O czym powinniśmy wiedzieć gdy w grze terenowej uczestniczą dzieci mniej sprawne i wymagające dodatkowej troski i opieki?
1. Uczestnicy gry powinni być nastawieni przyjaźnie do każdego dziecka, które swoim zachowaniem i sprawnością nie dorównuje pozostałym. Są poinformowani o dysfunkcjach i trudnościach, z którymi to dziecko musi sobie radzić. Wykazują chęć pomocy i współpracy z tym dzieckiem, wiedzą w jakim zakresie mogą pomagać i kiedy pozwalać by dziecko to radziło sobie samo.
2. Uwrażliwiamy wszystkich harcerzy, by nikt, nawet nieopatrznie nie wyśmiewał się i nie dokuczał dziecku mniej sprawnemu, a każdego cechowała pełna tolerancja i chęć współpracy. Jeśli w drużynie znajdzie się dziecko, które nie chce stosować tych zasad, pracujemy z nim indywidualnie, a jeśli to nie pomaga eliminujemy je z zespołu.
3. Każde dziecko niepełnosprawne lub mniej sprawne traktujemy indywidualnie, dysfunkcje tego dziecka mogą być rzadko spotykane, nieznane i wymagające indywidualnego traktowania. Sposób traktowania tego dziecka, pomaga mu w samoobsłudze, radzeniu sobie z różnymi problemami, daje szanse równego startu z innymi i nie może go dyskryminować.
4. Grę i zadania dostosowujemy do możliwości dziecka mniej sprawnego, wyznaczamy mu taką rolę, by mógł aktywnie uczestniczyć w grze i w miarę swoich możliwości był pożyteczny, wypełniał odpowiedzialną funkcję i podejmował walkę. Może to być funkcja np.: profosa (komendanta aresztu), rozjemcy, lekarza, sanitariusza, strażnika itp.
5. Sprawdzamy, czy rolę w grze i zadanie jakie ma wykonać dziecko mniej sprawne jest dla niego zrozumiałe i przewidujemy trudności, z którymi się spotka i które będzie musiał pokonać samodzielnie, a w czym musi otrzymać dyskretną pomoc. Zadania staramy się tak dobierać, by jak najwięcej było takich, które dziecko samo wykona.
6. Wyznaczamy opiekuna takiego dziecka spośród uczestników gry, który z jednej strony dyskretnie będzie mu pomagał z drugiej ochroni przed niespodziewanymi niebezpieczeństwami.
7. Sprawdzamy, czy dziecko ma przy sobie (lub jego opiekun) niezbędne oprzyrządowanie, lekarstwa albo inne, niezbędne pomoce.
8. Po grze nie zapominamy o ocenie i nagrodzie dla dziecka mnie sprawnego.
hm Zbigniew Bugaj HR
PORADNIK DRUŻYNOWEGO
Mój pierwszy raz 03/2002
9.01.2002 r. – c.d.
Musiałyśmy wymyślić inny sposób powiadomienia dzieci i rodziców o działalności naszej gromady. Stwierdziłyśmy, że wydrukujemy kartki z informacją o zbiórce i rozdamy dzieciom w szkole.
Ta metoda okazała się bardziej skuteczna, bo w Mikołajki na zbiórce pojawiła się dodatkowa dziesiątka. Było bardzo fajnie i bardzo głośno, ale do tego już się przyzwyczaiłam.
W tej chwili jesteśmy po pięciu zbiórkach i w książce pracy mam już okrągłą piętnastkę w tym piątkę po Obietnicy. Oby tak dalej!!!!!!!!
Dzisiaj mogę być z siebie dumna, bo pozaliczałam już wszystkie przedmioty i mogłam się spokojnie zająć przygotowaniem jutrzejszej zbiórki. Będzie to Punkt Prawa „Zuch mówi prawdę”. Jeżeli wyjdzie mi wszystko to, co sobie zaplanowałam, to będzie to naprawdę dobra zbiórka, ale o tym jutro. Do zobaczenia.
Już mamy nawet za sobą kilka przejść (dla pieszych w drodze na Wigilię szczepową, na której zaprezentowaliśmy się dość liczną – jak na panujące warunki – dziewięcioosobową grupą + my cztery, więc w sumie 13-niezły wynik – niekoniecznie pechowy!
10.01.2002 r.
Tak jak obiecywałam jestem po zbiórce. Mogę powiedzieć, że była to dobra zbiórka i gdyby nie ciągłe uciszanie moich kochanych chłopców to może wyszłaby jeszcze lepiej. Ale niestety nigdy nie może być idealnie. Może jak będę robić kiepskie zbiórki, to chłopcy będą grzeczni? Niestety są to tylko marzenia, bo oni mają tyle energii i zapału (którego mi chyba brakuje), że nawet zła zbiórka nie powinna ich znudzić. W ogóle nie mogę sobie z nimi poradzić. Krzyczą, chowają się, interesuje ich wszystko oprócz tego, co ja akurat mówię. Wiem, że chłopcy są bardzo żywiołowi, ale ja nie jestem w stanie pracować w takich warunkach!!!!!!!!!!! Zobaczymy, co będzie za tydzień.
A tak w ogóle to dzisiaj pierwszy raz na zbiórce była Ania moja druga przyboczna. Wyglądała na przerażoną zachowaniem chłopaków. Zobaczymy czy pojawi się również za tydzień…
(Ponieważ dzieciaki bawiły się świetnie i bardzo im się podobało, postanowiłam dołączyć konspekt tej zbiórki. Może komuś się przyda.)
[5 Gromada Zuchowa „Leśne Ludki” podczas zbiórki wigilijnej szczepu z Józefowa – 20 XII 2001]
17.01.2002r.
