Święto Wszystkich Świętych i Zaduszki
|
W naszej tradycji kult zmarłych i obchody 1 i 2 listopada mają szczególne znaczenie. 1 listopada obchodzimy jako święto Wszystkich Świętych, a więc zmarłych zbawionych, wyniesionych ponad zwykłych śmiertelników. Dzień ten celebrowany był kiedyś jako święto radosne. Natomiast 2 listopada to Dzień Zaduszny, w którym wspominamy wszystkich zmarłych (nie tylko Świętych). Modląc się o ich dusze staramy się przyjść im z pomocą w drodze do życia wiecznego.
Przyjęło się, że to 1 listopada jest dniem obchodzonym uroczyście, dniem masowych odwiedzin grobów. Drugi dzień świąt pozostaje w jego cieniu. W tych dniach ogarnia nas zaduma, myślimy o przemijaniu, śmierci. Zastanawiamy się co do tej pory udało nam się zrobić i na co jeszcze sił nam powinno wystarczyć. Myślimy o osobach, które na cmentarzach odwiedzamy. Tego dnia przypominamy sobie, że wierzymy w „Świętych obcowanie”.
W pamięci o zmarłych i w okazywaniu im szacunku jest zarówno pewien lęk przed nieznanym i nieodwracalnym jak i uczucie pustki spowodowane odejściem bliskich. Świadomość przemijania skłania do zadumy i szczególnego dialogu jaki toczy się między nami i umarłymi. W pamięci i szacunku dla zmarłych jest również odwieczne pragnienie nieśmiertelności i trwania. Trwania chociażby w pamięci, we wspomnieniu, w serdecznej myśli.
Święto Wszystkich Świętych to również święto patriotyczne – w miejscach uświęconych krwią Polaków zapalamy znicze, składamy kwiaty i oddajemy im szczególną cześć, np. poprzez uroczystości patriotyczne, wystawienie wart honorowych.
Na zdjęciach widzimy harcerzy ze Szczepu Józefów im. R.G. Hamiltona podczas warty honorowej na cmentarzu w Józefowie.
Nasze listopadowe zaduszki zredukowane do jednego lub dwu dni to pozostałość po zaduszkach odprawianych przez naszych przodków.
Prasłowianie wierzyli w życie pozagrobowe i tajemniczy świat zmarłych, rządzący się własnymi prawami. Wierzyli w nadludzką wiedzę i moc zmarłych, dzięki której mogli wpływać na losy żyjących. Byli przekonani, że w pewnych porach roku duchy zmarłych mogą opuszczać zaświaty i niewidzialne przebywać wśród żywych bądź przychodzić do nich we śnie. Zmarli przebywający w świecie żywych mieli doświadczać głodu i pragnienia, potrzebować ciepła i wypoczynku, a także obecności innych ludzi, zwłaszcza krewnych i współziomków. Wierzyli, że obowiązkiem żyjących jest zaspakajanie tych pragnień. Jeżeli nie udało by się zaskarbić przychylności umarłych mogłoby się to skończyć wyrządzaniem dotkliwych szkód, nękaniem, straszeniem, sprowadzeniem nieszczęść i przedwczesną śmiercią.
Religia chrześcijańska zaadoptowała wcześniejsze wierzenia i praktyki. W chrześcijańskim kulcie zmarłych przechowały się więc resztki pogańskich obrzędów zadusznych. Wiele ich śladów znajdujemy także w tradycji ludowej i literaturze (np., „Dziady” Adama Mickiewicza, dla których inspiracją były powszechnie odprawiane jeszcze w XIX w. na wschodnich rubieżach dawnej Rzeczpospolitej „dziady” – obrzędy ku czci zmarłych).
Jeszcze na początku XX w. w wigilię święta Wszystkich Świętych pieczono chleby i pierogi, gotowano bób, kaszę i wraz z miodem i wódką pozostawiano je na noc na stołach dla dusz zmarłych. Prawosławni zanosili jadło na groby. Zostawiano na noc otwarte furtki, uchylone drzwi do domu, aby duchy bez przeszkód mogły przekroczyć próg swych dawnych domostw. Było to znakiem pamięci, życzliwości i gościnności. Zmarłych niekiedy wołano po imieniu i zapraszano do wejścia w progi domu.
