Huh. To był nagły i zwariowany pomysł, który dopadł niespodziewanie po letargu zimowym. Zbliżał się ekstremalny rajd na orientację, czyli kwietniowy Harpagan.
Wwww.harpagan.gda.pl
Do przebycia „tylko” 100 km pieszo w 24 h, bądź 200 km rowerem w 12 h. Wielkości nierealne zważając, że śnieg leżał jeszcze pod koniec marca uniemożliwiając sensowny trening.
Należało więc rozruszać rozleniwione ciała i zapoznać ekipę z zasadami panującymi na tego typu imprezach. Padł termin: 03.04.2005 i ogólne reguły. Wykonawcą pomysłu stał się autor tego artykułu, czyli behem.
Z dzisiejszego punktu widzenia wiem, że organizacja całości przez jedna osobę to skrajny masochizm. Na szczęście wszystko przebiegło bez komplikacji i w założonym terminie: z zagipsowanym, wynudzonym kontuzja Yorkiem wirtualnie wytypowaliśmy punkty, które udało się odnaleźć w terenie i poznaczyć, symbole malowane farba wytrwały przez kilka dni, a w kulminacyjnym momencie karty startowe i mapy były gotowe. No i pogoda, lepszą ciężko sobie wyobrazić.
Jednak najważniejsze to to, że zawodnicy (w liczbie 19 sztuk) przybyli na start, bez nich cały wysiłek poszedł by na marne.
Trasa przebiegała po terenach MPK na wschód od Otwocka. Wstępnie policzona, najkrótszym wariantem dawała sumę około 80 km. Do zdobycia wyznaczono 15 punktów o różnej (od 1 do 3) wadze. W ręce uczestników w chwili startu trafiła czarno biała mapa 1:50K, wraz ze szczegółowym opisem PK. Założony został limit czasu na 6 h 30 min.
Zwycięskiemu zespołowi odnalezienie wszystkich
15 punktów i dotarcie do mety zajęło 4 h 58 min przebywając 95km, co uważam za doskonały wynik.
Behe