Przed ew. zmiana Bohatera Hufca

Gdy po ostatnim Zjeździe Hufca dowiedziałem się, o uchwale, która w konsekwencji może spowodować zmianę naszego Bohatera Hufca, zadumałem się. Informację tę przyjąłem z mieszanymi uczuciami. Dlaczego?

Sam zadałem sobie to pytanie. Przecież nigdy nie czułem z tym bohaterem większej więzi emocjonalnej. Ten bohater „był”, nosiło się plakietki na mundurze informujące, „Hufiec Otwock im. Bohaterów 1 Praskiego Pułku Piechoty, ale nie prowadzono, przynajmniej w drużynie do której należałem, większej akcji propagandowej na jego temat.

W hufcu chyba również nie, ponieważ nie przypominam sobie by na licznych Manewrach Techniczno Obronnych, w których brałem udział zadawano wnikliwe pytania związane z Bohaterem Hufca. Z tego powodu moja wiedza ograniczała się właściwie do tego, że 1 Pułk Piechoty wchodził w skład 1 Dywizji im. T. Kościuszki, pod dowództwem płk. Zygmunta Berlinga. Złożył przysięgę w rocznicę bitwy pod Grunwaldem tj. 15 lipca 19943r, na front wyruszył w rocznicę napaści hitlerowskiej na Polskę tj. 1 wrześnie 1943, a swój szlak bojowy rozpoczął od „zwycięskiej” bitwy pod Lenino 12 października 1943r. Z poległych w bitwie potrafiłem wymienić mjr Lachowicza, kpt. Wysockiego, por. Pazińskiego, któremu Otwock poświęcił ulicę gdzie obecnie mieszkam. Kpt. Wysocki za postawę w walce wśród przyznanych mu odznaczeń otrzymał Tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. Po latach, czytając jakiś artykuł w prasie o stoczonych potyczkach żołnierzy polskich z wkraczającymi na nasze tereny wojskami sowieckimi we wrześniu 1939r. natrafiłem na nazwisko kpt. Wysockiego, d – cę kompanii CKM, który walkami podjazdowymi dał się mocno we znaki najeźdźcy ze wschodu. Wtedy pomyślałem sobie, że może to właśnie ten Wysocki spod Lenino. Jeśli tak, to jego historia ułożyła się w typowo pogmatwany sposób dla wielu tysięcy Polaków w tamtym okresie.

Dalej moja wiedza na temat 1 PPP dotyczyła jedynie wiadomości o 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusz Kościuszki, w której składzie znajdował się i w szeregach której pułk walczył: o Warszawę, Wał Pomorski i Berlin. Same anonimowe lakoniczne informacje. Zacząłem więc trochę poszukiwać by poszerzyć zakres wiadomości w danej dziedzinie i dowiedziałem się np., że walki o warszawską Pragę rozpoczęte 10.09.1944 były następnym po Lenino poważniejszym zadaniem bojowym pułku. W cztery dni później pododdziały dotarły do Wisły w rejonie mostu Kierbedzia. Rozkaz nr 0375 Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej z dnia 20.11.1944r, nakazał by 1 pułkowi piechoty Armii Polskiej, który wyróżnił się w bojach o opanowanie twierdzy Praga, nadać nazwę „Praski” i odtąd nazywać go Praski Pułk Piechoty. Rozkaz podpisał Naczelny Wódz Armii Czerwonej Marszałek Związku Radzieckiego J. Stalin. I tu dodatkowa ciekawa informacja, że ranni w walkach o Pragę żołnierze 1 PPP byli leczeni w otwockich szpitalach. Jeśli tak to na naszym cmentarzu muszą znajdować się groby tych, którzy zmarli z ran zadanych w walce. Grobów żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego jest w Otwocku 330. Ilu z nich służyło w 1 PPP ? Dysponując imienną listą odznaczonych, harcerze 123 DH idąc od nagrobka do nagrobka spróbowali odszukać ich nazwisk. Wśród odznaczonych Brązowym Medalem „Zasłużonym na Polu Chwały” znależliśmy 6 nazwisk: szer. Bielkowicz Mikołaj szer. Grzesiak Antoni, szer. Grablewski Mikołaj, chor. Marciniszyn Stanisław, szer. Romaniuk Jana, st. szer. Tereszczuk Wasyl. Kim byli? Za co otrzymali odznaczenia bojowe? W jakich okolicznościach odnieśli śmiertelne rany? Nie wiemy. Jedno tylko jest pewne, że ci, których wymieniłem z późniejszymi niechlubnymi działaniami pułku nie mieli nic wspólnego.

Na bitewnym szlaku od Lenino do Berlina poległo 793 żołnierzy pułku, w tym 542 szeregowców, 178 podoficerów i 73 oficerów. Zmarło z ran 145 żołnierzy w tym 97 szeregowców, 28 podoficerów i 20 oficerów. Zmarło z chorób 28 żołnierzy, w tym 16 szeregowców, 9 podoficerów i 3 oficerów. Zaginęło bez wieści 627 żołnierzy, w tym 522 szeregowców, 91 podoficerów, 14 oficerów. Łącznie pułk stracił bezpowrotnie w ciągu wojennych dwóch lat 1593 żołnierzy.
Odznaczono:
– Krzyżem Virtuti Militari V klasy – 35 żołnierzy,
– Krzyżem Grunwaldu III klasy – 39,
– Krzyżem Walecznych – 593 w tym 102 dwukrotnie i 2 trzykrotnie.
– Złotym Medalem „Zasłużonym na Polu Chwały”- 3,
– Srebrnym Medalem „Zasłużonym na Polu Chwały”- 263 w tym 44 dwukrotnie i 2 trzykrotnie,
– Brązowym Medalem „Zasłużonym na Polu Chwały” – 1224 w tym 301 dwukrotnie, 60 trzykrotnie i 2 czterokrotnie.
– Tytułem Bohatera Związku Radzieckiego –2,
– Orderem Czerwonego Sztandaru- 14,
– Orderem Wielkiej Wojny Narodowej II stopnia – 20,
– Orderem Czerwonej Gwiazdy- 24,
– Medalem „Za Odwagę” – 36,
– Medalem „Za Bojowe Zasługi” – 22,
– Orderem Aleksandra Newskiego – 1,
– Orderem Sławy III stopnia – 7,
– Medalem Zwycięstwa – 34.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Przecież mnie też jest bliżej do bohaterów „Kamieni na Szaniec”, „Zośki”, „Parasola” czy innych pozytywnie zapisanych na kartach naszej historii i noszących Krzyż Harcerski. Mam jednak ogromne wątpliwości, co do ewentualnej decyzji zmiany Bohatera Hufca. Uważam, że „rany” II Wojny Światowej są zbyt jeszcze świeże. Bo jak powiedzieć rodzinom tych, którzy polegli czy stali się kalekami walcząc w szeregach 1 PPP, że my otwoccy harcerze przestajemy uważać ich za wystarczająco„dobrych” i że ich Krzyże Virtuti Militari czy Krzyże Walecznych nic nie znaczą?! Przecież to nie numer i nazwa pułku są naszym Bohaterem Hufca lecz ludzie, którzy w wielu wypadkach w walce z okupantem oddali swe, na ogół bardzo młode, życie. Może pora byśmy tych bohaterów poszukali.