Obchody zaduszne kontynuowane są zatem przez wieki. Dawne ofiary z jadła i napojów zastąpiły naręcza kwiatów, zwłaszcza późnych jesiennych chryzantem, składane na grobach. W miejsce przywoływania zmarłych do ich domów mamy dziś „wypominki” (przywoływanie zmarłych z imienia i nazwiska). Natomiast dawny zwyczaj palenia ognisk na grobach został wyparty przez palenie zniczy i nabożeństwa żałobne
Pierwszymi, których chrześcijanie otaczali szczególną czcią byli męczennicy, czyli ludzie, którzy za wiarę w Chrystusa przelali własną krew.
Kościół głosi potrzebę modlenia się za dusze zmarłych, ponieważ skraca to okres cierpienia dusz przebywających w czyśćcu i zapewnia im wieczny spokój. Zmarli po odbyciu oczyszczającej pokuty orędują za żywymi w ich ziemskim życiu i w godzinie śmierci. Święci przedstawiani są jako wzór do naśladowania. Przez ich wstawiennictwo Bóg udziela nam pomocy. Możemy i powinniśmy modlić się do nich, aby wstawiali się za nami i za całym światem.
Kościół podkreśla, że Święci to nie żadne „udane egzemplarze” i wyjątkowe jednostki, ale ci, którzy na serio wzięli naukę Chrystusa i nie szczędzili sił by w praktyce żyć z jego wskazaniami. Papież Jan Paweł II często powtarza, że do świętości powołany jest każdy z nas.
Obchodzenie święta Wszystkich Świętych wyznaczono w Kościele początkowo na 13 maja. Dopiero w połowie VII w. w Anglii pojawił się zwyczaj obchodzenia tego święta 1 listopada.
Na ołtarze wyniesionych zostało 70 Polaków, w tym 25 świętych
i 45 błogosławionych. Tylko w ciągu 20 lat tego pontyfikatu Ojciec Święty
Jan Paweł II ogłosił błogosławionymi i świętymi 30 naszych rodaków.
W „kolejce” do wyniesienia na ołtarze czekają wciąż
znane i wybitne postaci polskiego Kościoła, takie jak m.in. Prymas Tysiąclecia
kard. Stefan Wyszyński, kapłan-męczennik Jerzy Popiełuszko czy założyciel
Ruchu Światło-Życie ks. Franciszek Blachnicki.
EGZAMIN NA ŚWIĘTEGO czyli jak zostaje się
świętym?
- Zgodnie z procedurą, ustaloną przez Jana Pawła II w
konstytucji z 1983 r., zanim rozpocznie się właściwy proces
beatyfikacyjny, diecezja lub wspólnota zakonna winny zebrać jak najwięcej
danych o kandydacie na ołtarze, czy zmarł w opinii świętości czy męczeństwa
oraz jakie łaski lub cuda uzyskano za jego pośrednictwem. Te czynności,
zwłaszcza uzyskanie i zabezpieczenie odpowiednich materiałów rzeczowych,
czyli tzw. proces informacyjny, można rozpocząć prawie zaraz po śmierci
danej osoby, ale rozpoczęcie oficjalnego procesu beatyfikacyjnego jest możliwe
najwcześniej w 5 lat po jej śmierci. - Następnie miejscowy biskup lub władze zakonne mogą
powołać komisję, która winna zebrać całość materiału dotyczącego
tej osoby, a jeśli kandydat(-ka) był(-a) zakonnikiem(-nicą), komisję
powołują władze zakonne. Chodzi tu zarówno o dokładne poznanie jej życia,
zasług, pozytywnych i negatywnych jej cech, jak i zgromadzenie całego jej
dorobku piśmienniczego. Szczególnie ten ostatni element jest istotny,
trzeba bowiem zapoznać się ze wszystkim, co pozostawił po sobie kandydat
na ołtarze: kazaniami, artykułami, książkami, a nawet prywatnymi
notatkami, aby wyeliminować jakikolwiek możliwy błąd teologiczny lub
doktrynalny, który mógłby go zdyskwalifikować. Na tym etapie przesłuchuje
się również świadków i wszelkie osoby, które znały kandydata. - Po zgromadzeniu niezbędnych danych na szczeblu
diecezjalnym lub zakonnym materiały porządkuje się, tłumaczy na jakiś język
światowy (najczęściej włoski) i przesyła się do Kongregacji Spraw
Kanonizacyjnych, gdzie cała procedura rozpoczyna się od początku. Sprawa
otrzymuje swego relatora, który będzie odtąd prowadził ją do końca.
