Podczas XIII Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zebrano w Otwocku i okolicach 65 550 zł, oraz oddano 14,4l krwi. To dużo, więcej niż w zeszłym roku.
Z jednej strony możemy być z siebie dumni. Udało nam się pobić lokalny rekord, zaplanować bardzo dużą imprezę o zasięgu powiatowym, przeprowadzić ją bezpiecznie, ugotować grochówkę w wielkich kotłach, zachęcić do przyjścia i oddania krwi kilkadziesiąt osób. W pewnym sensie WOŚP wpisała się w kalendarz stałych imprez w Otwocku. To dobrze. Choć może warto zmienić formę w przyszłym roku, skoro frekwencja nie była zbyt wysoka – może za mało atrakcyjny był program? Te pytania postawi sobie na pewno przyszłoroczny Szef Sztabu .
Może warto większą liczbę mieszkańców Otwocka wciągnąć do organizacji? Przygotowując i planując WOŚP liczyliśmy na większy oddźwięk wśród naszej, lokalnej społeczności. Koncerty w hali sportowej Klubu Start niestety nie okazały się aż tak atrakcyjne, by wyciągnąć w niedzielne popołudnie mieszkańców Otwocka z domów. Aczkolwiek, Ci, którzy byli, postarali się bardzo, nadrabiając hojnością za nieobecnych. Pokaz ratownictwa medycznego zaciekawił i przyciągnął widzów. Samochody, które zostały wykorzystane w trakcie pokazu zostały sprezentowane przez firmę “BINOL” za co im serdecznie dziękujemy. W pokazie uczestniczyła również Straż Pożarna – dziękujemy za zaangażowanie i liczymy na was w przyszłym roku.
Największą atrakcją okazał się jednak pokaz sztucznych ogni – „Światełko do Nieba”, które mogliśmy zorganizować dzięki pomocy finansowej z Urzędu Miasta jako głównego sponsora tegorocznego finału WOŚP. Przyciągnął on widzów, którzy przyjechali wyłącznie na sam pokaz. Przyjechali i nie zawiedli się, bo był naprawdę udany.
W sztabie do późnych godzin pracowali harcerze i wolontariusze, którzy późnym wieczorem dotarli do studia TVP 2 i przekazali zebrane pieniądze, oraz mieliśmy swoje 30 sekund w trakcje transmisji telewizyjnej.
Na szczęście w tym roku obyło się bez przykrych incydentów podczas kwestowania. Wszyscy cało i bezpiecznie docierali do sztabu. A to dzięki współpracy ochrony i policji, która w ten sposób włączyła się w organizację Orkiestry. W tym miejscu pragnę podziękować Policji i firmie ochroniarskiej EURODAN.
Panie z Banku PKO BP i PEKAO SA pomagały przy liczeniu pieniędzy harcerzom. Serdecznie dziękujemy im za włożony wkład pracy i zapraszamy do współpracy w przyszłym roku. Praca sztabu zakończyła się poźną nocą, trzeba było jeszcze doprowadzić budynek MDK-u do używalności, ponieważ następnego dnia odbywały się w nim zajęcia. Jak co roku dyr. Czesław Woszczyk oddał nam do dyspozycji cały budynek i serdecznie mu za to dziękuję.
W imieniu organizatorów chcę podziękować sponsorom, bez których nie odbyłby się Finał oraz ludziom, którzy przybyli i wsparli Orkiestrę. Do zobaczenia w przyszłym roku!
Adam Żórawski
Anna Pietrucik
Miesiąc: luty 2005
Studniówka 2005
Temat może i niezbyt pasujący do harcerskiej gazety, ale ponieważ harcerz też człowiek i coś od życia mu się należy, to ma również prawo iść na własną studniówkę. Poza tym obiecaliśmy, że coś napiszemy, to trzeba się z tego wywiązać, wspominając wydarzenia z 22 stycznia, które miały miejsce w najbardziej elitarnej szkole w Otwocku.
Na początku zaczęliśmy od prób poloneza, na których zwykle nie było połowy osób, więc szło kiepsko. Ale im bliżej studniówki, tym było coraz lepiej, a już zwłaszcza na próbie generalnej. Klęska totalna. Wszystkim udzieliło się ogólne zdenerwowanie, przez które co chwilę myliliśmy kroki i zapominaliśmy o kolejności figur. My na szczęście byliśmy na 6 parze, więc nasze pomyłki nie rzucały się tak bardzo w oczy.
I w końcu nadszedł ten Wielki Dzień. Fryzjer, kosmetyczka, przymierzanie sukni, wiązanie krawata (faceci zawsze mają mniej przygotowań)… Na koniec jeszcze tylko kilka fotek i byliśmy gotowi. I wtedy zaczął padać śnieg, a poza tym zapomnieliśmy zaproszeń i musieliśmy wrócić się do domu.
Później już na szczęście wszystko było ok. Polonez w całej klasie wyszedł ładnie, chyba nawet nikt ani razu się nie pomylił. Po przemówieniach, podziękowaniach itp. zaczęliśmy zabawę. Muzyka była w porządku, więc szaleliśmy stale na parkiecie, co zresztą można zauważyć na filmie (ma się jednak tą siłę przyciągania kamer :). Jedzenie też było niczego sobie, a towarzystwo to już chyba wiadomo. Część poległa przed północą, inni trochę później. Jedynie z garstką pozostałych można było normalnie dogadać się przez całą noc.