W końcu oprócz gen. Juliana Filipowicza i żołnierzy poległych we wrześniu 1939 r. właśnie ci z 1 PPP leżą na naszym otwockim cmentarzu. Jeśli my zapomnimy o grobach tych, którzy tu spoczywają, to pamięć o 1 PPP zniknie na zawsze. Może tylko ktoś od czasu do czasu napisze w prasie lokalnej, że na otwockim cmentarzu znajdują się mogiły żołnierzy 1 Armii WP, żołnierzy zapomnianych z pusto brzmiącymi nazwiskami na tabliczkach nagrobnych., Zapomnianych, bo mieli nieszczęście oddać życie służąc nie w tej armii, co trzeba.
W zawiłościach dziejowych państwa polskiego Polacy walczyli tak dla słusznych jak i niesłusznych spraw. I dlatego zależnie od sytuacji dokonujemy uproszczonej kategoryzacji, że ci to „Polacy dobrzy”, a ci to „Polacy źli”. Weźmy np. Przewrót Majowy J. Piłsudskiego w 1926 r. Czy dobrymi Polakami były wojska, które opowiedziały się po stronie marszałka, czy wojska wierne konstytucji i legalnemu rządowi? Po obydwu stronach były ofiary. Innym przykładem są Legiony Dąbrowskiego użyte do tłumienia powstania murzynów na San Domingo. Czy w oddziałach tych służyli dobrzy Polacy? Są to smutne i tragiczne losy naszego kraju i narodu. Takich przykładów można przytoczyć wiele.

Intencją mojego artykułu, przed podjęciem ewentualnej decyzji odnośnie zmiany Bohatera Hufca, jest chęć podjęcia polemiki na ten temat. Chciałbym byśmy uczciwie rozważyli wszystkie za i przeciw. Na tyle na pewno żołnierze 1 PPP zasłużyli.

Kończąc przytoczę wycinek artykułu ppłk w st. spocz. Mieczysława Brzezińskiego piszącego: „My, Polacy nie sfałszowaliśmy tysięcy polskich grobów rozsianych po calutkim świecie. A że bijąc się „za naszą i waszą”, niekoniecznie wywalczyliśmy swoje i dla siebie. To jest polityka, na którą żołnierz wpływu nie miał i po dziś dzień nie ma.”

Pwd. Michał Bany

Biała Sowa: został już tylko luty

W numerze 6 Przecieku, z lutego bieżącego roku, z dużym zainteresowaniem przeczytałem felieton Marysi Mikulskiej, którego tytułem była wypowiedź Jerzego Berkeley: „Mało ludzi myśli, ale każdy chce mieć swoje zdanie”. Jest w nim o rewizjonizmie historycznym, o trudnościach związanych z dążeniem do obiektywizmu w pracy historyka, a praktycznie o niemożności dojścia do jednej, absolutnej Prawdy. Truizmem będzie twierdzenie o słuszności tych spostrzeżeń.

W moim bloku mam wspaniałego sąsiada, z którym często dyskutujemy, a właściwie wzajemnie się utwierdzamy w słuszności naszych poglądów na historię, politykę, polityków, aktualne wydarzenia. Mam też wielu innych sąsiadów, z którymi próbuję czasem rozmawiać na różne tematy, ale po przemyśleniu treści i sensu tych rozmów, dochodzę do wniosku, często, nie da się ukryć, przy wydatnej pomocy żony, że czas poświęcony tym rozmowom był czasem bezpowrotnie straconym. Zatem, w kolejnej rozmowie na klatce schodowej z moim wspaniałym sąsiadem, nie bardzo zaskakuje mnie jego odkrycie, że któryś z naszych sąsiadów ma zupełnie inny pogląd, np. na dokonania SOLIDARNOŚCI. Właśnie kilka dni temu, widząc mnie schodzącego po rower do piwnicy oświadczył, że sąsiad IKS stwierdził, że tych SOLIDARUCHÓW to najchętniej by powywieszał na suchej gałęzi za to, co zrobili z Polską. Za to rozprzedanie za grosze majątku narodowego, za stracone kopalnie, huty i banki, za penetrację zagranicznego kapitału, za kolosalne bezrobocie.

Nie po raz pierwszy usłyszałem te argumenty, bo często słucham nie cenzurowanych wypowiedzi słuchaczy znanego radia z Torunia, którzy bardzo często wypowiadają te same zdania na antenie, śmiało można powiedzieć ogólnoświatowej. Na cały świat rozchodzą się fale radiowe niosąc cytowane wyżej oskarżenia pod adresem SOLIDARNOŚCI, Wałęsy, Krzaklewskiego, całego ruchu zainicjowanego w Sierpniu 1980 roku.

Dlaczego piszę nazwę miesiąca z wielkiej litery? Bo nie mogę zmusić moich palców, by uderzyły w małą czcionkę bez jednoczesnego naciśnięcia klawisza CAPS LOCK. Tak samo piszę o Maju 1791, Listopadzie 1830, Styczniu 1863, Listopadzie 1918, Wrześniu 1939, Sierpniu 1944, czy Grudniu 1970. Niektórzy dodają Marzec 1968, Czerwiec 1976, a już nikt nie pisze o Październiku 1917!

