Kaktusińska na weselu

Był piękny, listopadowy dzień. Nasza doskonale znana bohaterka spojrzała przez okno na kolorowe ulicę i aż się uśmiechnęła na widok grupy dzieciaków, uroczo bawiących się pośród starannie zgrabionych przez dozorcę stert liści. Tak się składało, że nowym dozorca był Uczepiński… Jakimś dziwnym trafem ktoś doszedł, że sąsiad Kaktusińskiej od 10 lat bezprawnie pobierał rentę.

No cóż – jak państwo prawa to państwo prawa… Pomyślała Kasktusińska na widok Uczepińskiego biegnącego za dzieciakami z grabiami w ręku. Wyglądał jak…
– O Jezu! Wesele!! – Przypomniała sobie nagle Kaktusińska. Rodzice ją zabiją a jej brat już nigdy nie zrobi za nią  prezentacji w PowerPoincie jeśli się dziś na nim nie zjawi. I będą mieli rację – zaproszenie wisi na lodówce od miesiąca…
– Halo? Rysiu?… Możesz rozmawiać?… Co to za wrzaski? Aaa… u klienta jesteś… To może zadzwonię później? OK., to ja już tak szybciutko mówię o co chodzi… No bo nie poszedłbyś ze mną na Wesele dziś wieczorem? Ryszardowi wreszcie udało się na moment oderwać od obowiązków służbowych i mógł swojej ukochanej poświęcić chwilkę uwagi
– Wesele? Jasne że tak… Ale co ci się tak nagle przypomniało?
– Wiesz, jakaś tak roztargniona jestem, przepraszam, że tak nagle ale głupio mi tak brata wystawić…
-Jakiego brata?? … Przepraszam najmocniej, żabeńko…. PRZECINAAAAK!!! Każ mu na moment przestać wrzeszczeć bo ja tu rozmawiam!!… Już jestem, kochanie… Zero kultury w tym dzisiejszym świecie biznesu… Co mówisz, twojego rodzonego brata? Młodego??  Co??!! Panem młodym jest?? Jezu Chryste, oczywiście że będę… W końcu szwagier…. Ty, a tato się tak o ciebie martwił, he he!!
– Rysiek, błagam, tylko się nie spóźnij. Może umówmy się od razu na miejscu, co? To w ogólniaku ma być. Tak, o 18. No i ubierz się ładnie, misiaczku… Co tam się dzieje do jasnej cholery??
– Nie, to tylko tego… no… Przecinak dywan trzepie… No, mówiłem ci, taka nową firmę mamy… No wiesz, sprzątamy u klienta… Jasne, ze się ładnie ubiorę. Po robocie tylko szybciutko zawinę na chatę i się w ten, no, jak to się nazywa… no ten… GARNITUR przebiorę…
– Rysiek? Dobrze się czujesz? Gdzie wy sprzątacie.. Nic mi nie mówiłeś…. NIE ODKŁADAJ SŁUCHAWKI JAK DO CIEBIE MÓWIĘ!!!!


Ale było już za późno, Ryszard się rozłączył. Kaktusińska popatrzyła na otaczający ją artystyczny nieład w mieszkaniu i postanowiła zabrać się za sprzątanie. Kiedy był a połowie odkurzania mieszkania, jak burza wpadł Młody. Na zwróconą mu uwagę, że nie powinien włazić w ubłoconych buciorach, odbełkotał coś o spotkaniu z drużbą i o tym, że pannę młoda boli brzuch i wyleciał jakby go coś goniło. W końcu się żeni – pomyślała z kpina w głosie Kaktusińska i zabrała się do czyszczenia błota z dywanu. Widok błota napawał ją lekkim wstrętem, ponieważ nieodmiennie kojarzył się jej z koszmarna sobotą, jaką zafundował Ryszard. Jak to dobrze, że już mu ta bagienna fascynacja minęła… I ten koszmar, jak 4 godziny czekali, aż Przecinak z chłopakami ich znajdą i zorganizują jakiś terenowy samochód żeby wyciągnąć zagrzebaną po osie gablotę jej ukochanego z gigantycznego bagna.  A przecież mówiła, że to głupi pomysł… A potem nie chciał słuchać, że jej przyjaciółka Ewelina odnalazłaby ich i wyciągnęła w godzinę…


Kaktusińska szybko jednak otrząsnęła się z pobagiennej traumy, ładnie ubrała i poszła podziwiać swojego brata w roli pana młodego. Rodzice byli strasznie przejęci, Kaktusińska smętnie pomyślała, że jak ona brała udział w szkolnych teatrzykach, to na ogół wcale nie przychodzili… Ale może faktycznie jej wiekopomna rola śnieżynki tudzież epizod czarownicy nie mogły się równać z rolą Pana Młodego w „Weselu” Wyspiańskiego, które klasa Młodego wystawiała z okazji 11 listopada… Ale ona nigdy nie musiała wziąć udziału w takiej szopce, żeby uniknąć obniżonej oceny ze sprawowania za kradzież kluczy od szkolnej gabloty i umieszczenie w niej informacji o odwołaniu lekcji… A szkoda…


Przedstawienie trwało od 10 minut a Ryszarda ani śladu. No cóż, widocznie mieli więcej tych dywanów do wytrzepania… Nagle drzwi do auli otworzyły się z hukiem i wparował przez nie Ryszard, Przecinak i jeszcze jakiś dwóch ogolonych na łyso kolesi, których Kaktusińska kiedyś gdzieś widziała. Wszyscy nieśli po naręczu kolorowych balonów a Ryszard dodatkowo kuchenkę mikrofalową owiniętą wstęgą z napisem „ Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia” i metką z Media Markt. Kaktusińska poczuła że je się robi słabo i że już gorzej być nie może. W tym momencie Ryszard ryknął:
– Gdzie ta twoja laska?? Co się nie chwaliłeś? Kiedy ten dzieciak ma być, że tyle gwałtu twoja siostra narobiła?
Kaktusińska usiłowała właśnie dyskretnie się wymknąć kiedy poczuła, że część ludzi się na nią patrzy. W tym momencie dostrzegł ją też Ryszard.
– Żabciu!!! Chodź tutaj i zaśpiewaj z nami bratu życzenia…. Sto lat….. Sto lat… Gorzko, gorzko!!!!!!


Na całe szczęście, cała heca zakończyła się tylko małą wzmianką w Linii Otwockiej o nowatorskiej inscenizacji „Wesela”. O dziwo, wszyscy wzięli Ryszarda za gościa z miasta a jego rola zebrała niezłe recenzje. W sumie, to nawet aż tak bardzo się nie wściekł na nią i przyznał, że to jego wina i że już będzie jej lepiej słuchał. Nawet poszedł do wypożyczalni video i wypożyczył sobie kasetę z „Weselem”. Całą sytuacją najbardziej zachwycony był Młody, który zasłynął w szkolnych kręgach jako ten, co ma znajomości na mieście. Dla spotęgowania efektu, poprosił Ryszarda, żeby kilka razy podjechał po niego do szkoły. Kaktusińskiej podobało się, że jej brat i chłopak tak dobrze się dogadują. Jednak kiedy Młody przedstawił jej swoja blondwłosą dziewczynę, nie na żarty się wystraszyła… Do żadnych wesel jej się teraz nie pali…


Aleksandra Kasperska