Słyszę: “thriller”. Pierwsze skojarzenie: „Siedem”. Psychopata, morderstwa i trochę (czyli tyle, żebym się potem w nocy nie bała iść do toalety) strachu. A ponieważ bać się nie za bardzo lubię, to wcale nie byłam pewna, czy mam chęć oglądać „Tłumaczkę”.
Nic ciekawszego jednak nie wpadło mi w oko (chociaż wahałam się, czy nie wybrać może „Zebry z klasą”) i film zobaczyłam. A co!
Jak już wspominałam, miał być thriller. Ale gdzie miałam dygotać (z ang. thrill) ze strachu nie wiem. Może nie zauważyłam? Się zdarza… Nie wspominając już o tym, że żadnych bliżej określonych emocji „Tłumaczka” we mnie nie wzbudziła. Ot, obejrzałam, chwilę chyba podumałam nad biedą w Afryce i całość jakoś sama wyleciała mi z głowy. A wszystko, jak mi się wydaje, z powodu Nicole Kidman, odtwórczyni głównej roli, która cały czas miała taką samą minę. I strasznie mi się nie podobała.
A skoro już o tej aktorce wspomniałam, to warto może byłoby napisać, że grana przez nią bohaterka – Silvia Broome – nie jest chyba zbyt zrównoważona psychicznie. Utrzymuje w każdym razie, że słyszała, jak ktoś planował zamach na jednego z afrykańskich przywódców (nie dowiedziałam się w końcu czy mówiła prawdę, czy był to tylko wymysł tej mniej zdrowej części jej wyobraźni). Sprawą przewidywanego morderstwa interesuje się Secret Service nakłaniając do wkroczenia do akcji Tobina Kellera (Sean Penn) i jego partnerkę. I to na tyle, jeśli chodzi o te zrozumiałe elementy. Reszta to zagmatwane historie rodzinne dwójki głównych bohaterów, które po kawałeczku poznajemy. A i tak pod koniec nie wszystko jest jasne.
Jest jednak coś, co przykuło moją uwagę jak mało który film. Muzyka! Wydaje mi się nawet, że przez cały czas był to jeden i ten sam utwór, ale w każdym razie zauważyłam jego obecność i stwierdziłam, że pasuje. Jak ulał.
Co jeszcze? Cały obraz można uznać za mocno antywojenny. Demonstracje przeciw zabijaniu niewinnych, mordercy mordujący morderców… A wszystko na tle problemów politycznych Afryki, walki o władzę w imię dobra i zmianie zamiarów zaraz po jej uzyskaniu. Pięknie, pięknie, ale dlaczego wszystko w tak mało ciekawej kryminalnej otoczce? A te pełne mądrości zdania o miłości do bliźniego i przebaczaniu, dzięki którym ludzie przestają mierzyć z pistoletu do swoich ofiar! Wzruszające, ale mało, kurcze, realne. Ja dziękuję, ale nie uwierzyłam
Może wybrałam zły czas na ambitne kino. Może ja na ten temat jestem po prostu za młoda. A może film wcale nie jest na tyle dobry, na ile wskazywałaby reżyseria i obsada. Chociaż jeśli chodzi o to drugie, to Kidman bym zmieniła. Nie mówię, że cała produkcja jest zła, ale nie o tym myślałam, kiedy wyboru filmu dokonywałam :-). Bo po słowie „thriller” oczekiwałam chyba niezbyt wymagającej myślenia rozrywki, a nie dość, że jej nie znalazłam, to jeszcze nieźle się wynudziłam.
Ale tłumaczką w ONZ chyba nie zostanę, bo to rzeczywiście trochę stresujący zawód musi być.
A wspominałam już, że przestałam lubić Nicole Kidman?
Ogółem: jestem na NIE.
Ola Bieńko
5 DHS “LEŚNI”