Uważny, lub złośliwy czytelnik stwierdzi, że już tylko luty nam został do pisania małą literą. Ale zostawmy te miesiące, bo należałoby rozpocząć nowy wątek.

Wróćmy do rozważań o SOLIDARNOŚCI i jej dokonaniach, bo coraz częściej przekonuję się, że pamięć ludzka jest niesamowicie wybiórcza, zwłaszcza po 25 latach! Tak, tak Gerwazeńku, to już ćwierć wieku minie w sierpniu bieżącego roku od tamtego zrywu narodu, który w ostatecznym efekcie zmienił świat! Ówcześni przedszkolacy przekraczają dzisiaj trzydziestkę. Ówcześni decydenci są czcigodnymi staruszkami, lub ich już nie ma na tym najlepszym ze światów, ale zdążyli zdrowo namieszać w głowach moim rodakom przez te dwadzieścia pięć lat, korzystając z wywalczonej wolności słowa, której przeciwnikami byli przez całe swoje życie. Niejaki Jerzy Urban, osławiony rzecznik prasowy ówczesnego rządu nie próżnował, wydając niemniej osławione NIE. Nie próżnowali ówcześni politycy pisząc pamiętniki wydawane w dużych nakładach przez wydawnictwo BGW i wiele innych.

Zatroszczyli się także o utrzymanie w swoich rękach najpotężniejszego medium, jakim bezsprzecznie jest telewizja. Po pozbyciu się z niej tzw. pampersów Walendziaka, zostali „sami swoi” (czyli ludzie z przeszłością w komunistycznym systemie) dzięki m. in. prezesowi Kwiatkowskiemu i jemu podobnym orędownikom poprawności politycznej. A któż powołał pana Kwiatkowskiego? Osobiście prezydent wszystkich Polaków, cieszący się ogromnym uznaniem narodu. Wystarczy spojrzeć na wyniki sondaży (Ostatnio Aleksander Kwaśniewski traci w sondażach. Niektórzy przy tej okazji mówią, że na szczęście, inni, ze niestety. My niestety mówimy, że na szczęście – przyp. Redakcji).

Do tematu SOLIDARNOŚCI wrócę, bo muszę to uczynić w roku jubileuszu Sierpnia 1980. Bardzo bym chciał poznać Wasze sądy o tym ruchu, o wydarzeniach mu towarzyszących, o ich konsekwencjach. Zatem do spotkania na łamach kolejnych numerów Przecieku.

Wasza Biała Sowa



Z listu abp. Józefa Życińskiego na drugą niedzielę Wielkanocy:

W sierpniu Polska będzie dziękować Bogu za przemiany zapoczątkowane przez sierpniowy zryw robotników Wybrzeża oraz powstanie „Solidarności”.

(…) Niestety, nie wszyscy potrafią docenić wielkość tego dziedzictwa. Spotykamy komentarze sugerujące, iż przemian tych dokonali głównie tajni współpracownicy i agenci służb specjalnych. W imię chrześcijańskiej odpowiedzialności za prawdę nie traktujmy serio tych komentatorów, którzy utrzymują, że dla polskiego przełomu ważniejsze były spiskowe kontrakty niż działanie Ducha Świętego rozpalającego w utrudzonych duszach poczucie godności, wolności i męstwa. (…)
Niewątpliwie w powojenne dzieje Polski wpisany jest również dramat zdrady. Niemoralne pozostają działania tych, którzy usiłowali robić kariery, pisząc donosy na bliskich. Za ujawnieniem dokumentów ukazujących te bolesne karty opowiadali się polscy biskupi już dziesięć lat temu (…). Wiele środowisk ujmuje życiowe tragedie w kategoriach sensacji, nie zwracając uwagi na to, iż nie wolno nam nikogo oceniać tylko z tego powodu, że jego nazwisko znalazło się w katalogu, w którym wymieszane są nazwiska zarówno bohaterów, jak i oprawców oraz zwykłych donosicieli.

(…) Zechciejmy dostrzec osoby, które czekają na gest solidarnej miłości. W małych miasteczkach klimat podejrzeń może narastać wokół osób, które mają nieszczęście nosić takie samo nazwisko jak ktoś wymieniony w rejestrze w internecie. Trzeba wyrazić naszą solidarność z nimi. Inną grupę wymagającą chrześcijańskiej troski stanowią osoby, które pod wpływem szantażu lub zastraszenia podjęły niemoralną współpracę z organami władzy, potem zaś odważnie ją zerwały. Nierzadko całe ich życie bywa oceniane z perspektywy okresu, który one uznały już za swą winę. Gdyby równie krytyczny styl ocen przyjęto w Ewangelii, syn marnotrawny pozostałby na zawsze czarnym charakterem, w stronę jawnogrzesznicy skierowano by natomiast kamienie, nie zaś krzepiące: „Idź i od tej chwili już nie grzesz”. Przypowieść o zagubionej owcy, której odnalezienie przyjmują z radością pasterz i cała wspólnota, uczy nas przebaczenia dla skruszonych.

Zmagania ze stopniem

Ponieważ nie jestem osobą, która pracuje na bieżąco z próbami na stopnie wędrownicze pomyślałem, że to co napiszę będzie bardziej wiarygodne, jeśli oprę się na tym, czego osobiście doświadczyłem. Stąd tekst poniższy ma charakter nieco ekshibicjonistyczny bo odsłania pewne moje własne przeżycia i różne – mniej lub bardziej mądre decyzje na mojej wędrowniczej drodze.

Kiedy działałem jeszcze jako członek drużyny harcerskiej (48 DH) obowiązywał w ZHP nieco inny system stopni i podział na dwie główne grupy – harcerzy i harcerzy starszych. Przyznam się, że na początku się starałem – pierwszy stopień – ochotnika, zdobyłem w roku 1987, kolejne (tropiciel i odkrywca) w następujących po sobie latach.

