Nienawiść. Trywialne. Bo popatrz: idę ulicą- na murze napis „zabić Żyda”; otwieram Newsweek’a – gdzieś ze środkowych stron aż krzyczy artykuł o czterech chłopcach siłą zwerbowanych do dziecięcych armii RUF-u w Sierra Leone (dziecięcych armii!). Chłopcach, którzy zabijali z niemożliwym wprost do wyobrażenia okrucieństwem. Wyglądam przez okno i widzę mojego małego sąsiada krzyczącego do swojego brata: „Nienawidzę Cię!”.
Nienawiść. Ten ostatni to słaby przykład. To w końcu tylko słowa wypowiedziane przez dziecko. Tylko słowa. Och, Bogu dzięki, że to dziecko nie zna potęgi Zwykłego Słowa! Nienawiść. Świat wypełniony jest nią po brzegi; kipi i bulgocze, przelewają się kolejne czary, spod stóp ucieka kolejne dno. Powiedz, jak to się stało, że MY- wielcy i niepodlegli ludzie, stworzenia tak niesamowicie idealne i boskie, ulegliśmy mocy tak obłudnie prostego uczucia? Uczucia!
Teoretycznie uczucie można zwalczyć siłą woli. Dobre sobie – a cóż to takiego jest ta siła woli? Teoria! Siła woli trwa w ludziach, dopóki ci nie uświadomią sobie, że mogliby mieć więcej. Albo że ktoś mógłby mieć mniej. Nasze czasy mamią i przerażają zarazem, nie pozwalają oderwać od siebie oczu i jednocześnie w tak nieludzki sposób tłumią wyrywający się z gardła ostatkami tchnienia krzyk. Wrzask! Słuchajcie ludzie, oto krzyczą pokolenia! Oto nastała nowa era – Era Nienawiści!
Kiedyś lubiłam malarstwo Muncha. Było bardzo niespokojne, ale jednocześnie w idealny sposób potrafiło odzwierciedlać ludzkie pragnienia i odczucia oraz drzemiące w nas, nawet te najbardziej skryte, zwierzęce instynkty. Pamiętam też obraz pt.: „Zazdrość”, przedstawiający parę kochanków… kochankowie stanowili jednak tylko tło całego dzieła – pierwszy plan został obsadzony przez pewnego mężczyznę… Mężczyznę o dziwnie wykrzywionej twarzy i wściekle czerwonych, porażających oczach, o spojrzeniu, mającym w sobie tyle gniewu i złości, że po chwili wpatrywania się w ten obraz, wnętrze człowieka, do tej pory wypełnione ciekawością, teraz przepełnia się jakimś nieskończenie wielkim niepokojem i strachem; zupełnie, jakby mężczyzna z portretu patrzył się nie na wszechobecną pustkę, ale na Ciebie… Wtedy właśnie zrozumiałam: oczy…; w nich kryje się wszystko…; nienawiść ma oczy czerwone od bólu, czerwone od zła… Nienawiść ma oczy czerwone!
Tak, czerwone. I tymi czerwonymi oczami ogląda świat i z minuty na minutę uśmiech jej staje się coraz bardziej wyraźny i paskudny. Wojna. Dla większości Polaków, ba!, nawet Europejczyków, wojna to raczej puste słowo, znane jedynie z podręczników historii, które siłą rzeczy w pewnym momencie trzeba było wykuć na pamięć. A czy wiesz, że gdy Ty co wieczór spokojnie składasz głowę na poduszce, gdzieś po drugiej stronie świata miliony ludzi przeżywają właśnie swoją setną nieprzespaną noc? Gdzieś na jednej z 55 toczących się teraz wojen… A przecież jesteśmy tacy doskonali!
Doskonałość również widnieje w oczach nienawiści. Chełpi się i puszy – nie masz tyle mocy człowieku, jesteś zbyt słaby i będziesz mi służył. Będziesz na każde moje zawołanie, moje – królowej Twojego świata. Ten świat jest prosty: nie wymaga walki, nie żąda sprzeciwu. Tylko czasami, gdzieś z oddali słychać niewyraźne i nieśmiało nucone słowa pewnej piosenki… Piosenki nakazującej iść naprzód i nie poddawać się. Dziecięcej piosenki o pięknym życiu… Dzieci przez pierwsze chwile patrzą i widzą zupełnie inaczej.
Nie wiem, jak zakończyć. I co chciałam Wam przez to powiedzieć. Może tylko tyle, że nienawiść naprawdę istnieje. Że jest wokół nas, że patrzy. I że się śmieje. Nie traktuj tego jak oczywistego stwierdzenia – nie pozwól, aby stała się dla Ciebie czymś tak powszechnym i oczywistym, że praktycznie zupełnie przestaniesz ją dostrzegać. Bo tylko w ten sposób nie pozwolisz jej zwyciężyć.
Iz