W listopadowym numerze “Przecieku” mogliście przeczytać tekst Oli Kasperskiej o koszcie alternatywnym, w którym autorka pisała o możliwościach, które przechodzą nam koło nosa przez to, że jesteśmy aż tak mocno zaangażowani w harcerstwo. Otóż ja bym chciał napisać o możliwościach, które przechodzą nam koło nosa przez to, że nie wykorzystujemy tego, że jesteśmy aż tak mocno zaangażowani w harcerstwo.
Przykładem niech będzie kurs drużynowych, który właśnie trwa w naszym Hufcu. Jeżeli spojrzy się na taki kurs oczami osoby w niego niezaangażowanej, to zobaczy się coś, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Udział w takim kursie oraz to, co się będzie po kursie robiło może mieć decydujący wpływ na ciąg dalszy naszego, nie tylko harcerskiego, życia.
Tylko czy potrafimy wykorzystać owoce tego kursu?
Otóż. Jeżeli odejmiecie z tego kursu harcerstwo, to okaże się, że taki kurs jest bardzo dobrym kursem menadżerskim. Wystarczy zamienić słowo drużyna na firma, a okaże się, że na zajęciach uczycie się planowania działalności (plan pracy), zarządzania kadrą (praca z radą drużyny i zastępem zastępowych), motywacji pracowników (harcerzy), zarządzania finansami (pozyskiwanie sponsorów, akcje zarobkowe), rachunkowości (książka finansowa). O umiejętnościach organizatorskich i wychowawczych nie wspomnę.
Jeżeli wiedza zdobyta na takim kursie będzie potwierdzona pełnieniem funkcji drużynowego, przybocznego (czy nawet zastępowego) będziecie mogli śmiało powiedzieć, że już dawno przed wejściem w dorosłe życie zdobyliście doświadczenie zawodowe. Czyli coś, co Wasz przyszły pracodawca ceni najbardziej.
Podobnie sprawa się ma z innymi umiejętnościami, które przyswajamy w harcerstwie niejako „przy okazji” codziennej pracy. Wielu Waszych rówieśników musi z zazdrością patrzeć na to, co robicie. Rzeczy, z których nie zdajecie sobie sprawy są obiektem podziwu ludzi, którzy Was otaczają, a nie są w harcerstwo zaangażowani.
Kluczowa jest umiejętność wykorzystywania tych możliwości, jakie daje harcerstwo w taki sposób, żeby to %owało potem w dorosłym, pozaharcerskim życiu. Jeżeli np. do kursu drużynowych podejdziecie jak do nauki prowadzenia drużyny, to zapewne kilka weekendów spędzonych n kursie może być potem zaliczone do czasu straconego na coś, co się potem nie przydaje poza harcerstwem. Jeżeli jednak poszukacie podobnych analogii do prowadzenia drużyny jak to zrobiłem z prowadzeniem firmy, to okaże się, że to były bardzo pożytecznie spędzone dni. I wtedy udział w tym kursie nie będzie kosztem utraconej możliwości spędzenia tego czasu w pożyteczniejszy sposób. To właśnie nieobecność na nim będzie utraconą możliwością – rozwoju własnej osoby.
Wybór należy do Was.
Mirek Grodzki