Przyszła w końcu jesień roku 1989-go, w którym (w okolicznościach tak bezsensownych, że szkoda tego opisywać) otrzymałem stopień wędrownika. Oznaczało się go wówczas jedną gwiazdką na naramienniku. Byłem bardzo dumny z tego stopnia – z tego co pamiętam było ich w hufcu totalnie mało. Do pełni szczęścia brakowało mi porządnej gwiazdki na naramiennik – z pomocą przyszedł Kuczyn, który przywiózł mi ten deficytowy produkt prosto z ZSRR (gwiazdka oficera Armii Radzieckiej!).

Piszę ten nieco historyczny wstęp aby uzmysłowić sobie i innym, że bardzo ważny jest pewien ciąg w zdobywaniu stopni. Takie parcie do góry, zacięcie i ambicja by rozwijać się coraz bardziej. Bo jak inaczej ukazać innym, że harcerstwo jest dla mnie ważne. Że nie jestem byle kim, że już dużo potrafię, znam różne techniki, jestem osobą która widziała niejedno i niejedną przygodę przeżyła. To takie zdrowe pochwalenie się swoimi umiejętnościami – nie ma ono nic wspólnego z samochwalstwem i puszeniem się. Bo przecież nie ja sam przyznaję sobie stopień ale inni – kiedy widzą, że tak podniosłem swój poziom, że jestem kimś innym (być może po prostu już lepszym i mądrzejszym człowiekiem). No i teraz robota dla drużynowego – co zrobić aby ten naturalny pęd u wędrownika wzmocnić, nadać mu mądry kierunek i nieprzemyślanymi działaniami i swoim lenistwem nie przygasić. Demotywujące będzie nadmierne przedłużanie prób, mnożenie zadań. Drużynowy musi stymulować wszystkich swoich podopiecznych aby otwierali próby, odbyć dużo indywidualnych rozmów, zwyczajnie znać wszystkich swoich współtowarzyszy. Oczywiście wędrownicy to nie dzieci i nikt ich na siłę za rękę nie powinien ciągnąć. Jak nie chcą prób otwierać – to ich sprawa. Ale będzie kiepski ten drużynowy, który nie zada sobie pytania „dlaczego”. Samo postawienie pytania to dużo ale jeszcze ważniejsze jest wspólne znalezienie odpowiedzi. I takie zdiagnozowanie sytuacji, które być może doprowadzi do momentu, w którym dana osoba jednak próbę otworzy i spróbuje swoich sił w realizacji bardzo indywidualnie ustawionych zadań.

W tym miejscu chciałbym wrzucić kilka technicznych uwag (w odniesieniu do obowiązującej metodyki) do tego, co do tej pory napisałem. Pamiętać należy, ze stopnie zdobywamy adekwatnie do wieku. I stąd wynika prosty wniosek, że w drużynach wędrowniczych pracujemy tylko nad HO i HR. Nawet osoba, która swą przygodę życiową w ZHP zaczyna w wieku lat 16-tu, startuje od razu z poziomu HO (rozszerzonego w tym przypadku o najważniejsze wymagania stopni wcześniejszych). Może to wydawać się czasem niesprawiedliwe dla osób, które dochodziły do swego stopnia przez kilka lat a inni otrzymują go nawet w niecały rok od założenia munduru. Sam tego doświadczyłem w roku chyba 1990, kiedy kilka znanych mi osób (rówieśników) na swoim pierwszym obozie otrzymało stopnie starszoharcerskie. Ale po przemyśleniu tematu zgadzam się z tym systemem.

Kolejna uwaga wynikająca z zapisów naszej metodyki to sytuacja zatwierdzania programu próby i przyznania stopnia. Mimo iż decyzję tę ogłasza drużynowy w rozkazie, to w drużynach wędrowniczych podejmowana jest ona przez wszystkich członków drużyny (w oparciu o konstytucję) a nie tylko przez drużynowego (u harcerzy) lub radę drużyny (u harcerzy starszych). Bardzo pomocne dla wszystkich mogą być kapituły (ich regulamin zatwierdza komendant hufca), które powinny gwarantować jednakowy, zgodny z metodyką poziom prób wszystkich probantów.

Sięgnę znów do zakamarków swojej pamięci. Niestety nie mam po co sięgać jeśli chodzi o zdobywanie kolejnych stopni. Po prostu totalny marazm. Od roku 1989-go aż do 2005-go (no niestety już 16 lat) nie zdobyłem żadnego stopnia harcerskiego. I powodem wcale nie było odejście z ZHP ani rezygnacja z działań. Wręcz odwrotnie.
Myślę, że nie czas tu na uzewnętrznianie się i spowiedź w tym temacie ale chyba mogę napisać, że coraz mniej podobała mi się otaczająca harcerska rzeczywistość. Instruktorzy, którzy palą. Często piją. Na obozach typki „spod ciemnej gwiazdy”. Bardzo mało idei. Laicyzacja działań a wręcz ich częściowe upolitycznienie. To na pewno część przyczyn. Reszty musiałbym szukać nie w czynnikach zewnętrznych ale wewnętrznych. A to dłuższa historia.
Wyciągając wniosek z mojej retrospekcji można by stwierdzić, że zabrakło mi duchowego przewodnika. Kogoś, kogo chciałbym poniekąd naśladować, iść drogą jak on. I dlatego tak ważny jest opiekun próby. Jeśli powołamy go tylko z obowiązku to cała próba może się zakończyć fiaskiem. Natomiast nie wierzę, że mający choć trochę charyzmy opiekun nie przeprowadzi przez próbę HO czy HR w sposób kończący się przyznaniem jednego z tych stopni.

Potrzebę opiekuna podkreślają zapisy w metodyce, które mówią iż może nim być harcerz w stopniu równym lub wyższym zdobywanemu albo instruktor – minimum przewodnik przy zdobywaniu HO i podharcmistrz w przypadku HR. Zwłaszcza ten phm. w przypadku zdobywania drugiej gwiazdki świadczy o randze tego stopnia wędrowniczego.

Do rozważań na temat stopni wędrowniczych chętnie powrócę w kolejnych Przeciekach. Póki co, życzę sam sobie a także wielu moim współbraciom wędrownikom zacięcia do zdobywania stopni, zamknięcia prób Harcerki/Harcerza Orlego lub Harcerki/Harcerza Rzeczpospolitej. Kiedy rozejrzę się wokół, widzę, że wielu z nas ma stopnie jakże nieprzystające do ich doświadczenia, umiejętności i zaangażowania. Zatem – do roboty!

