właściwie w danym roku zagrały zespoły. I oglądają nagrane przez rodzinę na video materiały po wiele, wiele razy, żeby nasycić się atmosferą, której zmęczenie i opór pracy nie zawsze pozwala im doznać podczas Przystanku Woodstock.
Może wam się wydawać, że Pokojowy Patrol jest właśnie najbliżej wszystkich wydarzeń. A tak naprawdę ci ludzie bywają na scenie tylko na rozpoczęcie i zakończenie Przystanku Woodstock.
Przystankowicze – bądźcie dla członków Pokojowego Patrolu przyjaźni i pomagajcie im w wypełnianiu ich obowiązków. Przede wszystkim – przestrzegajcie regulaminu Przystanku Woodstock. Ci ludzie naprawdę mało sypiają, mogą być bardzo zmęczeni, a pomimo to na ich twarzach gości uśmiech. Bo oni – tak jak Wy – z całego serca kochają tą imprezę… Tylko ich serca są umieszczone po drugiej stronie barierki…”
/Martooha/
* * *„Jest coś takiego w tej imprezie, że przez cały rok się na nią czeka, a potem jedzie się bardzo długo, następnie idzie kilka kilometrów, by przeżyć to znów… By sobie zafundować wehikuł czasu. I tak w kółko. Ja też tak mam jako Patrolowiec – choć co roku po powrocie śpię dobę bez przerwy… Ale w życiu piękne są tylko chwile…. jak ta!”
/Milkee/
* * */31 lipca, 3 w nocy/”Gdy po czerwonych schodach schodzi ze sceny przedostatnia kapela, to już się robi ponuro. Logika nakazuje bowiem wystąpić ostatniemu zespołowi, a to już brzmi złowieszczo. Podążając dalej tym torem można by wysnuć teorię, że zaraz skończy się kolejny Przystanek Woodstock…
Rozumowe myślenie przy akompaniamencie Dżemu doprowadza mnie jak widać do czarnych wizji. Więc przestawię się na myślenie takie, że tak naprawdę Przystanek to nie tylko muzyka, PRZYSTANEK WOODSTOCK TO LUDZIE. Nie ważne jest, w którą stronę będą musieli jechać nawet najbardziej przepełnionym taborem kolejowym. Zjeżdżają się z całej Polski i wciąż pytają, kto w tym roku zagra. Wiedzą, że cokolwiek miałoby zakołysać ich kolanami, to i tak spotkają tu przyjaciół, że po prostu znajdą tu prawdziwy przystanek w swoim rozbieganym życiorysie. Przystanek pod nazwą Woodstock…
Pewnie już dzisiaj w nocy zacznie się proces destrukcji… Scena opustoszeje niemiłosiernie, a jutro – znikną śmieci. I od razu przypomina mi się scena, która miała miejsce rok temu w niedzielę… Pokojowe Szwadrony Śmieci (jak zwykle nazywane były ruchome czerwone szeregi mające przed sobą pole białe od śmieci, a za sobą pozostawiające zupełnie czyściutkie połacie piachu), przechodziły akurat koło jednego z ostatnich pozostałych namiotów… Ludzie jedzący obiad przed namiotem z przygnębieniem zawołali do zbierających wszystko do czysta patrolowców: „Eeeeeej, nie zabierajcie nam klimatu!!!” Kurz, śmieci, brak ciepłej wody – to wszystko tworzy wspaniałą atmosferę! Normalnie byłoby mankamentem… Jakieś media mogą pisać, że jest brudno. Ale jeśli nawet ktoś tapla się w błocie, co konwencjonalnym sposobem na kąpiel raczej nie jest – to robi to z własnych chęci, bo chce przeżyć na Woodstocku wszystko, co jest do przeżycia.
Maciej Balcar śpiewa właśnie, że „w życiu piękne są tylko chwile”. Podpisuję się pod tymi słowami Ryśka…”
Ania /z burzą loków/ ;)))