Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda prywatne życie superbohatera? Myślicie może, że opływa w luksusy i jest pełne przyjemności? I tu się mylicie!
Bycie uwielbianym przez tłumy herosem i posiadanie niezwykłych mocy to gigantyczne obowiązki, z którymi nie każdy potrafi sobie poradzić. Szczególnie, jeśli tak jak część występujących w filmie postaci jest jeszcze dzieckiem…
Tytułowy Iniemamocny i jego żona Elastyna mają bowiem trójkę pociech: córkę Violę i dwóch synów, Maksa i Jack-Jacka. Razem z nimi starają się wieść wzorowy i przede wszystkim normalny żywot przeciętnej szczęśliwej rodziny, a wszystko z powodu ustawy o ich rzekomej szkodliwości, która weszła w życie piętnaście lat wcześniej. Od tej pory ukrywają swoje nadprzyrodzone siły. Przynajmniej do czasu, gdy głowa rodziny dostaje szansę na powrót do wspaniałej przeszłości. Nie da się ukryć, że nie może on wytrzymać w szarej rzeczywistości urzędnika zakładu ubezpieczeniowego i szuka możliwości wyrwania się z niej.
Film (a właściwie bajka, bo „Iniemamocni” to film rysunkowy) zły nie jest. Powiedziałabym nawet, że ogląda się z przyjemnością, ale ze śmiechu nie pękłam, chociaż po zakończeniu filmu niewiele mi brakowało. Całość jest gites, ale koniec rozbraja, a ostatnie słowa głęboko zapadają w pamięć. Inaczej chyba jednak, niż chcieliby tego jego twórcy. Ale nic to. Ważny jest przecież efekt.
Całość, oczywiście, nie trzymałaby się kupy, gdyby nie polski dubbing (który okazał się przydatny, bo koleżanka do kina okularów nie wzięła). I tak oto w roli Iniemamocnego usłyszeć możemy Piotra Fronczewskiego, Elastyną jest Dorota Segda, Viola mówi głosem Karoliny Gruszki, Maks Filipa Radkiewicza, przyjaciel rodziny to Piotr Gąsowski, a do postaci ich wroga Syndroma głos podkładał Piotr Adamczyk. Wyszło naprawdę nieźle.
Na grafice w filmach animowanych, muszę przyznać, nie znam się ani trochę. Ale podobało mi się. I to Wam powinno wystarczyć.
A teraz, kochane dzieci, Ola powie Wam w jakim właściwie celu film został zrealizowany. Otóż szanowni wymyślający go ludzie chcieli pokazać nam siłę miłości i przyjaźni. To, że razem jesteśmy w stanie zdziałać zdecydowanie więcej niż w pojedynkę. Że prawdziwy talent jest wart więcej od najdroższych nawet gadżetów. Że aby być superbohaterem trzeba posiadać supermoce. I przede wszystkim, że nasze zdolności nie zależą od koloru skóry! Na pewno właśnie o to im chodziło.
I to by było na tyle. Bajeczka nie tylko dla tych najmłodszych, pouczająca i prawie inteligentna. Taka dla rozrywki. No i ta wspaniała końcówka. Dla niej warto obejrzeć film. Co tu dużo mówić Iniemamocni mocni są.
Ola Bieńko