Namiestnik Wędrowniczy Hufca ZHP Otwock
Cztery Płomienie

Gwiazdki zuchowe

Gwiazdki zuchowe to program osiągnięcia przez zuchy określonego etapu rozwoju, przygotowującego do podjęcia zadań odpowiadających nazwie gwiazdki.

Gwiazdki zuchowe wspierają rozwój intelektualny, duchowy, emocjonalny, fizyczny i społeczny zucha.
Gwiazdki są instrumentem metodycznym, który służy do indywidualnego rozwoju zucha, bardziej kompleksowego i długofalowego niż sprawności indywidualne, pomagają one drużynowemu w:
1. wyrobieniu u zuchów umiejętności pracy nad sobą,
2. kształtowaniu nawyków życzliwego współżycia w grupie rówieśników,
3. kształtowaniu pojęcia mówiącego o znaczeniu człowieka w środowisku
naturalnym,
4. rozwijaniu potrzeb społecznych dziecka,
5. konstruowaniu programu pracy.

uchy realizują zadania na poszczególne gwiazdki na zbiórkach, w domu i w szkole, dlatego należy pamiętać o odpowiednim skonstruowaniu „próby” odpowiadającej na potrzeby zucha, wykorzystującej jego aktywności i przede wszystkim odpowiedniej do jego wieku, umiejętności, predyspozycji i zainteresowań zucha. Należy zwrócić uwagę na takie ukierunkowanie działań zucha, aby jak najwięcej wiadomości i umiejętności zdobywał samodzielnie oraz aby zadania były wykonywane w określonym czasie, po kolei a nie jednocześnie.

Drużynowy musi zwrócić uwagę na stworzenie takiego planu pracy gromady, aby poszczególne zuchy mogły osiągnąć kolejne etapy własnego rozwoju i realizować zadania na zbiórkach w różnym czasie – zgodnie ze swoimi możliwościami. Powinien umieścić w nim również takie sprawności, które pomogą dzieciom w realizacji programu danej gwiazdki. Drużynowy i przyboczni powinni pamiętać o motywowaniu i wspieraniu zucha w jego pracy, chwaleniu nawet najmniejszych postępów, pomaganiu przy wykonywaniu trudniejszych zadań.

Istotną sprawą jest również forma plastyczna „karty próby”. Zuchy, czyli dzieci w wieku 6 – 10 lat z psychologicznego punktu widzenia procesy myślenia i działania opierają jeszcze na konkrecie, wizualnym odwzorowaniu tego czym mają się zająć, dlatego „karta próby” nie może być zwykłą tabelką czy kartką z wypunktowanymi zadaniami do wykonania. Im jej forma będzie atrakcyjniejsza, tym chętniej zuchy będą chciały realizować zadania. Można wykorzystać w pracy wydrukowane książeczki przez HBW „Horyzonty”, dotyczące poszczególnych gwiazdek lub wykonać je samodzielnie wykorzystując swoją wyobraźnię, możemy je wykonać wspólnie z zuchami. Ważne jest aby na tej karcie zuch z łatwością przeczytał jakie zadania ma do wykonania, które zadania już wykonał i ile mu jeszcze zostało.

Należy pamiętać, że gwiazdki nadajemy w sposób obrzędowy, charakterystyczny dla danej gromady.
Gwiazdki zuchy noszą na prostokątnym pasku w kolorze chusty o wymiarach
1 x 4 cm, pod Znaczkiem Zucha.

Nazwy gwiazdek określają, jakim powinien stać się zuch po zrealizowaniu odpowiednich zadań:

Zuch ochoczy – Chętnie bierze udział w życiu gromady, przychodzi na zbiórki, uczestniczy w zabawie. Jest zdyscyplinowany, wypełnia swoje obowiązki. Chętnie pomaga innym, jest koleżeński.

Zuch sprawny – Aktywnie uczestniczy w życiu gromady, stara się współtworzyć zespół, potrafi zorganizować zabawę dla grupy rówieśników. Potrafi określić swoje zainteresowania i umie nimi innych zaciekawić. Podejmuje decyzje kierując się Prawem Zucha.

Zuch gospodarny – Jest współgospodarzem gromady, pomaga młodszym zuchom, organizuje dla nich zabawy. Doskonali się w wybranej dziedzinie, stara się być samodzielny.

Jedynym wymogiem, który zuch musi spełnić przed przystąpieniem do zdobywania gwiazdki, o którym trzeba pamiętać, jest poznanie i zrozumienie Prawa Zucha oaz złożenie Obietnicy.

Powodzenia w pracy z gwiazdkami w waszych gromadach!!

Sylwia

I ciągle pniemy się wzwyż

Wzbogacaj swą osobowość,
kiedy tylko możesz
O kształceniu, kompetencjach

Kiedy Magda poprosiła mnie o napisanie „artykuliku” o potrzebie ciągłego kształcenia i samokształcenia się przez harcerzy, pomyślałam sobie: „artykuliku”? – to przecież temat na książkę. Jak zmieścić najważniejsze treści w kilkunastu zdaniach? Spróbuję najogólniej…

Pochodzenie terminu kształcenie wywodzi się ze źródłosłowu kształt, bo kształcenie jest w istocie nadawaniem kształtu samodzielnie i twórczo zdobywanej i przyswajanej wiedzy. Kształcenie jest szerszym terminem niż nauczanie i o wiele pełniejszym procesem niż nauczanie. Od razu przyszło mi na myśl, żeby napisać, iż kształcenie dotyczy wyłącznie ludzi normalnie rozwiniętych i w pełni świadomych, czego nie można powiedzieć o dzieciach oligofrenicznych (np. debilnych), jakkolwiek w jakimś ograniczonym zakresie można je uczyć i nawet nauczyć określonych rzeczy. To samo dotyczy zwierząt, które można nauczyć konkretnych czynności (co znakomicie widoczne jest w cyrku). Ale kształcenie i samodoskonalenie jest „zarezerwowane’ wyłącznie dla osób świadomych.