Chyba pójdę do psychiatryka, bo nie było nic gorszego na świecie od dzisiejszej zbiórki. Postanowiłam przerwać cykl zbiórek z Prawa i (ponieważ była to ostatnia zbiórka przed feriami zimowymi) zrobić ją trochę luźniejszą-taką zbiórkę „o niczym”. W pierwszej wersji były śpiewanki, ale moja gitarra odmówiła posłuszeństwa-zerwała się struna-(ona też ma dosyć chodzenia na zbiórki). W efekcie wylądowaliśmy w pobliskim lesie. Mogliśmy spokojnie wyjść, bo była także Agnieszka-opiekun naszej gromady. Niestety Ania nie zaszczyciła nas swoją obecnością, ale podobno jest chora, więc jej wybaczam.
Na wieść, że wychodzimy do lasu dzieci się bardzo ucieszyły zwłaszcza chłopcy, a było ich aż ośmiu (boli), my w sumie też, bo myślałyśmy, że przez godzinę pobytu na świeżym powietrzu w lesie moje kochane zuszki się zmęczą, a może nawet pogubią i będzie można przeprowadzić spokojnie dalszą część zbiórki. Niestety nasze przypuszczenia się nie sprawdziły, a nawet zadziałały w drugą stronę.
W lesie były nie do zniesienia. Chowali się za krzaki jałowca, chcieli chodzić po drzewach, ślizgać się, dobrze, że śnieg był zmrożony to nie mogli się nim rzucać. W efekcie więcej do lasu nie pójdziemy!!! Jak wróciliśmy do szkoły to zaczęły się wycieczki do ubikacji. A taka wycieczka jest najlepsza na to, aby się zawieruszyć i uciec druhnie. Super zabawa!!!! Drugą ulubioną rozrywką jest chowanie się pod stertą kurtek. Po prostu wspaniale. Z utęsknieniem patrzę na zegarek-ufff zostało jeszcze 25 minut, więc zaczęliśmy, o przepraszam, próbowaliśmy zacząć robić z nimi instrumenty na poferyjne śpiewanki (jak gitarra będzie chciała przyjść). Trochę się tym zajęli, ale doszło do tego, że jest tylko jedna taśma klejąca a chętnych sześciu. Wtedy dowiedziałam się, że zuchy nie znają pojęcia „kolejka”. Szkoda!!!
Odetchnęłam z wielką ulgą, gdy wskazówka mojego zegarka przeszła godzinę 17.30. Jeszcze krótkie spotkanie z rodzicami i mogę iść na długą rekonwalescencje, gdzieś się zaszyć, żeby mnie nie znaleźli.
!!!!!!!!! MAM FERIE !!!!!!!!!
W poniedziałek zaczynam nieobozówkę. Jest to moje zadanie na przewodnika (wycieczek pieszych). Mam nadzieję, że przyjdzie więcej spokojnych dziewczynek, które chociaż siedzą w jednym miejscu i słuchają, co się mówi. Boże dopomóż!!!
Do poniedziałku. Na razie!
Karolina Śluzek
Jedziemy na biwak. Zapamiętaj, że za cały biwak jesteś odpowiedzialny TY
biwak (fr. bivac ze szwajc., niem. Biwacht ‘dodatkowy patrol nocny’) 1. odpoczynek lub nocleg w namiotach podczas wycieczki. 2. miejsce tego odpoczynku lub noclegu.
W poprzednim wydaniu “Przecieku” pozwoliłem sobie popełnić kilka uwag, które moim zdaniem, mogłyby przyczynić się do ułatwienia organizacji biwaku. Podsumowując poprzedni artykuł: 1 – zaplanuj dokładnie cały biwak, 2 – oszacuj czas potrzebny na dojazdy i wędrówkę, 3 – przygotuj dokumenty i 4 – przygotuj uczestników.
PRZYGOTOWANIA
Zapamiętaj, że za cały biwak jesteś odpowiedzialny TY. Nawet jeśli rozdzieliłeś zadania na przybocznych, to w razie niepowodzenia harcerze i rodzice będą obwiniać Ciebie. Musisz nadzorować przygotowania. Nie pozwól na to, aby trasa została przygotowana bez Twojej wiedzy. Upewnij się, że noclegi zostały zarezerwowane, a jeśli jedziesz pod namioty, to na miejscu nie okaże się, że w środku jest zgniły materiał, albo niekompletny stelaż. Ale nie rób tego sam. Pozwól działać Twoim harcerzom, albo kwatermistrzowi pod Twoim czujnym okiem. Unikaj jednak jak ognia “patrzenia na ręce”. Dyskretna obserwacja, albo rzut okiem już po rozstawieniu namiotów przed wyjazdem pozwoli Ci ocenić, czy wszystko w porządku.
Jeśli dawno nie używaliście namiotów – może warto przed wyjazdem gdzieś dalej (np. w góry) zorganizować biwak w najbliższej okolicy – nawet taki jednodniowy. Pozwoli to sprawdzić, czy sprzęt, który na pierwszy rzut oka wygląda dobrze, faktycznie jest sprawny. Jeśli jest sucho i słonecznie – warto polać namioty wodą – upewnimy się, że nie przemakają.
Jeśli przygotowaliście trasę wg. mapy – skontaktuj się z najbliższym biurem PTTK i upewnij, że trasa jest na wasze możliwości. Bardzo często (szczególnie w górach) trasa, która wydaje się łatwa do przejścia, okaże się przeszkodą nie do przebycia. Dobrą alternatywą jest korzystanie z opracowanych tras, które znajdziecie na odwrocie mapy lub w przewodnikach (szukajcie jak najnowszych). W żadnym razie nie zgadzaj się na skróty lub wędrówki po nieznanym terenie poza szlakiem.
BEZPIECZEŃSTWO
Niezależnie od podziału obowiązków pamiętaj, że to Ty będziesz się tłumaczył rodzicom za złamaną nogę harcerza, czy skaleczenie harcerki. Coś, co dla Ciebie może być głupstwem w oczach rodziców urasta do zagrożenia życia.