Szczególne znaczenie ma zbadanie i dokładne sprawdzenie przypisywanego
kandydatowi cudu, przy czym chodzi tu o nie dające się wytłumaczyć
istniejącym stanem wiedzy fizyczne zjawisko nadprzyrodzone, głównie
uzdrowienie. Nie uwzględnia się natomiast cudów moralnych, np. niezwykłego
nawrócenia czy porzucenia nałogów, istnienia przez dłuższy czas
instytucji bez niezbędnych środków materialnych itp. Na tym etapie ze
sprawą współpracuje promotor wiary (dawniej: advocatus diaboli, czyli
adwokat diabła), którego zadaniem jest wyszukiwanie słabych stron
kandydata, jego życia i przypisywanych mu czynów. - Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wówczas opracowuje się
dekret o heroiczności cnót danego kandydata (sługi Bożego), który następnie
rozpatruje na rozszerzonym posiedzeniu, z udziałem Ojca Świętego,
Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych. Po podpisaniu dekretu (najczęściej
kilku lub kilkunastu) przez wszystkich uczestników zebrania, Papież
wyznacza termin ceremonii beatyfikacyjnej, podczas której wyniesie daną
osobę na ołtarze.
Na ogół od rozpoczęcia procesu na najniższym szczeblu do
beatyfikacji lub kanonizacji mija wiele, zwykle co najmniej kilkadziesiąt lat,
przeciętnie mniej więcej pół wieku. Ale są też okresy krótsze: np. w
naszych czasach pierwsza błogosławiona Zairka (Kongijka) Maria Klementyna
Anwarite Nengapeta (1939-64) została beatyfikowana w 21 lat po śmierci, św.
Pius X – błogosławiony w 1951, w 37 lat po śmierci, chorwacki kardynał
Alojzije Stepinac – w tym roku, w 38 lat po śmierci. Najszybciej zaś w
dziejach Kościoła świętym został Antoni Padewski: 30 V 1232 – w niecały
rok po swej śmierci. Najdłużej na wyniesienie na ołtarze musiał czekać św.
Bernard z Tyronu (Francuz; ok. 1046-1117), kanonizowany w 1861 r., a więc w 744
lata po śmierci.
źródło: http://e.kai.pl/
Dla nas, harcerzy takim świętym, opiekunem, to znaczy tym, który wstawia się za nami u Boga jest św. Jerzy.
Nie mamy pewnych informacji historycznych dotyczących tej
postaci. Niektórzy podważają historyczność św. Jerzego. Wiele dokumentów
m.in. o św. Jerzym zostało sfałszowanych przez starożytnych heretyków, a
inne mają sporo niejasności. Dodatkowo kiedy Małą Azję zajęli Turcy,
zniszczyli w niej wszelkie ślady chrześcijaństwa. Najstarszy opis Świętego
pochodzi dopiero z roku 954. Jest w nim, jak i w wielu średniowiecznych żywotach
św. Jerzego mnóstwo legend.
LEGENDA O ŚWIĘTYM JERZYM
Ojcem
św. Jerzego miał być Geroncjusz, Pers, a matką Polocronia z Kapadocji. Syn
miał być uproszony przez rodziców w późnej starości długą modlitwą.