Bogusław Kaczyński powiedział, że „tak jak człowiek musi jeść, tak samo powinien ładować się intelektualnie”. Potrzeba permanentnego kształcenia odnosi się do całego życia psychicznego i osobowości człowieka, sprzyja dorabianiu się przez niego własnych poglądów, odczuć i przekonań, dzięki czemu umożliwia mu kształtowanie własnych poglądów na świat oraz nacechowanej indywidualnością postawy życiowej, a w rezultacie stania się kimś oryginalnym, jedynym w swoim rodzaju.

Bez względu na to, jak jesteś dobry w tym co robisz lub za takiego się uważasz, zawsze jest jeszcze miejsce na to, żeby zrobić to lepiej, doskonalej. Nie powinieneś druhu lub druhno zatrzymać się na poziomie przewodnika, czy podharcmistrza noszącego zieloną podkładkę pod krzyżem, jeśli już zdobyłeś ten stopień. Nie powinieneś też spocząć na laurach, gdy zdobyłeś najwyższy w ZHP instruktorski stopień harcmistrza. Samodoskonalenie jest zasadniczą kwestią dla rozwoju organizacji, w której jesteśmy. Już jesteś dobrym drużynowym, ale możesz być jeszcze lepszym, jeśli tylko zechcesz.
Celem dokształcania powinno być nauczenie się lepszego wykorzystania naszych naturalnych cech, naszej osobowości i inteligencji, lepszej interpretacji i pełniejszego wykorzystania dotychczasowego doświadczenia oraz lepszego i bardziej świadomego sposobu korzystania z przyszłych doświadczeń.

Warto poświęcić trochę czasu na poznawanie nowych zagadnień, chociażby takich jak: rola przywódcy, doskonalenie własnej osobowości, cele i procesy zarządzania, organizacja pracy własnej, zarządzanie czasem, motywowanie, komunikacja interpersonalna, planowanie, negocjowanie itp. zagadnienia. Posiadanie wiedzy na ich temat sprawi, że będziemy wyróżniać się od innych, będziemy wyraźnie kompetentniejsi.

W oczach dzieci wszyscy dorośli zdają się posiadać autorytet, wydają się im mądrzy i umiejący wszystko. Dla zucha wódz gromady jest często mistrzem, wzorem do naśladowania.
W miarę jak dziecko dorasta, stopniowo odkrywa, że jego dorośli idole są często kolosami na glinianych nogach, że osoby, w które wpatrywał się „jak w obrazek” są w gruncie rzeczy całkiem zwyczajni, że nie mają nieograniczonej władzy, mądrości i nierzadko mylą się w swych sądach.
A do tego często są niekompetentni, ich umiejętności nie wystarczają, by spełnić oczekiwania innych. Chcąc więc podnieść swoją wartość i znaczenie w grupie czy środowisku należy dołożyć wszelkich starań, by rozwijać już posiadane oraz nabywać nowe kompetencje. Kompetencje to właśnie zastosowanie wiedzy, umiejętności i zachowań w działaniu.

Wspaniale jest usłyszeć o sobie, że jest się kompetentnym przybocznym, drużynowym, kwatermistrzem, komendantem, szczepowym, itd. Rozwój kompetencji odbywa się wyłącznie przez szkolenia, doskonalenie, dokształcanie. W gruncie rzeczy trudno sobie wyobrazić dobrego lidera, który zaniechał osobistego rozwoju. Nienasycona ciekawość życia i świata i nieugaszone pragnienie ciągłego kształcenia się powinny towarzyszyć każdemu harcerzowi, niezależnie od wieku i stopni, a zdobywanie nowych umiejętności i kwalifikacji być metodą na niewyczerpane możliwości w obszarze naszego działania.

hm Urszula Bugaj

Opiekun próby? A któż to taki?

Opiekun. A któż to taki? To taka osoba, która jest kim? To pytania, które pewnie wielu osobom się nasuwają.
Otwieramy próby w różnym wieku – czy to oznacza, że nie potrzebujemy opiekunów? – Potrzebujemy i to bez znaczenia czy jesteśmy harcerzami, czy instruktorami z doświadczeniem.

Bardzo ważną rolę w Twojej instruktorskiej drodze, niezależnie od tego, który ze stopni zdobywasz – pierwszy, doskonalący Cię, ukazujący Twoje możliwości, czy ostatni – mistrzowski, jest opiekun próby.
Pewnie nie raz, przed rozpisaniem próby, a może gdy już ją miałeś gotową, zastanawiałeś się, kto takim opiekunem powinien być. Kto mógłby zostać Twoim opiekunem?
I jak się okazuje, znalezienie właściwego opiekuna, dla wielu osób nie jest zadaniem łatwym. Wiadomo, że powinien to być instruktor, który jest dla Ciebie autorytetem, który aktywnie uczestniczy w życiu hufca. I co dalej?
W zaufaniu, powiem Wam, że powinna to być osoba, która będzie Was wspierać i służyć radą podczas realizacji próby. To osoba, która pomoże stworzyć odpowiedni program próby – nie dość, że zna aktualne potrzeby, problemy i realia hufca, zna również Was – Wasze potrzeby i możliwości. To osoba, do której Wy powinniście mieć zaufanie, – jeśli coś pójdzie nie tak, bo różnie to bywa, zarówno w życiu prywatnym i tym naszym, harcerskim, bez obaw pogadacie z nim o tym, razem znajdziecie alternatywne rozwiązanie. Opiekun obserwuje, doradza, pomaga, systematycznie podsumowuje razem z Wami realizację zadań próby. Opiekun to w pewnym sensie Wasz rzecznik przed Komisją Stopni.

Mój opiekun był takim opiekun, a właściwie cały czas jest, bo pomimo zamknięcia próby, czuję, że cały czas nade mną czuwa.

Opiekunem próby przewodnikowskiej może być podharcmistrz lub harcmistrz, próby podharcmistrzowskiej lub harcmistrzowskiej – harcmistrz. Opiekun próby powinien mieć nienaganną opinię oraz autorytet instruktorski w środowisku działania.
/Regulamin Stopni Instruktorskich/

pwd. Monika Rybitwa

Opiekun próby instruktorskiej

Niezależnie od tego czy masz 16 czy 50 lat otwierając próbę instruktorską musisz sobie wybrać opiekuna swojej próby. Nie ma znaczenia czy jesteś doświadczonym instruktorem, czy dopiero zaczynasz tę drogę.

