Aż 25 gwiazdek!!! – Właśnie tyle dostały w sumie filmy, które oglądaliśmy w hufcu w nocy z 17 na 18 stycznia.
Pomysł nocnego maratonu narodził się tydzień wcześniej, gdy Jurek przyniósł nam do hufca kilka płyt z filmami i razem z Agnieszką, Pawłem Iwińskim i Maćkiem Dymkowskim mogliśmy obejrzeć „przedpremierowy pokaz” drugiej części „Władcy Pierścieni” oraz przygody Jamesa Bonda w wykonaniu ekipy szczekających i miauczących czworonogów, czyli film „Psy i koty”.
Nie ukrywam, że większe wrażenie zrobił na mnie ten pierwszy… Stwierdziliśmy, że fajnie byłoby zorganizować coś takiego na większą skalę, dla szerszego grona, z większą ilością filmów. I tak oto spotkaliśmy się w hufcu w pewien zimowy wieczór… I się zaczęło…
Na pierwszy ogień poszedł wszystkim dobrze znany „Monty Python i Święty Graal””. Dzielni rycerze Okrągłego Stołu, poszukujący owego Graala wprawili wszystkich w dobry humor. Szczególnie słysząc niezwykle wyszukane wyzwiska w stylu: „Twój ojciec był chomikiem, a twoja matka śmierdziała zgniłymi jagodami”, którymi obrzucali się rycerze, wszyscy wybuchali śmiechem.
Potem przyszedł czas na nieco ambitniejsze kino niemieckiego reżysera Olivera Hirschbiegela. Jego film „Eksperyment” wszedł na ekrany niedawno, ale już zdążył zdobyć 4 gwiazdki i masę skrajnych opinii krytyków, z przeważającą większością tych pochlebnych.
Dla tych, którzy zamiast przyjść do nas, woleli spędzić tę noc na spaniu, przybliżę trochę temat. Bohaterem filmu jest dziennikarz, który zachęcony wysoką nagrodą – 4 tys. marek – oraz szansą na napisanie sensacyjnego reportażu, godzi się wziąć udział w psychologicznym eksperymencie.
Prowadzący go lekarze, czy raczej naukowcy wybierają ze zgłoszonych 20 osób, z czego ośmiu przyjmuje rolę strażników, a dwunastu – więźniów. Mają oni spędzić 2 tygodnie w specjalnie przygotowanym „więzieniu”, a naukowcy zza kamer obserwują ich wzajemne relacje, zachowania.
Niespodziewanie po 3, czy 4 dniach eksperyment wymyka się spod kontroli, co prowadzi do… Dalej nic nie powiem, ale naprawdę zachęcam do obejrzenia tego filmu. Chyba wszystkim przybyłym się on spodobał i wszystkich trochę zszokował.
Kolejnym filmem, za który się wzięliśmy to również film, który ostatnio wszedł na ekrany – „Bezsenność” z Alem Pacino w roli głównej.
Na jego temat zdania były podzielone, części się mniej podobał, części bardziej. Mi osobiście bardzo się podobał i uważam, że jest to również film godny polecenia (GW przyznała mu 4 gwiazdki).
W kilku słowach powiem o co chodzi, otóż do miasteczka położonego wśród lodów Alaski zostaje wysłany zasłużony i doświadczony detektyw z Los Angeles, mający pomóc w rozwiązaniu zagadki morderstwa młodej dziewczyny. Razem z nim udaje się jego partner, ale stosunki między nimi nie układają się najlepiej. Organizują oni zasadzkę na domniemanego zabójcę, rozpoczyna się pościg we mgle, którego skutki są fatalnie nieprzewidywalnie.
Nie powiem co się dalej dzieje, gdyż ten film jest wart tego, aby się na niego w całości wybrać do kina, a nie chcę nikomu psuć zabawy…
Powiem tylko, że cały film utrzymany jest w specyficznym klimacie, a tytuł też ma swoją rolę do odegrania…
Następnym filmem, z którym postanowiliśmy się zmierzyć, mimo godzin już „popółnocnych”, była głośna ostatnio „8. mila”. Chyba wszyscy wiedzą o co w niej chodzi, ale na wszelki wypadek napiszę i o niej kilka słów. Główną rolę gra tu (i gra tym samym siebie) Eminem, którego chyba każdy słyszał, albo o którym każdy słyszał. Opowiedziana jest jego historia, zanim został rozpoznawalnym na każdym kroku raperem, chłopaka o przezwisku „Rabbit”, który żyje w biednej dzielnicy Detroit (tytułowa „8. Mila” to ulica oddzielająca białą i czarną dzielnicę miasta).
Pokazane są jego pierwsze występy w lokalnym klubie, gdzie musi przejść przez serię specyficznych turniejów w rapowaniu, ale jest cały czas odrzucany i poniżany przez „czarnych”. Moim zdaniem trochę tendencyjnie została pokazana jego wytrwałość, dążenie do celu, wiara w to, że uda mu się zaistnieć na rynku muzycznym.
Film mówi o wspinaniu się na ciężkie szczeble kariery, o trudnej drodze na szczyt, którą Eminem musiał pokonać, aby osiągnąć to, co ma teraz. Kilka milionów sprzedanych płyt, kilkaset koncertów rocznie i tłumy fanów dookoła. Szczerze mówiąc przysnęłam w połowie filmu, ale nie twierdzę bynajmniej, że ten film jest nudny, skąd… Spowodowane to było raczej późną porą.
Jednak nie był to film, który by mnie zachwycił i trochę przeszkadzało mi co drugie słowo “k…” i ciągle ta sama muzyka w tle – wiadomego autorstwa. Podsumowując, na 3 gwiazdki, które dostał od GW, ja bym dała dwie. Może z plusem…
Nastęnym filmem (już ostatnim, gdyż zaczynało świtać…) był wzięty z półki “klasyka światowego kina” – “Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga. Nie był to film, który by podobnie do poprzednich, budził uśmiech co jakiś czas. Wręcz przeciwnie. Ten budził raczej przerażenie, strach i niekeidy wstręt.
Jest to bezwątpienia film robiący wrażenie. Ogromne. Dla mnie najbardziej przerażającą sceną jest ta, w której jeden z żołnierzy biegnie przez zaminowany teren, nagle staje na minie, mina wybucha i odrywa mu rękę. Dym, huk, hałas, po chwili pył opada, a on biega i szuka tej ręki. Znajduje ją, podnosi i ucieka dalej, trzymając ją w drugiej ręce razem z karabinem. Dla mnie to jest naprawdę straszna scena.
I takim pesymistycznym akcentem zakończył się I Maraton Filmowy. Do celów statystycznych mogę podać, że na godz. 20.00 przybyło aż 25 osób, z czego do końca dotrwało tylko, albo aż 7 (Maciek, Sylwia, Paweł, Jasiek, Mały, Jurek i ja, oraz Agnieszka na kanapie w hufcu), reszta wykruszała się stopniowo w miarę coraz wcześniejszych porannych godzin.
Muszę przyznać, że tego typu imprezy jak maratony filmowe są, moim zdaniem, świetnym pomysłem na spędzenie razem wieczoru i nocy (a raczej nocy i rana). Wielkie dzięki tym samym dla Jurka za zorganizowanie tego wszystkiego i czekamy na następny! Mam nadzieję, że Jurek pamięta o tym, iż obiecał przynieść nam następnym razem II i III cz. „Matrixa”? 😉 Czekamy…
Ania vel „Kózka”