Ja mam nadzieje, że to nie tylko moda, ani nie chwilowe błyśnięcie aby zaimponować otoczeniu, ale faktyczna chęć osiągnięcia wyznaczonych przez samego siebie celów.
Często ostatnio słyszę i czytam o „przewodnikowskim boomie” w naszym hufcu. Po 6 grudnia 2003 roku rozpruł się prawdziwy worek z chętnymi aby otworzyć sobie próbę.
Wszyscy sie tym emocjonują i cieszą.
W całym tym zamieszaniu ja jednak mam uczucia ambiwalentne. Z jednej strony się bardzo cieszę i jestem dumna, że mam przyjemność pracować w Komisji Stopni Instruktorskich hufca, w którym drużynowi poważnie podchodzą do swej pracy i realizują próby instruktorskie. Większości z nich zdobycie przewodnika umożliwi 100%- tową pracę z własną drużyną, wyjazdy na obozy, przyjmowanie przyrzeczeń. Część z nich dojrzewała to tej decyzji długo – np. w wakacje zobowiązanie złożył 28 latek, a niektórzy bardzo się z tym spieszą i zaraz po ukończeniu 16 lat zgłaszają się do KSI. Również teraz „u bram” KSI stoi cała gromadka młodych ludzi, młodych nie tylko wiekiem.
Z drugiej strony zastanawiam się kiedy jest właściwy moment na otwarcie próby na pierwszy instruktorski stopień. Kto to powinien ocenić i co powinno być brane pod uwagę. Zdarzają się bowiem bardzo dojrzali nastolatkowie z jasno nakreślonymi celami, ale równie często bariera 18-20-letniej dojrzalości fizycznej nie przekłada się na gotowość instruktorską.
Dla mnie bardzo pesymistyczne było to co wczoraj usłyszałam od młodego człowieka – próbę zawsze można otworzyć…
Może jest w tym trochę racji. To w końcu jest próba, która ma nam coś udowodnić. Ale wg mnie do każdej próby trzeba być choć trochę przygotowanym. Jeśli nie chcę być marynarzem i nie umiem pływać to nie zdaję egzaminów do Wyższej Szkoły Morskiej. A niestety część otwierających próbę tak się właśnie zachowuje. Czyżby z powodu mody? A może ich rodzime drużyny nie stwarzają im możliwości rozwoju starszoharcerskiego a potem wędrowniczego i zamiast zmagać się z wędrowniczym wyczynem rozwijającym ich jako harcerzy łapią się za „modną” próbę przewodnikowską.
A przecież na wszystko jest odpowiedni moment. Jest czas na rozwój harcerski, starszoharcerski, w końcu wędrowniczy jest też czas na bycie wychowawcą, harcerskim instruktorem. Czy zatem 15-16 latek moze nim byc pełną gębą?
Nie jest moim zamiarem zniechęcanie młodych ludzi przed nakreślaniem instruktorskiej drogi. Chciałabym jedynie aby sie zastanowili czy to już jest ten moment. Czy na pewno chcę być instruktorem? Czy to już jest mój czas na bycie instrutorką? Czy rozwinęliśmy się już jako wędrownicy? Czy jestem gotowy zrealizować zaplanowaną próbę, zdobyć stopień i pracować jako instruktor naszego hufca tak dlugofalowo a nie tylko zrywem przez pół roku?
To takie moje pytania do kolejki osób, które pojawią się na najbliższych zbiórkach komisji stopni instruktorskich oraz do ich opiekunów. To kilka takich refleksji po analizie prób pwd otwartych w 2002 i 2003r roku w naszej KSI z których wiele do tej pory nie zostało nawet dobrze rozpoczęte. A próba nie polega przecież na tym aby komisja czy opiekun ciągnęli kandydata za uszy aby zaplanowane zadania zrealizował. Nam bardzo zależy na dobrych nowych instruktorach, ale to też im musi zależeć aby nimi godnie zostać, bo granatowa podkładka jest trendy tylko wtedy, kiedy jest uwiecznieniem naszej wiedzy, postawy i czynu.
Mam również nadzieje, że w końcu w naszym hufcu przyjdzie też czas na modę w dobrym wydaniu, modę w kolorze zielonym i czerwonym
Magda
(też miałam 16 lat jak zdobywałam przewodnika)