Każdy z nas potrzebuję wiary. To na niej opieramy swój system wartości i nią kierujemy się w swoim działaniu. W niej najczęściej widzimy siłę, nadzieje w trudnych chwilach, spokój, kiedy jest nam źle i radość, kiedy coś nam się udaje. Każdy z nas wierzy w coś innego.
Właściwie nasze serca i dusze umożliwiają nam wiarę we wszystko. A te nasze ludzkie dusze już tak mają, ze nie lubią być same.
Z 3 na 4 czerwca 2005 odbyło się spotkanie młodzieży chrześcijańskiej w Lednicy. Rozpostarte pola zszokowały nas ilością osób, jakie mogą pomieścić. Bowiem według organizatorów było nas 200 tysięcy. Wszyscy byliśmy porozdzielani na odpowiednie sektory a, nad całością czuwała wielka Ryba, metalowy pomnik wykonany właśnie na ta okazję.
Lednica 2005 bynajmniej nie była czymś, co kojarzy nam się z nudnymi mszami kościelnymi. Wprawdzie prowadzącym także był ksiądz to nawoływał on językiem młodzieży i słowami, które do tej młodzieży trafiały. Wiele słów związane było z przesłaniem Ojca Świętego Jana Pawła II. Nawiązywano do Chrztu Polski i porównywano ją do dziecka, których chrzest jest połączony z wieloma wyborami. W pamięci pozostała mi jedna z piosenek śpiewanych przez bluesowy zespół mnichów „ Orlęta”. Śpiewali w niej o rozpostarciu skrzydeł i wstąpieniu na własną drogę. O jej ciągłym szukaniu, czyż tego samego nie chce od nas harcerstwo?
Mimo iż pogoda nam nie dopisywała i do punktu medycznego, co i rusz zgłaszały się osoby z wyziębieniami czy bólami głowy, atmosfera była gorąco. Ludzie skakali w rytm muzyki, śpiewali i tańczyli razem. Razem czuli się bliżej Boga, pokazując mu swoją wiarę na indywidualny, nieco szalony sposób. Przy tym wszystkim musze Wam powiedzieć ze zachwyciłam się możliwością spowiedzi siedząc obok księdza na polanie wśród traw albo w młodym brzozowym zagajniczku. Młodzi księża byli wyrwali w swej posłudze i nie odchodzili z miejsca „warty” mimo burz i silnych wiatrów.
Pod wieczór przeprowadzono główną drogą na polach Lednickich rzeźbę wykonaną specjalnie na ta okazję „Chrystusa frasobliwego”. Ludzie skupiali się wokoło niego, modląc się i śpiewając. Każdy z nich chciał ujrzeć i dotknąć tego dzieła, przez które, według ich uczuć, przepływała miłość Pana. Dla mnie, osoby nie wierzącej, także było to ważne. Przystanęłam w zachwycie nad możliwościami ludzkimi i nas siłą wiary. Pomodliłam się na swój sposób i poszłam dalej. W swoja drogę. Wierząc, że kroczę tą właściwą…
Kulminacyjnym wydarzeniem całego spotkania było oczywiście przejście przez Rybę – bramę tysiąclecia. Porządku pilnowali żołnierze robiąc z siebie tzw. „ mór”, drogę natomiast wyznaczały wozy strażackie, policyjne i karetki. Była to godzina 1 w nocy, kiedy przez bramę przeszli niepełnosprawni. Następnie przechodziły po kolei sektory. Dochodziły mnie słuchy ze w zeszłym roku ludzie nawzajem siebie deptali, dopychali się jak najszybciej do bramy. Byle by dojść do celu. W tym roku jako służby medyczne przygotowani byliśmy na to samo. Tutaj jednak okazuje się ze ludzie mogą nas zaskoczyć w każdej chwili : spokojny spacer, zgranie się w grupach, szanowanie i tolerowanie spotkanych braci na wspólnej drodze. Przez Rybę przechodziła młodzież z całej Polski – szkoły, kluby – tutaj apropo muszę zmienić temat. Otóż wydało mi się niezwykle ciekawa i warta przekazania sytuacja, jaką ujrzałam na Lednicy. Klub piłkarki, ludzie ogoleni na łyso, których zazwyczaj szufladkujemy. Kojarzą nam się tacy z bójkami, alkoholem i bezsensownymi krzykami w autobusie. Kiedy mych uszu doszedł ich krzyk spodziewałam się tego samego. Jakież było moje zdziwienie, kiedy usłyszała „ Ty Panie wiesz jak ja kocham cię”. Piłkarskimi krzykami- bo przecież Lednica jest okazja do pokazania swojej wiary na każdy sposób. Po prostu – każdy wierzy na swój sposób. Wróćmy jednak do tematu: wśród tłumu można było spotkać młodzież z ogromnych miast niosących małe karteczki – skąd są? Jak również takich, co nieśli olbrzymie transparenty- ci pochodzili z tych mniej znanych terenów naszego kraju. Spotkałam tam również swoich znajomych- ze szkoły, z harcerstwa. Na końcu sami przeszliśmy przez Bramę. Być może to moja wrażliwa, marzycielska dusza kazała mi wtedy poczuć coś niezwykłego. A być może siła wiary i poczucie braterstwa, jakie pozostało mi po tym niezwykłym spotkaniu.
Dziękuje za nie Wszystkim i życzę Wam więcej takich cudownych doznań jak to, które dało mi wiele do myślenia, które otworzyło mi oczy na cos nowego i na siebie samą. Na maja wiarę- bez względu jaką która swoimi wartościami popycha mnie do kroczenia drogą. Dla niektórych cel ten jest Bogiem, lecz dla Wszystkich jest przede wszystkim najważniejszym ?
Szukajcie swojej drogi !
Ewa Dobrowolska
309 Warszawska Drużyna Wędrownicza „Horyzont”