Jak pokazuje doświadcznie wybór opiekuna niejest to wcale prostą sprawą. Po pierwsze należałoby sobie uświadomić po co on jest i kto nim może być.

Zgodnie z regulaminem zdobywania stopni instruktorskich opiekunem próby przewodnikowskiej może być instruktor w stopniu podharcmistrza lub harcmistrza a próby podharcmistrzowskiej i harcmistrzowskiej w stopniu harcmistrza. Osoba ta musi mieć zaliczoną służbę instruktorską i opłacone składki. Tyle regulamin, ale przecież można sobie wyobrazic sytuacje, że mamy za opiekuna doświadczonego harcmistrza, który jest wielkim autorytetem w naszym środowisku a my ni w ząb nie możemy sie z nimdogadać, nadajemy na innych falach, no i generalnie nie specjalnie jest on nam pomocny. Wstydzimy sie bowiem przyznać mu, że z czymś mamy problem i nie radzimy sobie z nim.
Kogo zatem najlepiej wybrać na opiekuna? Są różne szkoły, ale z tego co napisali w swoich ankietach instruktorzy zdobywający stopnie w naszym hufcu to najważniejsze było to aby był to człowiek z doświadczeniem, autorytet nie tylko harcerski ale i życiowy. Większość podkreślała, że musi byc to ktoś jednocześnie im bliski. Taki do którego mają zaufanie i widzą, że znajdzie dla nich czas nie tylko na spotkanie z komisją, do którego będą mogli przyjść z problemami ale i na herbatę.
Wybierając zatem opiekuna pamiętaj, aby był to ktoś o kim wiesz, że potrafi zawsze wygospodarować czas na spotkanie, taki który nie jest tak przytłoczony swoimi obowiazkami, że o Tobie nie będzie wstanie pamiętać. Nie może być to osoba leniwa, ale nadopiekuńczosć i wyręczanie też nie byłoby wskazane.
To co wg mnie jest ważne to aby na początku ustalić sobie nawzajem czego od siebie oczekujemy i w czym opiekun musi Ci pomóc.

Pierwszym zadaniem opiekuna jest pomoc w nakreśleniu i zbudowaniu planu próby odpowiadającego indywidulanym mozliwościom i potrzebom jego podopiecznego. Powinien też przygotować kandydata na spotkanie z komisją, podpowiedzieć o co mogą pytać członkowie komisji i jak się zaprezentować. Opiekun powinien spełniać swoją rolę przez cały czas trwania próby(a nie tylko podczas spotkania otwierającego i zamykającego próbę), nie wykonywać zadań za swojego podopiecznego, ale motywować, służyć pomocą interweniować jesli coś z póbą jest nie tak. Tak naprawdę to plan próby nie jest tylko planem dla osoby zdobywjącej stopień ale również dla opiekuna. Aby właściwie się wywiązywać ze swojej roli powinien on znać jej przebieg i wiedzieć w jakim punkcie ona sie w tej chwili znajduje.Pomaga on również i weryfikuje jakość i treści przygotowywanych materiałów, przygotowuje swojemu podopiecznemu opinię na zakończenie próby. Jest jeszcze jedno ostatnie zadanie – przygotowanie Zobowiązania Instruktorskiego. W tym miejscu okazuje się jak ważne jest to aby opiekun znał swojego podopiecznego, bo ważne jest aby zobowiązanie było takie o jakim on marzył. Zdarzyło mi się bowiem być na sympatycznym zobowiązaniu po którym świeżo upieczony instruktor był bardzo smutny i niezadowolony, gdyz nie tak to sobie wyobrażał,chciał aby ta ważna dla niego chwila wyglądała zupełnie inaczej i odbyła się np w innymj gronie. Sama też miałam problemy z wywiązywaniem się z tego zadania, (czego się zresztą bardzo wstydzę) i między innymi dlatego obecnie jak zgadzam się być opiekunem czyjejś próby to wcześniej zastanawiam się czy będę miała z tą osobą dobry kontakt i czy współpraca będzie nam się układała dobrze, czy ja znam, jej mozliwości i potrzeby i przede wszystkim czy będę miała czas aby czuwać i wspierać ją w działaniach.

Myśląc o otwraciu próby nie ulegajmy zatem „modom”,nie kierujmy się „owczym pędem” ale dokładnie przemyślmy czego oczekujemy i kto nam może pomóc w realizacji naszych pomysłów. Wsparcia i motywacji potrzebują harcerki i harcerze, instruktorki i instruktorzy, a opiekun to taki nasz Anioł Stróż i potrzebujemy go bez względu na wiek i doświadczenie.

Magda

Prof. Bronisław Geremek gościem WSGE

Polska rok po wejściu do Unii Europejskiej. Wykład prof. Bronisława Geremka w WSGE im. Alcide De Gasperi w Józefowie.
Na zaproszenie władz Uczelni z wykładem otwartym przyjechał do Józefowa prof. Bronisław Geremek, dzisiaj eurodeputowany z ramienia UW.

Profesor w swoim wykładzie skupił się na wylistowaniu zmian jakie dokonały się w wewnątrz naszego kraju jak i postrzeganiu nas na arenie europejskiej. 54 polskich eurodeputowanych reprezentuje nasze interesy w Parlamencie Europejskim. Ta barwna wg opinii profesora Geremka grupa potrafi jednak jednomyślnie glosować nad uchwaleniem rezolucji dot. Katynia, 17 września 1939 roku czy obozu koncentracyjnego w Auschwitz Birkenau. Dzięki polskiej inicjatywie w grudniu ub. Roku parlament europejski stał się „pomarańczowy” , uchwalono rezolucję w której Unia Europejska poparła europejskie aspiracje Ukrainy.

