Ostatnio postanowiłam sobie kilka rzeczy. Jedną z nich jest to, iż będę pisać do Przecieku felietony. Gdyby ktoś nie wiedział, co to takiego felieton już śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż felieton to utwór publicystyczno-dziennikarski o tematyce społecznej, obyczajowej lub kulturalnej, posługujący się środkami prozy fabularnej.
Moje felietony mają dla mnie jedno zadanie – chce postawić w nich pytania, na które często może nie znajdziecie w nich odpowiedzi. Chciałabym, abyście po przeczytaniu moich wywodów postawili sobie pewne pytania i sami na nie odpowiedzieli. Nie zawsze będą to harc-tematy, wręcz chyba będę ich unikać, choć wiem ze nie zawsze mi się to uda. No więc skoro wszystko już jasne to do dzieła.
Temat, jaki chce dzisiaj poruszyć, może się wydawać dla niektórych z Was mocno kontrowersyjny. Niektórzy mogą nawet uważać, że Przeciek jako gazeta „hufcowa” i „harcerska” nie powinna poruszać takich tematów, Mam jednak nadzieje, ze Mirek zaryzykuje i nie ocenzuruje mnie zbyt mocno.
Jestem ciekawa jak wy jako ludzie młodzi, mający swoje drużyny, a więc pełniący role wychowawcy podchodzicie do spraw mniejszości seksualnych? Czy w ogóle poruszacie takie tematy na zbiórce?. Zdarzyło mi się raz to zrobić, i musze wam powiedzieć, że wywiązała się ciekawa dyskusja. Oczywiście padły takie słowa i wyrażenia jak: „zboczenie” czy też „choroba, którą trzeba leczyć”, Podczas zajęć staraliśmy się wspólnie odpowiedzieć na pytanie: gdzie leży granica pomiędzy tolerancją a akceptacją (a może tej granicy nie ma?)
Niedawno Senat RP przyjął Ustawę o Rejestrowanych Związkach Partnerskich autorstwa senator prof. Marii Szyszkowskiej. Wywołała ona burze wśród moich znajomych. Zdążyłam się już przyzwyczaić, do faktu iż na mojej uczelni studiuje kilku homofobów, ale prawdziwym szokiem była dla mnie rozmowa jaką przeprowadziłam z jednym znajomym podharcmistrzem. Stwierdził on, iż mniejszość narzuca wolę większości i że jest po pierwszy krok do tego aby homoseksualiści dostali prawa do wychowywania dzieci. Gdybym miała podsumować krasomówcze wypowiedzi panów – jest to kolejny spisek Żydów i masonów ( a może i także cykliści maczają w tym swoje palce?), którzy przecież uparcie dążą od lat do przejęcia władzy w naszym państwie.
Zadaje więc sobie w duszy pytanie – Co w tym złego, ze dwie osoby, które i tak na co dzień żyją razem, chcą dziedziczyć po sobie, móc odwiedzać się bez przeszkód w szpitalu czy też odbierać swoją pocztę? Na co dzień nie zastanawiamy się nawet nad tym, gdyż są to dla nas oczywiste sprawy . Niemniej dla wspomnianych mniejszości częstokroć są to problemy nie do przeskoczenia. A argument , że to pierwszy krok do tego, aby homoseksualiści dostali prawo wychowania dzieci należy schować głęboko między bajki, gdyż artykuł 12, ustęp 2 wspomnianej ustawy wyraźnie mówi: „Partnerzy nie mogą wspólnie przysposobić innej osoby”.
Wbrew pozorom ważne też jest nazewnictwo – nigdzie par homosekualnych nie określa się jako małżeństw, gdyż ten termin prawo polskie ma zarezerwowane dla związku kobiety i mężczyzny. Także nawet w tej kwestii nie dochodzi do jakiś kolizji.
Nie zamierzam zaglądać nikomu do łóżka, i mojego stosunku do drugiej osoby nie opieram na tym czy dzieli on je z osoba tej samej płci. Liczy się dla mnie to czy ten człowiek jest dobry, czy stara się postępować tak jak mu nakazuje serce.
Możemy zadać sobie pytanie jak mogę połączyć fakt, iż uważam się za osobę wierzącą, a stanowiskiem Kościoła Katolickiego jednoznacznie potępiającego takie związki. Niestety nie mam gotowej odpowiedzi, niemniej ciągle szukam i stawiam sobie pytania. A na to pytanie nie znalazłam jeszcze swojej własnej, prywatnej odpowiedzi. Może Wy ja macie, ja jeszcze nie…
Często zastanawiam się jakbym zareagowała gdyby jeden z moich harcerzy, harcerek oznajmił mi, że jest homoseksualistą. Na dzień dzisiejszy myślę, że przyjęłabym te informacje na spokojnie. A Wy, jakbyście zareagowali na taką informacje? Czy w takim razie drużyna ma prawo wiedzieć – przecież czasami śpią razem na biwakach, przebierają się? Czy fakt poinformowania o tym ogółu nie będzie stanowił naruszenia jego/jej wolności?
Dzisiaj nie potrafię odpowiedzieć sobie na te pytania.
Być może niektórym z Was ten felieton wyda się jednostronny, ale miał być on moim głosem sprzeciwu wobec homofobii.
Marysia Mikulska
PS: Jeszcze jedno małe wyjaśnienie – pod pojęciem „mniejszości seksualne” użytym w powyższym artykule rozumiem „mniejszość homoseksualną”, a „pedofilię” czy „zoofilię”, których nigdy nie zrozumiem i nie zaakceptuję.
Jeżeli macie inne zdanie niż moje, albo odpowiedzieliście już sobie na pytania, na które ja nadal poszukuje odpowiedzi to napiszcie mi o tym – marysiamikulska@o2.pl – chętnie z Wami podyskutuje.