Podstawowa zasada. Policz uczestników biwaku. Najlepiej razem z opiekunami. Albo jeszcze lepiej nadaj każdemu numer w szeregu. Gdy będziesz miał problem z szybkim sprawdzeniem, czy wszyscy już dotarli na szczyt, wydaj komendę “odlicz”. Każdy wypowie swój numer. Jeśli kogoś zabraknie – odliczanie zatrzyma się przedwcześnie.
Jeśli idziecie zwiedzać ruiny średniowiecznego zamku, a nie ma tam przewodnika – wysil swoją wyobraźnię. Staraj się być zawsze dwa kroki przed swoimi harcerzami. I to nie tylko dosłownie (chociaż to też jest ważne), ale także pod względem pomysłów. Musisz tak dobrze znać członków swojej drużyny, żeby wiedzieć kiedy mogą wpaść na pomysł berka na samym szczycie wieży zamku, albo coś równie “śmiesznego”. Nie przerywaj harcerzom niebezpiecznej zabawy, mówiąc, że ktoś może złamać nogę. Zaproponuj wcześniej coś równie atrakcyjnego, ale bezpiecznego. Jak wyczuć kiedy zabawa może nie być bezpieczna? Nie wiem. Czasem to się po prostu czuje. Jedno jest pewne – obserwuj wszystkich uczestników biwaku, a jeśli masz stuprocentowe zaufanie do przybocznych – określ miejsce w szyku – Ty idziesz na początku, a przyboczny na końcu.
Jeśli masz jechać pociągiem i w ostatniej chwili wbiegasz na peron – nie decyduj się na wsiadanie do wagonu, póki nie będziesz miał na peronie wszystkich. W połowie drogi może się okazać, że jeden z Twoich harcerzy ma problemy z nadwagą i został daleko w tyle. Jeśli każdy zna swój numer – wystarczy szybkie odliczanie.
SPRZEDAJ SIĘ 🙂
Po biwaku warto zadbać o jego podsumowanie. Zastanówcie się, czy wszystko było w porządku. Czego nie udało się zrealizować, a co zrealizowaliście nie planując tego wcześniej. Napisz artykuł (albo pozwól to zrobić harcerzom) do lokalnej gazety i do “Przecieku”. Zrób w szkole gazetkę ze zdjęciami z Waszej wyprawy – to też sposób na nabór nowych harcerzy.
Tomek Grodzki
Zastęp – harcerska rodzina
Redakcja “Przecieku” na jednym ze swoich środowych dyżurów postanowiła pogrzebać nieco w naszej hufcowej bibliotece.
Oczom naszym ukazało się kilka numerów starej harcerskiej gazety -”Świata Młodych”. Ktoś ją jeszcze pamięta? To właśnie w tej gazecie debiutował słynny Tytus de Zoo. Ale kto w dobie pokemonów ma głowę do takich starych komiksów?
Dziś prezentujemy Wam tekst o zastępie. Uznaliśmy go za interesujący, chociaż niektóre fragmenty nas nieco zdziwiły. Tekst pochodzi z numeru z kwietnia 1984 roku, czyli jest starszy od większości naszych drużyn…
Zastęp, to harcerska rodzina. Ale różne bywają rodziny – jedne się kochają, inne stale kłócą. Wy dążyć powinniście do tego, aby być rodziną wzorową, maksymalnie zżytą, rozumiejącą się bez zbędnych słów. A przede wszystkim rodziną trwałą.
Dh Władysław Szczygieł w książce „Jak prowadzić zastęp harcerski”pisze: ,Zwróć uwagę, Druhu . Zastępowy, w pracy swojego zastępu na stałość jego składu. Zastęp, w którym członkowie zbyt często się zmieniają, przyrównują harcerze do tramwaju. Jedni wstępują, drudzy występują, bo się znudzili i szukają innych zastępów lub organizacji (…) Pamiętaj, że lepsza jest słaba nawet praca w zastępie stała, niż zmiana członków zastępu co kwartał i brak w ten sposób ciągłości i stałości pracy”.
Co robić, by być zastępowym, a nie motorniczym? W tym też pomoże obrzędowość…
Nigdzie nie jest powiedziane, że zimowe zbiórki zastępu muszą koniecznie odbywać się w szkole. Przecież jeśli mamy stanowić harcerską rodzinę, jeżeli mamy znad się wszyscy jak łyse konie, musimy także bywać u siebie w domu. A wiec spróbujmy zbiórek „domowych”. Rzecz jasna nie w każdym mieszkaniu są warunki do prowadzenia musztry zastępu, harców, nie wszędzie jest kominek. Zbiórki domowe muszą mieć zupełnie inny charakter, tak jak inny mają cel. Bo główny ich cel to poznanie się z rodzeństwem harcerzy, a zwłaszcza z najlepszymi i niezastąpionymi przyjaciółmi zastępu – rodzicami. Wspólnie wypita herbatka, nawet jeżeli musimy w tym celu stłoczyć się w pokoiku typowego M3, zbliża bardziej niż najpiękniejsze przemówienie drużynowego do rodziców zgromadzonych na szkolnej wywiadówce.
Może przy okazji stwierdzimy, że ktoś z naszych kolegów ma wyjątkowo trudne warunki mieszkaniowe. I świetnie, bo o takich sprawach trzeba wiedzieć – i może czasem uda mu się jakoś wspólnymi siłami pomóc, ot, choćby zaprosić na wspólne odrabianie lekcji. A musztrę zastępu i harcerskie gry . . możemy przepro-wadzić na podwórku przed domem.
IMIENINY
W prawdzi-wie zżytym zastępie nie wyobra-żam sobie sytuacji, żeby czyjeś prywatne święto, imieniny lub urodziny, przeszło niezauważone. Symboliczny prezent, zaśpiewanie wspólnie „Sto lat”, podrzucenie solenizanta pod sufit harówki – wszystko to niewiele kosztuje, a cieszy. Może zastęp opracuje stały „rytuał” imieninowy? Albo przeciwnie – za każdym razem inaczej, żeby była niespodzianka…
Oczywiście podobnie święcimy harcerskie zaszczyty naszych kolegów z zastępu, np. mianowanie na kolejny stopień.