Dzielnie wytrwaliśmy do końca imprezy, ale za to całą niedzielę snuliśmy się nieprzytomni ze zmęczenia. I trzeba było wracać do normalnego życia. Następna studniówka w Gałczynie. Już za niecały rok!
Kasia i Piotrek
Nie warto się spieszyć
Dziś trochę inaczej. Zbliżają się Walentynki, więc będzie o miłości. A ponieważ kiepski ze mnie poeta, przebieranie uczuć w słowa trudno mi przychodzi, będzie to artykuł o miłości fizycznej…
Chyba bez wstępu.
Powtórzę więc. Nie warto się spieszyć. Nie warto „lizać się” i „bzykać się” z chłopakiem/ dziewczyną bez zastanowienia. I nie chcę moralizować. Nie powiem, że duże jest ryzyko ciąży, że trzeba się zabezpieczać, że choroby się przenoszą, że trzeba się dobrze poznać, że nie należy przed ślubem, że…..
Postaram się obronić tezę, że to się zwyczajnie nie opłaca!
Naprawdę ważne z kim….
Czy czujesz jakiekolwiek podniecenie w autobusie, gdy wokół jest wielu ludzi? A czy dotyk lekarza, który bada twoje np. stłuczone kolano jakoś na ciebie działa? Ale gdy człowiek, który ci się podoba, którego kochasz zbliża się na 5 metrów czujesz jego obecność w powietrzu. Wdychasz jego zapach choć jest tak daleko, że nie sposób go czuć. A gdy zbliży się do ciebie bardziej? Wszystko zaczyna nagle wirować. Gdy przypadkowo wasze dłonie się spotkają czujecie jakby przeszedł was dreszcz. Iść i trzymać go za rękę to niesamowite uczucie bliskości. Jesteście blisko siebie, choć tylko trzymacie się za ręce.
Proponuję małe doświadczenie na sobie samym. Weź swoją dłoń i palcem wskazującym drugiej dotknij jej wewnętrznej części, delikatnie, powoli, bardzo powoli. To przyjemne, łaskoczące uczucie, które powoduje mrowienie podobne do tego, które odczuwasz powoli zbliżając się do kogoś. Uczucie, które odczuwasz za każdym razem, gdy TEN KTOŚ, ten, a nie żaden inny, lekko muśnie cię dłonią. Przyjemne uczucie, które pozwala się przekonać, że naprawdę ci na tym kimś zależy. Uczucie, które daje czas do namysłu. Bywa niesamowite.
Ale czy zawsze? Spróbuj teraz zrobić to samo jeszcze raz: znów otwórz swoją dłoń i palcem drugiej dotknij jej, szybko, bez namysłu, jakbyś chciał klasnąć. Jaki efekt? Pewnie żaden. Czasem na pewno zdarzy się tak, że czyjś dotyk, choć jego zdaniem czuły, powolny i delikatny nie robi na tobie żadnego wrażenia. To jest sygnał twojego ciała, że jego ręce są w niewłaściwym miejscu. Właśnie przekonujesz się na swojej skórze, że nic między wami nie ma magicznego. Że może nie warto iść dalej, skoro jego dotyk nie elektryzuje cię wcale.
Gdy zbliżasz się do kogoś bez zastanowienia, namysłu, zbyt szybko bardzo dużo tracisz. Tracisz tę magiczną chwilę przed. Te wszystkie etapy, które są w każdym związku najlepiej wspominane, najpiękniejsze i najkrótsze. Tracisz niepewność przed pierwszym pocałunkiem, drżenie rąk zanim po raz pierwszy się zetkną, dreszcz na plecach zanim po raz pierwszy obejmie cię czyjaś ręka. Wszystkie te etapy są ważne i bardzo przyjemne. Nie warto z nich rezygnować i przechodzić dalej zbyt szybko. Nigdy później nie będzie między wami tej niepewności, tej iskierki i dreszczyku, który towarzyszy przekraczaniu tych granic po raz pierwszy z osobą, którą się kocha.
Są one ważne jeszcze dlatego, że są sprawdzianem i barometrem waszych uczuć. Pozwalają się przekonać, że to, co się między wami dzieje jest naprawdę magiczne i czy warto iść o krok dalej.
Niektórzy szybkim skokiem pokonują te wszystkie etapy. Nie dają sobie czasu ani na przemyślenie, zastanowienie, upewnienie się, co do słuszności swoich działań, ani na cieszenie się każdą z chwil, które nadają całej sytuacji magii i uroku.
Pomyśl o pocałunku…. czy wkładanie komuś języka do ust nie jest dowodem jakiegoś zaufania? To wkroczenie w bardzo intymne ciało drugiego człowieka. A jednak ludzie pozwalają robić to komuś, kogo prawie nie znają.
Popatrz na budowanie bliskości między dwojgiem ludzi jak na drogę w górę. Nie warto jechać windą lub kolejką na szczyt. Nie warto rezygnować z tak dużej ilości przyjemności, nie warto iść dalej za szybko, bo sama droga do celu jest bardzo przyjemna. I im dłuższa, tym więcej namysłu nad tym, że cel jest wart tego, by do niego zdążać, i tym szczęśliwsi i pewniejsi ludzie dochodzą do tego celu. Zapewne dłużej tam zostają.
Anna Nowakowska
Hufiec Warszawa Praga Pd