OKIEM UCZESTNIKA. Spotkaliśmy się tradycyjnie na przystanku autobusowym przed Duetem w Michalinie. Przemaszerowaliśmy (żeby było taniej) do Falenicy. Kupiliśmy bilety dobowe i ruszyliśmy do Warszawy.
Dzięki temu, że Kuba Zawłocki zna na pamięć rozkłady wszystkich autobusów, dojechaliśmy na miejsce szybko i sprawnie. Na starcie gry spotkaliśmy Patrycję Zawłocką i Olkę Wojciechowską. Jak tylko okazało się, ze 2 patrole z 69 DH zaginęły gdzieś po drodze ruszyliśmy na grę. Na przykościelnym cmentarzu przy grobach powstańców Patrycja powiedziała nam, że dziś jest 173 rocznica wybuchu Powstania Listopadowego i że to będzie temat naszej gry.
Na pierwszym punkcie dostaliśmy zaszyfrowany list, w którym dowiedzieliśmy się, że za chwilę spotkamy szpiega (mama Patrycji), który przekaże nam wskazówki gdzie mamy dalej iść. A właściwie to musieliśmy biec, żeby zdążyć na czas na następny punkt. Dopiero tuż przed punktem zorientowaliśmy się, ze mamy przecież bilety dobowe, a biegliśmy wzdłuż linii tramwajowej.
Na punkcie spotkaliśmy Kubę Borowego i Mikołaja Fedorowicza. Dali nam kolejne informacje o Powstaniu i kazali zrobić ankietę wśród ludzi, o tym czy wiedzą jaka jest dzisiaj rocznica. Połowa nawet wiedziała.
Na kolejny punkt już pojechaliśmy tramwajem. Stała tam Agata Brzezińska (3 DHS „Zawiszacy”), która odpytała nas ze znajomości pieśni patriotycznych. Po odśpiewaniu jednej (nie pamiętam już jakiej) mieliśmy zrobić scenkę przedstawiającą tę pieśń. Tu też mieliśmy okazję, jak i na każdym innym punkcie, sprawdzić ile o Powstaniu zapamiętaliśmy z poprzedniego punktu. Dostaliśmy wskazówki gdzie iść dalej i nawet trafiliśmy szybko, bo… jechaliśmy autobusem (z czarnym numerem).
Doszliśmy do rezerwatu „Olszynka Grochowska”, gdzie znaleźliśmy kolejny list, w którym było napisane, ze trzeba iść, iść, iść. No to poszliśmy. Szliśmy, szliśmy, szliśmy i… doszliśmy do Jaśka i Iwina z 69 DH. U nich był bardzo fajny punkt, bo można było najeść się wafelków. Poza tym dali nam związaną kaczkę, czyli krzyżówkę do rozwiązania o tematyce historycznej.
Razem z punktowymi doszliśmy do polany, gdzie czekali już wszyscy. Pobawiliśmy się w kilka tradycyjnych zabaw powstańczych, jak: kręcioł, przerywane wojsko. W czasie zabawy podjechał autokar z turystami. Okazało się, że przyjechali oglądać nas, ale mogiłę powstańczą, która była nieopodal. Sądząc po autokarze wydali na niego chyba ostatnie pieniądze, bo nie mieli nawet na znicz, ale poradzili sobie: zapalili nasz!
Potem przyjechali panowie z flagami. DOPIERO, a była 14.00. Może też mieli jakąś grę i nie mogli trafić. Kiedy już po turystach opadł kurz u przestały błyskać flesze, Patrycja i Olka opowiedziały nam o miejscu, w którym staliśmy. Potem przestaliśmy stać i poszliśmy do autobusu.
Na przystanku Patrycja wyjęła z plecaka dwie wielkie siaty pączków. Bardzo dobrych i bardzo dużo. Można było brać ile się chciało pod warunkiem, że nie chciało się więcej niż dwa. Dojechaliśmy do przystanku 521 i rozstaliśmy się z Jaśkiem i Iwinem – nie mieli dobowych.
Mam nadzieję, że dla wszystkich gra była tak pouczająca jak dla mnie. Nie dość, że przypomniałem sobie wiadomości z Powstania Listopadowego, to jeszcze przekonałem się, że muszę być organizatorem gry, żeby się udała.
Mam nadzieje, że najlepszą oceną gry Patrycji było to, co jej powiedziałem na końcu…
Mirek Grodzki
Drużynowy 5 DH „Leśni”
P.S. Opis gry widzianej okiem organizatora jest na tej stronie.