Jeżeli nie masz wątpliwości co do słuszności tego, co robisz w harcerstwie, nie czytaj tego, nie psuj sobie nerwów i nie próbuj mnie przekonywać, że jestem zepsuta materialistką.
Od jakiegoś czasu miałam ochotę napisać coś odrobinę obrazoburczego, co dojrzewało we mnie od co najmniej dwóch lat. I chyba nadeszła na to najwyższa pora. W zasadzie w tytule tego tekstu powinnam umieścić słowo samorozwój albo coś w tym stylu ale postaram się unikać tej nowowmowy, która w zasadzie nie wiadomo, co oznacza.
Zacznę od początku: mam 21 lat. W 2002 roku rozwiązałam swoją drużynę i odeszłam z harcerstwa. Studiuję na chyba najlepszej uczelni ekonomicznej w tym kraju, co stało się możliwe głównie dzięki wspomnianej decyzji – był to moment, w którym należało dokonać wyboru i zrobić coś dla siebie i swojej przyszłości. Nie chcę przez to powiedzieć, ze wszyscy mają tak robić. Pragnę jedynie zauważyć, że często bywa tak, że jak pojawiają się wątpliwości co do słuszności tego, co robimy, to sam fakt ich pojawienia się oznacza, że należy je rozwiązać na niekorzyść podejmowanego wcześniej działania. Chce przez to powiedzieć, że z perspektywy czasu stwierdzam, że dałam sobie spokój z harcerstwem o rok za późno.
Paradoksalnie, uświadomiłam to sobie w trakcie próby instruktorskiej. Po prostu dotarło do mnie, ze to nie dla mnie. Był to chyba największy paradoks, o jakim mogłam w tamtym czasie pomyśleć. W tej chwili poczucie winy, jakie mi towarzyszyło, wydaje mi się absolutnie irracjonalne. Pomyślmy o dwóch słowach-kluczach do każdego przedsięwzięcia harcerskiego: samorealizacja i rozwój. A co wtedy, kiedy harcerstwo przestaje nam to dawać? Tkwimy w czymś, co staje się tylko obowiązkiem, bo „co ludzie powiedzą”. Czysta hipokryzja. Podkreślam, że wszystko, o czym piszę, to moje osobiste przemyślenia i absolutnie rozumiem, jak ktoś się ze mną nie zgodzi. Ponieważ w mojej szkole podstawową wszystkiego jest ekonomia (już widzę, jak niektórzy się wzdragają) i towarzyszący jej rozsądek, chciałam wam zaprezentować coś, co nazywa się kosztem alternatywnym.
Oszczędzając wam przydługiej definicji, jest to koszt utraconej możliwości, wynikający z zaangażowania środków w jakieś przedsięwzięcie i nie otrzymywania korzyści z innej działalności. Racjonalna jednostka dąży do minimalizacji tego kosztu. Spójrzmy teraz na koszt alternatywny z punktu widzenia naszego własnego życia.
Wiem, że fajnie jest jechać do Przerwanek po raz setny, ale zanim wpiszecie sobie w kalendarz na przyszły rok „1-21.07 Turnus I”, zastanówcie się, co innego możecie w tym czasie zrobić. Może jest jakieś inne miejsce gdzie można jechać z drużyną? Wiąże się z tym więcej zamieszania ale może warto? A może okaże się, że lepszym wyborem okaże się zaangażowanie swoich sił w zorganizowanie np. wyjazdu zarobkowego do jakiegoś kraju UE? Znowu słyszę głosy sprzeciwu i słowo „materializm”. I znowu pewnie kogoś zaszokuję jak napiszę, że zamiast słowa „materializm” powinniście raczej usłyszeć „zdrowy rozsądek”.
Po prostu chodzi o dokonywanie słusznych wyborów, uwzględniających myślenie kategoriami dłuższej perspektywy. Jeśli masz przez pół roku organizując obóz wyklinasz pod niebiosa biurokrację i wszystkie przeszkody na swojej drodze a potem przez 3 tygodnie liczysz dni do jego końca, może to nie dla ciebie? Usiądź na spokojnie, wypij dobrą herbatę, zjedz pół litra lodów i pomyśl, do czego dążysz, co cię interesuje i w jaki sposób możesz te swoje zainteresowania wypełnić. Albo może po prostu jest jakaś istotna dziedzina, którą zaniedbujemy bo twierdzimy, że nie mamy na nią czasu. Przykład: w jakim stopniu znamy języki obce? Nie ma co się oszukiwać, żyjemy w takich czasach, kiedy brak dobrej znajomości chociaż jednego języka stawia nas w marnym położeniu i zwyczajnie świadczy o braku wykształcenia. A niestety, języka nie nauczymy się poświęcając na to dwie godziny w tygodniu… A podobne przykłady można mnożyć.
Podsumowując: nie bądźmy bierni, nie podążajmy z prądem, podejmujmy świadome, zimno skalkulowane decyzje w oparciu o przewidywane ich skutki!! Życie mamy jedno i od nas zależy jak je przeżyjemy i w jakich czasach. Bądźmy świadomi tego co robimy i decydujmy za siebie.
Aleksandra Kasperska