Jako młodzieniec Jerzy zapisał się do legionów rzymskich, w których
stopniowo doszedł do rangi wyższego oficera. Kiedy za panowania cesarza
Dioklecjana wybuchło prześladowanie, Jerzy miał piastować godność trybuna,
czyli naczelnika miejscowego garnizonu. Wiemy, że jednym z dekretów prześladowczych
cesarza był nakaz, by wszyscy żołnierze rzymscy złożyli ofiary bóstwom
rzymskim. Żądano jej od każdego z osobna. Św. Jerzy, przewidując co go
czeka, rozdał swoją majętność ubogim. Kiedy stanowczo odmówił złożenia
ofiary, dla odstraszenia innych, zastosowano wobec niego szczególnie okrutne męczarnie.
Musiały one być faktycznie wyjątkowe, skoro wśród tak ogromnej liczby ówczesnych
męczenników Kościół Wschodni nadał mu tytuł "Wielkiego Męczennika".
Kult jego na Wschodzie był tak popularny, że zajmował pierwsze miejsce po Najśw.
Pannie Maryi i św. Michale.
Źródło: http://www.bialystok.telbank.pl/katolik/
Św. Jerzy prawdopodobnie był trybunem w legionach cesarza
Dioklecjana, zmarł śmiercią męczeńską w Palestynie na przełomie III/IV w.
Żył on i poniósł męczeństwo bardzo dawno temu, około roku 304 podczas prześladowań
Dioklecjana (władcy cesarstwa rzymskiego, za którego rządów nasiliły się
prześladowania chrześcijan), dlatego wokół naszego patrona narosło wiele legend i przypuszczeń.
Kościól grecki nazywał św. Jerzego "wielkim męczennikiem",
a jego dzień jest jednym z największych świąt.
Jest patronem Anglii, Portugalii, Aragonii, Genui, Stambułu,
Niemiec, Wenecji. Opiekuje się rycerzami, płatnerzami, pasterzami koni,
szpitalami, bezpłodnymi kobietami i harcerzami. Chroni przed dżumą, trądem,
syfilisem i opryszczką. Król Anglii Edward III nazwał jego imieniem order
rycerski.
Przedstawiany
jest jako rycerz na koniu zabijający włócznią smoka (w Turcji węża), w
zbroi, czasem z chorągwią. Niekiedy przedstawiany jest w scenie męczeństwa (ścięcie
mieczem). Legenda o walce ze smokiem powstała dopiero w XII wieku.
Św. Jerzy znajduje się w herbie Moskwy, na emblemacie Rusi
Moskiewskiej – uznawanym za najstarszy i najbardziej rosyjski herb.
Modlitwa do św. Jerzego: Panie, głosimy Twoją moc i pokornie
modlimy się św. Jerzy naśladował mękę Pana naszego. Za jego pośrednictwem
dodaj nam sił w walce z naszą słabością. Amen.
Dzień świętego Jerzego przypada 23 kwietnia. Św. Jerzy należy
do najbardziej znanych świętych tak na Zachodzie, ale przede wszystkim na
Wschodzie.
Projektowaną patronką Drużyny Sztandarowej naszego Hufca jest święta Joanna.
W okresie zaduszek do późnej nocy nad wszystkimi cmentarzami jaśnieją wielkie łuny od chybotliwych płomyków zniczy – świadectwo łączności z naszą tradycją i znak, że nie wszystko umiera.
Na podstawie:
„ŚWIĘTA POLSKIE – TRADYCJA I OBYCZAJ”;
Barbara Ogrodowska; Wydawnictwo Alfa; Warszawa 2000
„KATECHIZM KOŚCIOŁA KATOLICKIECO”
PIERWSZE ŚWIĘTE MAŁŻEŃSTWO HARCERSKIE
21 października 2001 Papież Jan Paweł II beatyfikował małżeństwo harcerskie. Pierwszy raz w historii Kościoła beatyfikowane zostało małżeństwo. „Słudzy boży Luigi Quattrocchi (1880 – 1951) i Maria Corsini (1884 – 1965) prowadzili zwyczajne życie w nadzwyczajny sposób” – powiedział Papież podczas mszy beatyfikacyjnej w Bazylice Św. Piotra, na zakończenie dwudniowych obchodów Dnia Rodziny w Watykanie, na które z całych Włoch przybyło około stu tysięcy osób.
Przedtem odsłonięto ogromne portrety nowych Świętych z Włoch. W ceremonii beatyfikacji uczestniczyła również trójka dzieci małżeństwa Quattrocchich. Dwóch synów jest księżmi, a córka zakonnicą.