PRZYJĘCIE DO ZASTĘPU
Zanim kandydat na harcerza złoży Przyrzeczenie i otrzyma pierwszy stopień, musi przejść okres próbny. Oczywiście przez ten czas pracuje w zwykłym zastępie, do którego trafia jako ktoś obcy, nieznany. Źle, jeśli odniesie wrażenie, że jest również niechciany. Często nie zastanawiamy się, czy nasz nowy kolega przejdzie zwycięsko próbę, czy zostanie pełnoprawnym harcerzem. Na początku trzeba odnosić się do niego szczególnie serdecznie. Możemy ustanowić w zastępie rytuał przyjmowania nowicjusza, „obmywania go z brudów” cywilne, nieharcerskiego żywota. Obrzęd ten nie może być zbyt pompatyczny – na serio będziemy witać nowego harcerza dopiero po Przyrzeczeniu. Nie może też być zbyt rubaszny ani złośliwy, aby kandydata nie odstraszyć. Najlepiej zrobić to na wesoło. Ważne, aby zakończyć obrzęd w zupełnej harmonii, rodzinnie.
Na przykład:
W zaciemnionej harcówce, w kręgu spowitych w peleryny harcerzy, zastępowy z namaszczeniem zapowiada nowicjuszowi trzy próby, przez które będzie musiał przejść tego wieczora. Są to próby ognia, wody i krwi. Próba ognia polega na zapaleniu zapałki i spaleniu jej do końca bez rzucania na podłogę. Trzeba umiejętnie chwycić płonącą jeszcze zapałkę za zwęgloną jut część drewienka, jeśli się to nie uda, próba grozi najwyżej lekkim oparzeniem. Próba wody wygląda bardziej tajemniczo: kandydat klęka przy pełnej miednicy i prowadzony przez mistrza ceremonii wykonuje możliwie najbardziej skomplikowane rytualne gesty. Tymczasem któryś z harcerzy niespodzianie… wlewa mu za kołnierz pół szklanki zimnej wody. Próba krwi robi największe wrażenie. Mistrz, ceremonii wymachuje przed nosem delikwenta ogromnym, rzeźnickim nożem (może być upaćkany czerwoną farbą, mrucząc groźne zaklęcia. W kulminacyjnym momencie przerażony kandydat zostaje poczęstowany porcją smakowicie przysmażonej kaszanki…
Po zakończeniu próby siadają wszyscy przy wspólnym stole i opowiadają o najciekawszych, chwilach z dziejów zastępu, przegryzając pączkami, kupionymi na tę okazję.
KRONIKA ZASTĘPU
To też coś, co tworzy atmosferę zastępu. Kronika, w odróżnieniu od reprezentacyjnej kroniki drużyny, jest sprawą wewnętrzną, rzekłbym nawet intymną naszego grona, przeznaczoną tylko dla swoich. Za to umieszcza się w niej wszystko! Opisy najciekawszych zbiórek i najzabawniejsze powiedzonka, wklejone bilety z wycieczki, suche liście, źdźbła siana, na którym spał zastęp podczas biwaku i rozgniecione komary. które tak dawały się we znaki na zwiadzie. Może się tam znajdzie karykatura drużynowego i… odcisk nowego buta zastępowego, słowem: co kto chce. Panuje absolutna wolność słowa i swoboda technik graficznych. Jak pisał po łacinie Julian Tuwim „cicer ***** caule”, czyli groch z kapustą. Ale ma to swój urok.
KSIĄŻECZKA ZASTĘPU
A to już coś dziwnego. Wiadomo książka musi być. Ewidencja harcerzy, kontrola wpłaconych składek, lista obecności na zbiórkach, plan zamierzeń i uwagi o jego realizacji. Czysta biurokracja, co z tym może mieć wspólnego obrzędowość?
Otóż ma jak najbardziej! Właśnie od zwyczajów zastępu zależy, czy książeczka będzie pomocą w pracy (narzuca systematyczność i dokładność – bardzo istotna rzecz), czy narzędziem rozpasanej biurokracji.
No bo, tak: ewidencja harcerzy, informacje o ich wieku, adresie, stopniu harcerskim są przecież niezbędne zastępowemu. A że to nudne? można zapis ożywić. Na przykład dodać jeszcze parę rubryk mniej niezbędnych, za to wesołych: odcisk palca, numer buta, wymarzony zawód, ulubiona potrawa, wreszcie własnoręczna karykatura, „autoportret” harcerza. Wypełniamy starannie te poważne rubryki, a pozostałe na wesoło, ale z pomysłem.
Lista obecności. Przecież nie będziecie jej sprawdzali jak nauczyciel na lekcji. A z drugiej strony jut po miesiącu nie sposób spamiętać kto był na zbiórce, jeśli się tego nie zapisze. Więc powieście przy drzwiach harcówki tarczę i strzałki do rzucania. Kto przychodzi na zbiórkę rzuca do celu. Wpisuje się do książki nie „+” na znak, że był, lecz wynik rzutu. Po pół roku kto uzyska najmniej punktów (bo za nieobecność zero!) „funduje” niematerialną nagrodę zwycięzcy.
WSPÓŁZAWODNICTWO W ZASTĘPIE
Wszyscy jesteśmy rodziną, ale tak już w rodzinach bywa, że jednemu się chce, a drugiemu nic. Aktywność trzeba premiować. Tylko jak? Uścisk dłoni zastępowego? Pochwala przed frontem – co to za front, pięciu ludzi?
A może by tak na zakończenie każdej zbiórki (lub każdego miesiąca – przyp. MG) demokratycznie, w tajnym głosowaniu, przyznawać jakąś nagrodę najlepszemu? Ważne, by dekoracja odbywała się gromko i uroczyście, wobec całego zastępu.
Paweł Wieczorek
Tekst pierwotnie ukazał się w gazecie “Świat Młodych” w kwietniu 1984 roku.
