[HAL 2002] ABC obozu rekreacyjnego

AMBICJA – to fakt, po części dlatego zaczęłam przygotowywać ten obóz z ambicji. W końcu czemu miałabym nie dać sobie rady? Zresztą Siwa mówiła, że da się przeżyć.

BŁĄD – już na samym początku stwierdziłam, że mogą być problemy. Ja muszę zorganizować jeszcze swój obóz harcerski, a Jarzembski, który miał być oboźnym wycofał się. Nie mam kadry! O rety!




CUD – mam oboźnego! Mój brak się zgodził. I jest nawet programowiec – Karolina. Szkoda, że po pierwszym spotkaniu się nie polubili. No cóż… będą mieli na to cały obóz.

DEFICYT – no tak. Jak już mam kadrę, to brakuje dzieciaków na obóz. I niby jak mam zrobić akcję naborową jak sama siedzę w Przerwankach? Coraz lepiej.

EEEECH – jakoś to chyba będzie?

FINANSE – jak nie dostanę $ za ten obóz, to nie pojadę. Takie czasy. Ciężkie czasy.

GWIZDEK – nieodłączny element na naszym obozie. Wszystko było na gwizdek: zbiórka, mysie, spanie. Co za niespodzianka. Stare harcerskie sztuczki mają zastosowanie dla cywili.

HUMOR – o dziwo dopisywał nam przez większość wyjazdu. Zajęliśmy nawet I i II miejsce na obozowym kabaretonie.

INTRYGANT – ktoś z uczestników powiedział rodzicom, że kadra zabiera dzieciom rzeczy i trzeba je oddawać, bo innaczej trzeba biegać. Co za bzdura? Że może my coś bierzemy? Przyszli rodzice, wyjaśniliśmy sprawę i usłyszeliśmy „przepraszam”.

JEMIOŁA – była obecna „wszędzie”. Co chwila ktoś się zakochiwał. Tylko czy oni muszą się tak ze wszystkim afiszować? Chłopak Karoliny przynajmniej pomaga w grach terenowych, a dziewczyna Roberta jest ładna.

KORSARZE – tak się nazywaliśmy. Obóz zrobiony na piracki wystrój był super. W ogóle to był dobry pomysł. Polecam.

LAS – jak trochę zelżały upały to cały czas graliśmy w lesie: to „sztaby” to „granica” – nawet brałyśmy w nich udział z Karoliną. Czołgaliśmy się po lesie i było bardzo fajnie.

ŁÓDKA – była do naszej dyspozycji. Wypływaliśmy czasem z dzieciakami na „jeziorko” i było fajnie!

MUSZTRA – z tym nie było problemu. Po pierwszych zajęciach przeprowadzonych przez Roberta obóz chodził w szyku nawet do latryny. A ta ich postawa „na baczność”…no, no… lepiej niż na niejednym obozie harcerskim.

NIEPOSŁUSZEŃSTWO – zaraz po rozpakowaniu autokaru jeden z uczestników zniknął (jak się później okazało na papierosa). Już po 30 min. Pobytu w Przerwankach biegał z plecakiem 200 orbitek. Na tym skończyło się nieposłuszeństwo.

OLIMPIADA – to były miłe chwile. Zgrupowanie też brało udział. Kontuzja oboźnego podczas meczu i wizyta w szpitalu na długo zostaną w mojej pamięci.

POGODA – była idealna. Pierwszy tydzień – pogoda na pionierkę, drugi na kąpielisko, trzeci akurat do gier terenowych.

REALIZACJA – niespodziewanie dobrze był realizowany program. My proponowakliśmy, oni realizowali. Wszystko grało.

SYMPATIA – w zasadzie była obustronna. Zżyliśmy się z dzieciakami. One mimo dużej jak na taki obóz dyscypliny przychodziły do nas z większością problemów.

TAKIEGO – obozu życzę Wam wszystkim.

UKŁADY – praca ze Zgrupowaniem układała się dobrze. Dzięki czemu mieliśmy wszystko o co poprosiliśmy. Prawdziwa sielanka: cicho, miło i bez problemów.

WIZYTA – z kuratorium i jeszcze skądś. Poszło dobrze, chociaż były jakieś wątpliwości (nieuzasadnione) co do braku uprawnień kadry. Co za bzdury, no cóż…

ZAKOŃCZENIE – było najgorsze. Wszyscy płakali. Dziwne, ale mi też było ciężko jakoś tak smutno…

Anna Pietrucik