Kaktusińska włączyła telewizor i usiadła na fotelu. Miała cichą nadzieję, że uda jej się trafić na jeden kanał, na którym nie będzie relacji z kolejnej imprezy z okazji wstąpienia do Unii. Bo Kaktusińska miała dosyć imprez. Wszystkich imprez, niezależnie, czego by miały dotyczyć… Unia unią, ale czasem trzeba dać sobie odpocząć.
Z braku innych możliwości zaczęła oglądać Czarodziejki z Księżyca, kiedy nagle i niespodziewanie zadzwoniła do niej Ewelina, proponując uczcić wstąpienie do Unii grupowym opiekaniem na słońcu. Propozycja wydała się naszej bohaterce bardzo kusząca, toteż godzinę później leżała na leżaku a słońce przyjemnie opiekało jej nieco przybladzoną przez zimę skórę.
– …. no i ona z nim już nie bo jemu się znudziło…
– Serio? A myślałam, że to poważnie…
– …. No i zamówienia z tego nowego katalogu są do wtorku…
– …. I ja jutro właśnie tam idę…
Kaktusińska zamknęła oczy i coraz słabiej słyszała, czego dotyczyła rozmowa Eweliny i Kasi. Przyszło jej jeszcze do głowy, że powinna zapytać, czy jest promocja na ten nowy krem przeciw zmarszczkom od dwudziestego roku życia, ale jej myśli popłynęły kompletnie w drugą stronę…
… Słońce świeciło, ale jakoś tak inaczej – byćmoże miało to związek z tym, ze na Sycylii jest trochę cieplej niż nad rodzinnym Bałtykiem, nie wspominając już nawet o zacisznym ogródku. Kaktusińska leżała na leżaku, jakoś nieco wyszczuplona i sączyła sok z wysokiej szklanki.
– Ricardo? Ricardo?!!
– Słucham pani – odpowiedział opalony na heban włoski służący
– Przynieś mi deser i powiedz masażyście, żeby przyszedł za godzinę.
– Oczywiście, proszę pani. Pan Ryszard dzwonił i prosił, żeby pani przekazać, że będzie na kolacji z kilkoma znajomymi.
– Dziękuję Ricardo.
Kaktusińska odprawiła służącego i wskoczyła do basenu. Błękitna woda cudownie chłodziła, słońce opalało… pomyślała, że warto było kilka lat temu głosować w referendum za wstąpieniem do Unii. To nic, że początkowo było trochę drogo, że tabliczka czekolady kosztowała 12 złotych. Dzięki temu schudła, Ryszard przypełzł do jej stóp na kolanach i błagał o jeszcze jedną szansę, na co ona łaskawie się zgodziła. Potem, dzięki otwarciu granic Interesy Ryszarda nabrały rozmachu, udało mu się nawiązać cenne kontakty biznesowe w słonecznej Italii, gdzie zamieszkali po ślubie, który odbył się jesienią 2006 roku. Cóż to była za uroczystość – przyszli wszyscy znajomi, pani Kaktusińska i pan Kaktusiński wreszcie zakceptowali Ryszarda jako zięcia, na co wydatnie miał wpływ fakt wybudowania im domu na Costa Brava, ale przecież z ludźmi trzeba umieć postępować. Oj, a Ryszard umiał postępować z ludźmi! Gdyby nie umiał, nie doszedłby przecież do takiej pozycji, jaką ma teraz. Często powtarzał, że jeśli nie dba się należycie o swoich ludzi, oni nie będą należycie dbać o twoje interesy. A interesy były dla Ryszarda równie ważne, jak ludzie. Ale przecież taki jest ten nowy, lansowany image nowoczesnego biznesmena. Prawdę mówiąc, Kaktusińskiej było dosyć obojętne, na czym interesy męża polegają. Trochę ją tylko zdenerwowało, kiedy podczas piątej ślubu, którą dwa lata temu spędzali w Moskwie, nagle się okazało, że jakieś nie cierpiące zwłoki sprawy zmusiły jej ukochanego do nagłego wyjazdu. Miała potem trochę kłopotów – małżonek wyjechał nagle i zapomnioał zostawić jej pieniądze na hotel i do tego policja zadawała jej jakieś idiotyczne pytania, na które ciężko było jej odpowiadać, bo ruskiego uczyła się dawno, krótko i z małym skutkiem… Na szczęście pojawił się ten cały partner Rysia w interesach, ten Wania i wszystko załatwił. Spędziła wtedy miły weekend w Moskwie, zrobiła niezwykle udane zakupy w GUM-ie (*najbardziej snobistyczne, gigantyczne i upiornie drogie centrum handlowe). Rysio, kiedy przyjechał po nią tydzień później, trochę się o to zdenerwował ale kiedy Wania opowiedział mu, jak wspaniale poradziła sobie z policją… Po prostu szalał ze szczęścia, jaką ma zmyślną żonę…
Kaktusińska wyszła z basenu i ponownie zawołała Ricardo, zdawało się jej bowiem, że trochę przypiekła sobie skórę i chciała, żeby podał jej krem do opalania, który leżał na stoliku.
– Ricardo?!!
– Słucham pa…
-… no obudź się! – Kaktusińska otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą twarz Eweliny – jesteś cała czerwona! Chyba starczy nam tego słońca na dzisiaj.
– … starczy… – odmruknęła w ospowiedzi.
– Chodź, zrobimy sobie kawę z lodami w domu i opowiem ci o tej nowej cizi Ryszarda…
Kaktusińska niemrawo zeszła z leżaka i poszła za dziewczynami do domu, smętnie myśląc, jak mały wpływ na jej osobiste sprawy ma tak epokowe zdarzenie, jakim jest wstąpienie do Unii Europejskiej. Chociaż, wszystko się może zdarzyć…
Ola Kasperska