Moj pierwszy raz 02/2002
9 stycznia 2002 r.
Właśnie mija okrągłe 47 dni odkąd odbyła się pierwsza zbiórka mojej pierwszej, własnej gromady zuchowej. Myślałam, że założyć gromadę, to taka przysłowiowa bułka z masłem, że jest to jak pstryknięcie palcami, ale myliłam się.
Zanim doszło do pierwszej zbiórki napotkałam na swojej drodze mnóstwo problemów. Pierwszym i chyba najpoważniejszym była moja była drużynowa, która nie chciała wypuścić mnie spod swoich skrzydeł.
Gdy pierwsze emocje opadły, pojawiły się (tym razem moje) wątpliwości. Czy ja się do tego nadaję? Rozmawiałam na ten temat z wieloma różnymi ludźmi, którzy dodawali mi otuchy i twierdzili, że na pewno sobie poradzę. Powiem szczerze, że chociaż prowadzę gromadę już ponad miesiąc (nie długo, ale coś), to do tej pory zadaję sobie to pytanie. Tak jest każdego tygodnia, co czwartek.
W czwartek przychodzi zbiórka i cała niepewność mija. Potem pamiętam tylko jak fantastycznie się dzisiaj bawiliśmy, nie tylko dzieciaki, ale ja również. Wydaje mi się, że na tym to właśnie polega, żeby bawić się razem z nimi, bo wtedy odnawia się więź i czujemy się wszyscy jak jedna gromada.
Kolejny z tzw. „problemów startowych” rozwiązał się sam. Mam tu na myśli przybocznych. Nie musiałam ich szukać osobiście, bo to one znalazły mnie. Po prostu dostałam propozycję współpracy. Powiem wam w sekrecie, że już od kolonii zuchowej nosiłam się z zamiarem założenia własnej gromady, ale nie umiałam uwierzyć w siebie i powiedzieć sobie, że ja też coś potrafię zrobić.
Ze znalezieniem szkoły nie było problemu, ale z zuchówką niestety nie poszło tak łatwo, „bo szkoła nie ma pomieszczeń”. Co prawda obecnie dzielimy pomieszczenie z harcerzami, ale jest ono kompletnie nieprzystosowane do pracy z zuchami. One potrzebują przestrzeni, miejsca do zabaw, a niestety nasza zuchówka jest małą kiszką. Ale jakoś sobie poradzimy.
Nie wszystkie zbiórki były takie piękne i wspaniałe. Do tych muszę zaliczyć tzw. zbiórkę naborową. Zły humor miałam już od rana (zbiórka była w sobotę), ponieważ była okropna pogoda, a spotkanie miało odbyć się w lesie. Mogła być naprawdę wspaniała zabawa, ale niestety z siłami natury nie mogłam zwyciężyć. Zanim doszłam do szkoły byłam już bardzo zdenerwowana. Udało nam się jakoś przenieść „pomysł leśny” do szatni, dopiąć wszystko na ostatni guzik i czekać na dzieci. No właśnie dzieci. To, co tego dnia było najważniejsze. Pojawiły się w bardzo okrojonym składzie. Przyszło tylko dwoje. Myślałam, że się załamię, ale zbiórkę należy poprowadzić nawet wtedy, gdy jest tylko jeden zuch. Muszę przyznać, że była to ciekawa zbiórka, bo harcerzy pomagających mi w realizacji było prawie pięć razy więcej niż zuchów. Ale było sympatycznie i zuchy powiedziały, że im się bardzo podobało. Wiem, że powinnam się cieszyć, ale ja byłam załamana. Prawie trzy miesiące przygotowań, spotkań, planowania i nagle wszystko się wali. Wtedy chciałam to wszystko rzucić, zostawić, a najlepiej zapomnieć, że miała w ogóle powstać jakaś gromada. Ale wtedy pomyślałam o tej dwójce i tym trzecim, który nie mógł przyjść, bo był chory i stwierdziłam, że może warto, chociaż dla nich.
I wtedy ustaliłyśmy termin następnej zbiórki…
Następne odcinki w kolejnych numerach Przecieku. Szukajcie!!!
Karolina Śluzek
Jedziemy na biwak
Każda porządna drużyna harcerska (a coraz częściej i gromada zuchowa) uważa za punkt honoru przynajmniej raz w czasie roku harcerskiego wybrać się na biwak. Jeśli harcerzy nie stać na zimowisko, to bardzo często zdarza się to podczas ferii zimowych.
Często drużyna jedzie na biwak, bo będzie można się powygłupiać, a może przy okazji coś ciekawego się wydarzy. A to chyba nie tak powinno być.
Biwak jest wspaniałym narzędziem w rękach drużynowego, aby przygotować drużynę do większego przedsięwzięcia. Dlaczego nie wykorzystać biwaku jako formy przygotowania przed festiwalem piosenki? Dlaczego na biwaku nie poćwiczyć przed ogólnohufcową grą terenową? Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że nie będzie lepszej formy przygotowania harcerzy do obozu (albo zakończenia trwających dłuższy czas zadań przedobozowych).
Do czego zmierzam? Zbyt często daje się zauważyć organizowanie biwaków bez większego celu. Jako kolejnej zbiórki w ciągu roku. Czas spędzony podczas takiego wyjazdu może okazać się zmarnowany. To, że będzie ciekawy program, nie gwarantuje sukcesu. Biwak, podobnie jak gra terenowa, powinien mieć “fabułę”. A “fabułą” mogą być przygotowania do zimowiska. Wtedy biwak jest wykorzystany w stu procentach. Fakt, że udało się zuchów/harcerzy wyrwać spod opiekuńczych skrzydeł rodziców trzeba wykorzystać. Zróbmy na biwaku coś, czego nie da się zrobić na normalnej zbiórce.
Aby biwak miał szczęśliwy finał, należy zadbać o kilka spraw.
1. Zaplanuj wszystko to, co chcesz podczas biwaku zrobić. Napisz szczegółowy plan, który swój początek będzie miał w miejscu zbiórki, a ostatnim jego punktem będzie powrót na miejsce.