Profity jakie otrzyma Polska w związku z członkostwem w Unii Europejskiej są jasne do zdefiniowania. W zeszłym roku członkostwa nadwyżka płatności europejskiej nad składką to 2,5 miliarda Euro. W najbliższym okresie suma pomocowa skierowana w latach 2007-2013 będzie równa 3 polskim budżetom. Środki te będą skierowane głównie na pomoc infrastrukturalną: budowę autostrad, linii kolejowych etc. przy założonym wkładzie własnym ok. 20%.
Głównymi wyzwaniami dotyczącymi sfery gospodarczej Unii Europejskiej jest ustalenie wysokości składki, które mają płacić kraje członkowskie. Jednym z priorytetowych spraw jest ratyfikacja przez państwa UE Traktatu konstytucyjnego. Prof. Geremek wymienił 3 kraje, które podczas referendum mogą nie ratyfikować Traktatu Konstytucyjnego: Wielka Brytania, Polska lub Czechy oraz Francja. Każdy z tych państw kieruje się podczas odpowiedzi na pytanie dotyczące referendum własnym interesem obocznie dotyczącym Traktat Konstytucyjny. Interes ten może stwarzać zagrożenie odrzucenia tego dokumentu a co za tym idzie zatrzymania rozwoju Unii Europejskiej.
W wykładzie profesora Geremka nie zabrakło również określenia celów dla Polski: 2-krotne podwyższenie PKB przez następne 10 lat oraz określenie właściwego miejsca w aktualnie zmienianej strategii lizbońskiej.

Na wykład prof. Geremka licznie przybyli przedstawiciele władz Burmistrz Józefowa p. Stanisław Kruszewski, Burmistrz Sulejówka p. Chachulski. WSGE im. Alcide De Gasperi gościło również grupę 20 licealistów z klubu europejskiego z Żelechowa

Dorota Kornecka Rugle
Dyrektor Działu Promocji
WSGE im. Alcide De Gasperi w Józefowie.

Dni otwarte w WSGE

23 kwietnia 2005, w sobotę odbęda się „Dni Otwarte” WSGE im. Alcide De Gasperi przy ul. Sienkiewicza 2 w Józefowie.

Zapraszamy wszystkich zainteresowanych na wykłady otwarte. W ciągu dnia będą wygłoszone wykłady przez wybitnych profesorów i specjalistów z kierunków studiów: Administracji, Politologii, Zarządzania i Marketingu oraz Pedagogiki. Na miejscu będzie się można również dowiedzieć wszystkich szczegółów dotyczących warunków kształcenia oraz specyfiki danego kierunku studiów. Zapraszamy wszystkich: młodzież, rodziców oraz ciekawskich:)

Wyniki kursu zastępowych

No i wreszcie! W niedziele, 13 marca 2005 r. odbylo sie koncowe spotkanie kursantów kursu zastepowych starszoharcerskich. Spotkalismy sie o godzinie 18.00 w harcówce pod otwockim MDK-iem. Niestety nie wszyscy przyszli, ale na szczescie wiekszosc sie zjawiła.

Majak na poczatku krecil, owijal w bawelne, ale w koncu – ku naszej ogólnej radosci – rozdal upragnione patenty. Jeden jedyny pominal… I to wlasnie mój…

Spotkanie rozpoczelismy uroczyscie, kominkiem. Swieczki (a bylo ich kolo 40) mielismy rozpalac my – uczestnicy kursu. Rozlegl sie ekhm…jek, bo wykonania „Plonie ognisko” spiewem nazwac raczej nie bylo mozna…
Zaczelo sie od czterech patentów. Lezaly przy harcówkowym swieczniku. Patenty te nalezaly do osób, które nie posiadaja jeszcze krzyza harcerskiego (Aniol, Wera K., Ola z 3dh i Eminem). Potem dokument dostaly osoby uczesane w dwa kucyki, badz warkocze (to zdaje sie byl pomysl Jacka) – dwie dziewczyny z 3dh oraz Monika Myszkowska. Dalej – w kolejnosci – wyróznieni zostali ci „lepsi”, czyli osoby najlepiej spisujace sie na kursie – Ola Bienko i Adam „Dabros” Dabrowski z 5 DHS „LESNI” oraz Jurek Zagórski z 33DH. Nastepnie ci o nazwiskach, z którymi mielismy konkretne skojarzenia: Kasia Pszczólkowska (Maja, ta od Gucia, majaca skrzydelka), Kasia Dobosz (skojarzyla sie Jackowi z Bogiem, czy tesh niebem…), Andrzej Prokop (czyli tak, jak slynny prezenter MTV). Oczywiscie pomiedzy kolejnymi nagradzanymi grupami byly przerywniki: nieudana gra „czak, cziki czak, pon, pon”, „tumci” i kilka piosenek.

Az wreszcie nadszedl koniec… Wszyscy wstalismy do kregu i odspiewalismy druga zwrotke piesni „Plonie ognisko”. Po chwili ciszy (a jak to Dabros ujal – nastroju) glos zabrali Jacek i Majak, którzy powiedzieli mi, ze dostalam patent i to wyjatkowy! To znaczy wyróznienie… To byla dla mnie chwila szczególna! Monika Rybitwa powiedziala kilka milych slów mi (jeszcze raz Ci Monisiu serdecznie dziekuje!) i Pawlowi (Majakowi), który przygotowujac ten kurs, zaliczyl kolejny punkt na próbe przewodnika!
Zakonczylismy spotkanie i wszyscy wyszlismy w „the best” humorkach, bo w koncu wszyscy zdobyli patent.

Nie wspomnialam jeszcze o pozostalych patentach – Martyny Galazki i Magdy z 77odhs, oraz Zbyszka, Michala i Bartka z 33dh. Dla nich GRATULACJE!!!

A tak od siebie powiem, ze mnie bardzo brakowalo Marka Sierpinskiego na tym rozdaniu! Byl w koncu z nami przez caly kurs… Ale niestety tym razem nie zaszczycil nas swoja obecnoscia. Musze przyznac, ze jestem ogromnie szczesliwa i bede zawsze milo wspominac ten kurs! Bo naprawde fajnie sie bawilam i wiele sie nauczylam. A wiec wielkie dzieki dla organizatorów i buziaczki dla wszystkich uczestników!

Wasza Moniczka z 7ODHS