Beatyfikowane małżeństwo mieszkało w Rzymie i prowadziło mieszczańskie życie. Mężczyzna był znanym prawnikiem i pracował dla rządu włoskiego, a kobieta – pedagogiem i gospodynią domową. Oboje angażowali się w działalność wielu grup katolickich oraz harcerstwo. Maria pomagała żołnierzom w czasie I wojny światowej a później towarzyszyła inwalidom w pielgrzymkach np. do Lourdes we Francji.
„Drogie rodziny, dziś mamy potwierdzenie, że kroczenie ścieżką świętości przez małżeństwo jest możliwe, piękne, nadzwyczajnie owocne i fundamentalne dla dobra rodziny, kościoła i społeczeństwa” – powiedział Jan Paweł II.(kar)
źródło: http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?_WID=209764
FOTORELACJA
(1 listopada 2001. Cmentarz w Józefowie. Harcerze ze Szczepu
im. R.G. Hamiltona w Józefowie)
… pomnikiem czterech żołnierzy…
Warta przed obeliskiem poświęconym
pomordowanym przed okupantów
w latach 1939 – 1989
Następnego dnia po warcie honorowej – w Dzień Zaduszny –
spotkaliśmy się na cmentarzy, żeby porozmawiać o świętych, poznać
starodawne zwyczaje związane z kultem zmarłych i odwiedzić opuszczone groby.
Warszawa, 31.10.2001 17:01
Halloween to przypadkowa lub nie, ale na pewno implantacja – uważa
prof. Andrzej Tyszka, socjolog kultury. Zapytani przez nas duszpasterze również
patrzą krytycznie na to święto.
–
W Polsce obchodzimy święta pochodzenia europejskiego czyli Dzień Wszystkich
Świętych i Zaduszki – twierdzi prof. Tyszka. W PRL zbijały się one w jedno.
To święta bardzo głęboko wrośnięte w świadomość ludzi, jak i w
kalendarz świąt rodzinnych i narodowych – dodaje. Halloween natomiast ma swą
liturgię, obyczajowość, dość bogaty rytuał publiczny i prywatny. Ale to
jednak święto pochodzenia anglosaskiego, święto Amerykanów, które obecnie
jest dość natarczywie implantowane, podobnie jak Walentynki. Należy do innego
repertuaru kulturowego. Jeśli się przyjmie, musi wyprzeć stare lub zająć
miejsce obok – argumentuje socjolog.8
Według ks. Leszka Slipka, proboszcza z Podkowy Leśnej,
Halloween to zabawa dla dorosłych o umysłowości dziecka, amerykański
zwyczaj, nie mający charakteru religijnego. – Jak ja wspominam moich zmarłych,
to się nie bawię ich zdjęciem. Nie w głowie mi wygłupy. To
kwestia odczucia – dodaje.
– Halloween czyli święto duchów uważam po prostu za głupie
– stwierdza również dominikanin o. Jędrzejewski. Podkreśla on, że święto
to nie wyrasta z naszej kultury a ewidentnie jest nastawione na rynek gadżetów.
Duszpasterz młodzieży ocenia, że Halloween to bezkrytyczne przyjmowanie
obcych kulturowo wzorów wątpliwej jakości, zakrawające na snobizm.
– Jestem ortodoksyjnym katolikiem i takie rzeczy mnie nie
interesują – kwituje o. Góra.
Halloween czerpie swoje początki z przedchrześcijańskiej
tradycji celtyckiej. Zgodnie z celtyckim zwyczajem 1 listopada kończyło się
panowanie boga śmierci. W tym czasie duchy zmarłych w mijającym roku wędrowały
do królestwa zmarłych. Maski czarownic i ogień miały pomóc ludziom w wypędzeniu
złych duchów i prowadzeniu dobrych dusz do królestwa zmarłych. Święto
najbardziej popularne jest dziś w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
KAI (ak, mzi //mr)
źródło: http://e.kai.pl/
Zobacz też: Zaduszki mamy – czy potrzebujemy Halloween?