2. Oblicz czas. Nie określaj jeszcze godziny zbiórki. Stwórz sobie “oś czasu”, na którą będziesz nanosił wszystkie kolejne elementy. Operuj na początku ilością czasu potrzebną do realizacji tego konkretnego punktu. Gdy dojdziesz do miejsca, w którym godzina nie zależy od Ciebie (np. odjazd pociągu, termin dotarcia na nocleg itp.), wtedy nanieś to na swoją oś i ustal godzinę zbiórki (na wszelki wypadek podaj czas o kilkanaście minut wcześniej – ktoś się na pewno spóźni). Sytuacja się powtarza za każdym razem, kiedy podejmujesz decyzję na temat godziny rozpoczęcia zajęć (po nocy, po zaplanowanym dłuższym czasie odpoczynku itp.). Jadąc na biwak bądź pewien, że zdążysz zrobić wszystko, co zaplanowałeś.
3. Przygotuj dokumenty. To już nie jest zbędna biurokracja. Musisz mieć zgodę komendanta hufca na biwak. Nie będzie z tym problemu, jeśli przygotujesz odpowiednie dokumenty (karta biwaku – 2 egz., program biwaku z wyszczególnionym miejscem noclegu i podpisami odpowiedzialnych pełnoletnich osób, kopia polisy ubezpieczeniowej, lista uczestników i jakiś telefon kontaktowy).
4. Przygotuj uczestników. Brzmi dziwnie? Nigdy Ci się nie zdarzyło, że ktoś dzwonił w ostatniej chwili z pytaniem o godzinę zbiórki? Ile razy zapomniał zabrać menażki, albo niezbędnika (o legitymacji szkolnej nie wspomnę). Nawet jeśli to rajd dla harcerzy starszych – przygotuj i rozdaj odpowiednio wcześniej listę niezbędnych rzeczy oraz informację dla rodziców – gdzie was szukać. Zostaw też numer swojego telefonu komórkowego, a jeśli go nie masz – podaj telefon do hufca. Zaznacz jednak wyraźnie (można podkreślić na czerwono), że można dzwonić tylko w awaryjnych sytuacjach (unikniesz dwunastego pytania, czy już dotarliście na nocleg). Nie licz na to, że wszyscy wszystko zapamiętają. Przygotuj pisemną informację dla uczestników i drugą dla rodziców. Zadbaj o to, aby mieć aktualne telefony do domów twoich zuchów/harcerzy.
W następnym numerze ciąg dalszy przygotowań do biwaku.
Tomek Grodzki
Zwyczaje i obrzędy
8 lutego 2002 roku w Hufcu odbyła się zbiórka drużynowych i funkcyjnych. Zbiórka była poświęcona tradycjom w drużynie harcerskiej.
Dlaczego wszyscy ciągle mówią o tradycji? Dlaczego zwyczaje w naszych drużynach są takie ważne? Dlaczego powinniśmy przywiązywać dużą rolę do naszych obrzędów?
ZWYCZAJE I OBRZĘDY
Zwyczaje i obrzędy jakie obowiązują w drużynach harcerskich są tym, co nas odróżnia od innych organizacji. Dla harcerzy są bardzo ważne.
Czym są zwyczaje? To tradycyjne wzorce zachowań w drużynie. Obrzędy mają uroczysty, symboliczny charakter. Obrzędem jest więc złożenie przez harcerza Przyrzeczenia Harcerskiego. Zwyczajowo odbywać się to może pierwszej obozowej nocy. I to już będzie zwyczaj. Taka jest różnica między zwyczajem a obrzędem.
PO CO NAM TO WSZYSTKO?
Zwyczaje i obrzędy stanowią podstawę więzi poszczególnego harcerza z drużyną i harcerstwem. Świadomość tego, że każdy harcerz składa Przyrzeczenie i każdy zdobywa stopnie pomaga związać się z grupą, jaką są harcerze. Ludzie w wieku naszych harcerze mają szczególnie mocną potrzebę przynależenia do grupy. To po pierwsze.
Po drugie harcerze mają świadomość, że ich drużyna różni się od innych. Łatwiej im się utożsamić z drużyną kilkunastoosobową niż z dwustutysięcznych związkiem.
Po trzecie drużynowy może wykorzystywać zwyczaje do utrwalania pewnego modelu zachowywania się w określonych sytuacjach.
KIEDY ZWYCZAJ STAJE SIĘ ZWYCZAJEM?
O zwyczaju w drużynie można mówić wtedy, kiedy wszyscy jej członkowie postępują zgodnie z przyjętymi wzorcami. Jeżeli wszyscy harcerze w drużynie zaczynają zachowywać się podobnie w podobnych sytuacjach i kiedy dla wszystkich te zachowania mają taką samą treść, wtedy powstaje zwyczaj. Jeżeli danego kanonu powszechnie nie przestrzega się – wtedy o zwyczaju mowy być nie może. Ewentualnie może być mowa o zwyczajowym nieprzestrzeganiu jakiejś normy. 🙂
ZWYCZAJE WŁASNE I OGÓLNOHARCERSKIE
Zwyczaje i obrzędy można podzielić na własne i ogólnoharcerskie.
Ogólnoharcerskie to takie, które obowiązują wszystkich harcerzy (mundur, sztandar, proporce, kronika, symbole harcerskie, ognisko, formy pracy, Prawo Harcerskie, itd.)
Ciekawsze są takie, które obowiązują w określonych środowiskach. Zwyczaje wypracowane przez poszczególne drużyny, kręgi instruktorskie, zastępy. Takimi zwyczajami mogą być: numer i nazwa drużyny, sposób przyjmowania do grona harcerzy, forma przyznawania stopni, obrzędowe elementy zbiórek. Zwyczaje własne mają większą wartość, bo harcerze widzą jak powstają i sami wtedy troszczą się o ich istnienie.
DRUHNO DRUŻYNOWA! DRUHU DRUŻYNOWY!
To na Tobie spoczywa obowiązek dbania o funkcjonowanie obrzędów w Twojej drużynie. Zadbaj o świadome przestrzeganie obrzędów przez harcerzy, tłumacz im dlaczego są i dlaczego każdy z nas powinien im się poddać.
Pomyśl, które ze zwyczajowo przez Was powtarzanych czynności można zaklasyfikować do obrzędów drużyny i rozwiń je. Uświadom harcerzom, że te czynności są charakterystyczne tylko dla Waszej drużyny i właśnie one odróżniają Was od innych drużyn.
NIC NA SIŁĘ!
Nie produkujmy jednak zwyczajów na masową skalę. Nie każde powtarzane czynności spełniają kryteria zostania zwyczajem. Wprowadzenie danej sytuacji do kanonu obrzędów drużyny wymaga wykorzystania odpowiedniego momentu i nastroju.
Zwyczaj nie staje się zwyczajem przez zarządzenie czy mianowanie w rozkazie
Mirek Grodzki
Moja pierwsza próba
Przez kilka ostatnich dni, odkąd zostałam poproszona o opisanie moich wrażeń z realizowania zadań na stopień przewodnika, myślałam jak mam to zrobić. Wiem, co sądzę o swoich zadaniach i o ich realizacji, ale jak krótko i komunikatywnie to przekazać?
Jedno jest pewne – wydawało mi się, że to wszystko będzie dużo prostsze. Było mnóstwo momentów, kiedy sądziłam, że nie dam rady, że to już koniec, ale wtedy rozlegał się dzwonek telefonu, dzwonił ktoś, kto miał gotowe rozwiązanie mojego problemu. Ktoś, na kim mogę polegać! Tak było w przypadku festiwalu. Dziękuję Druhu!!! (Druh wie, że o nim mówie!) Z końcowego efektu „Wampiriady” jestem raczej zadowolona, ale czas przygotowań… hm, nie należał do najatrakcyjniejszych. Liczne potyczki ze sponsorami, którzy chcą, albo nie chcą rozmawiać; osobami, które przypominają jak wiele jeszcze trzeba zrobić. Jednak dzięki tym wszystkim ludziom udało się wygrać małą wojnę.
Już po festiwalu… Przede mną opracowanie, jako zadanie dla potomności, kalendarza z pomysłami dla drużynowego zuchów. Wydawało mi się, że wymyślenie kilku uroczystych zbiórek i ich opisanie nie będzie sprawiało tak wielkich trudności. Przecież dla każdego funkcyjnego to codzienność, a jednak… Poprosiłam kilka osób o pomoc, ale przecież są studia, praca, szkoła, rodzina, zbiórki, nie ma oryginalnych pomysłów, koncepcji, weny, jest za to nieoceniony brak czasu. Jak ja mogłam o tym zapomnieć?!? Szkoda, że tyle osób, od których oczekiwałam pomocy zawsze miało „coś” na głowie. Mogłabym to zrobić sama, byłoby to wtedy mniej atrakcyjne i urozmaicone, ale by było, ale przecież powiedziałam na pierwszej Komisji Instruktorskiej, że nauczę się współpracować z ludźmi i prosić ich o pomoc, a pokonanie swoich zahamowań daje dużo satysfakcji i motywacji na przyszłość.
Chciałam jednak, bardzo serdecznie podziękować osobom, które mi pomogły – DZIĘKI! Usłyszałam ostatnio bardzo mądre zdanie: „Człowieka można poznać po tym, jak dotrzymuje słowa, a nie po tym, co obiecuje”.
Ja obiecuję dołożyć wszelkich starań, aby sumiennie dokończyć zadania, zawarte w mojej próbie na stopień instruktorski. Instruktor ZHP – to brzmi dumnie.
Ewa Krzeszewska
P.s. Ten artykuł napisałam jeszcze w poprzednim roku, ale chyba jest nadal aktualny (z wyjątkiem tego, że kalendarz już powstał, a ja już przeżyłam ostateczne spotkanie z Komisją Stopni Instruktorskich!)
SYSTEM MAŁYCH GRUP
Założyciel skautingu, generał Robert Baden-Powell w podsumowaniu własnych doświadczeń podkreślał, że wychowanie większy skutek może odnieść w małych zespołach, gdzie młodzi ludzie, na ile to możliwe, sami odpowiadają za swój rozwój. Było to bardzo śmiałe i nowatorskie podejście do wychowania, na które nie zdecydowała się żadna inna organizacja. Generał Baden-Powell stosując metodę prób i błędów rozwijał i wykorzystywał metodę małych grup podczas pełnienia funkcji wojskowych. Pomysły przetestował podczas obozu chtopięcego na wyspie Brownsea.
Harcerze z Józefowa wykorzystali jeden tydzień ferii zimowych na zorganizowanie kursu zastępowych. Przyszli zastępowi uczyli się kierować pracą zastępu. Było to jednym z elementów programu zaktywowania systemu zastępowych. Jest on oryginalnym pomysłem harcerstwa na wychowanie. Przyjrzyjmy się dziś bliżej temu systemowi…
SYSTEM MAŁYCH GRUP
Założyciel skautingu, generał Robert Baden-Powell w podsumowaniu własnych doświadczeń podkreślał, że wychowanie większy skutek może odnieść w małych zespołach, gdzie młodzi ludzie, na ile to możliwe, sami odpowiadają za swój rozwój. Było to bardzo śmiałe i nowatorskie podejście do wychowania, na które nie zdecydowała się żadna inna organizacja. Generał Baden-Powell stosując metodę prób i błędów rozwijał i wykorzystywał metodę małych grup podczas pełnienia funkcji wojskowych. Pomysły przetestował podczas obozu chtopięcego na wyspie Brownsea, a potem wydał „Skauting dla chłopców (Scouting for Boys). Zaczęły powstawać pierwsze drużyny skautowe… i trwa to do dziś przez blisko 100 lat istnienia ruchu harcerskiego.
Dzisiaj, tak samo jak na początku XXw., chłopcy nadal tworzą własne „paczki”. Jest to naturalna forma organizacji, miejsce do pracy i zabaw. Wprowadzając system małych grup wykorzystujemy po prostu naturalne zdolności dzieci. Patrol i zastęp to jednostki, które są punktem wyjścia do wspólnych działań, w których chłopcy pracują razem jako równoprawni członkowie.
W takiej naturalnej grupie zrodzi się przywódca, który wyłoni się z grupy samoistnie lub zostanie przez nią wybrany. Czasami „kierownictwo” zmienia się i nie ma w tym nic niezwykłego. W zastępie przywódca może się czasem zmienić, bo z grupy wyłoni się nowy, innym razem nowy może być wybrany przez członków zastępu. By odnieść maksymalną korzyść z pracy systemem małych grup, trzeba przywódcy zastępu powierzyć prawdziwą odpowiedzialność, jaką miałby w naturalnej „paczce”. Jeśli dana jest tylko część odpowiedzialności, osiągane rezultaty są również częściowe. Założyciel skautingu twierdził, że głównym celem systemu małych grup jest powierzenie odpowiedzialności chłopcu, gdyż jest to bardzo dobra pomoc w pracy nad własnym charakterem. Generalnie, zastępowy musi mieć naturalne predyspozycje przywódcze, o czym należy pamiętać, jeśli chce się uzyskać rezultaty w pracy systemem małych grup.
System małych grup jest metodą, za pomocą której dzieci i młodzież pobudzane są do indywidualnego rozwoju fizycznego, intelektualnego, duchowego i społecznego poprzez dobrowolny udział w pracy i zabawie.
HARCERSKI ZASTĘP JAKO MAŁA GRUPA
Formowanie zastępów bazuje na naturalnej skłonności do łączenia się rówieśników w grupy.
Poprzez członkostwo w zastępie harcerz zostaje wciśnięty w jego działania; jego praca będzie doceniona, a nieobecność zauważona. Jego życie łączy się z innymi; on sam troszczy się o swoich kolegów i, co równie ważne, oni troszczą się o niego. Tylko mała grupa może zapewnić istnienie takich układów między harcerzami.
Poprzez angażowanie się z tygodnia na tydzień w pracę zastępu również osobisty wkład w te zajęcia – chłopiec czy dziewczynka zostają zauważeni przez swoich kolegów. Rozwija się wzajemne zaufanie, a w efekcie powierzane są coraz bardziej odpowiedzialne zadania. Dzięki temu harcerz może spełniać coraz ważniejsze role.
Przez wspólne działanie harcerze uczą się – każdy zgodnie z własnymi możliwościami, we własnym tempie. Niemniej wszyscy są zdolni do przeżywania nowych spraw we współpracy, dostosowując się do innych, budując wspólnotę. Razem uczą się zasad bycia w większej społeczności – klasie, miejscowości, własnej Ojczyźnie, w świecie.
Zaletą systemu małych grup jest to, że wszyscy uczą się od siebie nawzajem i nie jest tu potrzebna szczególna opieka czy nadzór dorosłych.
Zastępy zawsze rozwijają własną tożsamość i identyfikację – mają nazwę, proporzec, obrzędowość i własne, tajemne dla innych miejsce. Potrzeba odrębności jest ważna, choć sposób manifestowania swej inności wciąż się zmienia, zależy od decyzji samych harcerzy i środowiska, w którym działają. Poprzez wyraźnie zaznaczoną odrębność zastępu harcerze zyskują świadomość, czym on jest i są dumni z przynależności do grupy, którą sami stworzyli.
Nikt nie lubi, by mówić mu, co i jak ma zrobić i jakich dokonywać wyborów. Jest to prawda oczywista. Kierujemy się nią wybierając współpracowników, przyjaciół. Podobnie rzecz się ma z dziećmi. One także wolą się spotykać z ludźmi, którzy mogą się stać ich przyjaciółmi, a nie nadzorcami; działanie staje się wtedy przyjemniejsze i łatwiejsze. Młodzi ludzie lubią być razem, harcerz bardziej angażuje się w pracę, jeśli będzie mógł działać ze swoimi przyjaciółmi, ludźmi w tym samym wieku i na tym samym poziomie rozwoju, z podobnymi zainteresowaniami i zdolnościami.
KURS ZASTĘPOWYCH W JÓZEFOWIE
Kurs był zorganizowany przez 5 Dryżynę Harcerską „LEŚNI”. Wzięli w nim udział harcerze Szczepu im. R.G. Hamiltona w Józefowie (3 D.H. „ZAWISZACY” i 5 D.H. „LEŚNI”).
Kadrę kursu stanowili: Sylwia Strzeżysz, Marek Rudnicki, Michał Rudnicki, Mirek Grodzki.
Dziękujemy harcerzom ze Szczepu Harcerskiego „WAGANCI” oraz Dyrekcji Szk. Podst. nr 2 w Józefowie za udostępnienie miejsca na odbycie kursu.
Część 2
Wykorzystano materiały Centralnej Szkoły Instruktorskiej ZHP
Czym jest program pracy?
Czym jest program pracy? Jest zbiorem słów tworzących zdania w języku zrozumiałym dla czytających i dla tych, którzy będą go realizować [..] jest [tworem] zaplanowanym i przemyślanym. Opartym na wnioskach z poprzednich okresów, doświadczeniu, potrzebach, chęciach itd.
Zawiera cele zgodne z celami idei harcerskiej i elementami programu skautowego (rozwój fizyczny, społeczny, duchowy i intelektualny). Jest zrealizowany i podsumowany przez realizujących i biorących w jego realizacji udział.
phm. Dominika Wywrocka
była komendantka
Szkoły Instruktorów „Agrikola”
w hufcu Warszawa-Mokotów
Więcej czytaj na stronie http://208wdhiz.home.pl/zastep/