Zimowisko okiem przybocznej
Z pewnością miałam baaaaardzo dużo pracy i obowiązków, czasem nawet zbyt dużo. Już dawno nie byłam tak zmęczona na harcerskim wyjeździe, co z pewnością najbardziej odczuli harcerze z mojej drużyny. Nie byłam w stanie poświęcić Wam wcześniej obiecanego czasu, czasem nie mogłam z Wami nawet uczestniczyć w zajęciach, za co Was bardzo, bardzo, bardzo kochani przepraszam. Mam nadzieję, że wkrótce to nadrobimy i jakoś to Wam wynagrodzę. Ale za to, myślę, że spędziliście naprawdę miło i pożytecznie czas w towarzystwie 5 i 209 i troszkę lepiej poznaliście druhnę Magdę, Renatę, Karolinę i Anię oraz druhów Mirka, Tomka i Kazika
Zimowisko okiem komendantki Szczepu
Ogrom przygotowań, ustaleń i spotkań, wszelkie załatwiania, wszelkie obowiązki – za to wszystko odpowiedzialność wzięła na siebie Sylwia. I WIELKIE dzięki Ci za to. Dzięki temu nasi harcerze wg mnie świetnie spędzili czas i lepiej się poznali, a zajęcia… myślę, że wypadły naprawdę OK. Chciałam korzystając z okazji, podziękować ze swojej strony wszystkim, którzy znaleźli chwilę i byli i prowadzili zajęcia – Renacie, Kazikowi, Karolinie, Magdzie, Tomkowi, Mirkowi, Ani, Ilonie oraz znaleźli moment na nasze zajęcia – Agacie i Rafałowi. Ogromne podziękowania dla Maćka i Patrycji – naszego trzonu, naszej niezastąpionej iskierki zimowiska i Mikołajowi, który zawsze był, zawsze mógł, zawsze pomagał.
I wiecie co, tak sobie myślę, że jeszcze kiedyś, RAZEM będziemy przenosić góry, musimy się tylko troszkę postarać i dać odrobinę siebie i … dokończę 24.02 na podsumowaniu zimowiska.
Monia
* * *
Od środka a jednak z boku…
W ostatnie dni ferii dane mi było zauczestniczyć w zajęciach na biwaku drużyn harcerskich z mojego szczepu. W czwartek, piątek i sobotę podpatrywałam sobie jak się bawią dzieciaki, jak pracuje kadra a także sama trochę przyczyniałalm się do realizacji programu.
Wielka frajdę sprawiło mi – jak i Tomkowi – prowadzenie zajęć dla dzieciaków i to zarówno tych sportowych i rekreacyjnych jak i tych trochę bardziej poważnych o potrzebie dobywania stopni. Bardzo milo nam było patrzeć na ich „zawziętą” rywalizacje i po prostu radochę przy konkursie „pomarańczowym”.
Mam nadzieje ze oni również milo będą wspominać ten biwak.
Magda
* * *
Wasza Kolej?
Każdy miał w życiu wyjazdy harcerskie, które zapamiętał w sposób szczególny. Było na nich coś, co zmieniło w pewnym sensie sposób widzenia świata, było zalążkiem prawdziwej przyjaźni. Takie kamienie milowe na harcerskiej drodze.
Ja też miałem ich kilka. Pierwszy letni obóz na wyspie Wolin, pierwsza kwaterka w Przerwaniach. Wspaniałe zimowisko szkoleniowe w Wiązownie, czy kurs drużynowych w Starej Dąbrowie. To, co wymieniłem, to starocie. Natomiast jeszcze cienka warstwa kurzu pokryła zimowisko sprzed kilku lat w Starej Wsi. Kawał dobrej roboty ze strony kadry. Na zajęciach często roześmiane, ale i często skupione buzie uczestników. I pająki przyjaźni, które swoją nić snuły, snuły i snują do dziś…
Tamto zimowisko nazywało się „Twoja Kolej”. Miłośnicy wieloznaczności odczytają tę nazwę na kilka sposobów.
I rok 2004 przynosi kolejną Starą Wieś. Zimowe zgromadzenie drużyn by wspólnie wypocząć, ale jeszcze więcej się nauczyć. Bardzo mi było miło, że zostałem poproszony o przygotowanie na nim kominka. Bardzo lubię, gdy możemy usiąść w kręgu i przez chwilę, nic nie mówiąc oczekiwać, co przyniesie wspólny wieczór przy świecach.
Kominek był o…(trzeba było przyjechać na zimowisko!). Trochę pracy kosztowało mnie zbieranie kamieni w środku zimy, a trochę stracha miałem, gdy poczuliśmy wszyscy zapach palonej kory brzozowej, która po swojemu dymiła (a sufit taki biały…). Dumny jestem z Was młodzi harcerze i harcerki i dumny jestem z Was, organizatorzy. Nie każdego stać na poświęcenie tyle serca i wolnego czasu w ferie.
Cieszę się z tego, że jesteśmy w jednym hufcu i razem parę spraw mamy jeszcze do zrobienia. A na koniec zagadka, – co symbolizują choinki na rękawie naszych braci i sióstr z 5 DH Leśni?:)))
Teraz Wasza Kolej!
4P
* * *
Nocne harce po kolacji
12 lutego około godziny 17 wyjechaliśmy pociągiem z drużyną do Starej Wsi (małe miasteczko za Otwockiem). Na przeciwko szkoły, w której mieliśmy przez 5 dni mieszkać, znajdował się sklep. Ucieszyło to oczywiście każdego, bo przecież nie da się przeżyć bez chipsów, coli i batoników przez 5 dni.
Weszliśmy do szkoły. Druh oboźny Siarek, poprosił żebyśmy podzielili się na zastępy. W takich właśnie zastępach mieliśmy spać. Nasza grupka była bardzo nie zadowolona z klasy, którą nam przydzielono, bo było w niej bardzo zimno i nieprzytulnie. Po kilkunastu minutach Druh Siarek zagwizdał i krzyknął, że dla 3 i 5 drużyny ogłasza alarm ciężki. Panowała panika. Każdy wkładał na siebie miliony ciuchów, a menażki brał pod pachę.
Po 2-3 minutach obładowani swoimi manatkami zebraliśmy się w dwu szeregu na placu apelowym. Kilka osób w zamian za swoje zgubione rzeczy musiało robić przysiady i tym podobne. Po chwili, okazało się, że alarm został zorganizowany tylko po to, abyśmy mogli z drużyną „LEŚNYCH” spać w jednej sali. W okrzykach radości pomaszerowaliśmy z tobołami na pierwsze piętro. Rozłożyliśmy materace i poszliśmy na kolację.
Następnie odbyły się zajęcia o Szarych Szeregach i II wojnie światowej, prowadzone przez Druha Mirona. Około 24 poszliśmy spać, a raczej myć się i położyć na materacach. Około 1-2 w nocy te osoby, które nie spały zauważyły dziwną ciszę. „Co to? Kadra śpi?” Myśleliśmy. Kilka osób z „LEŚNYCH” ubrało się i zeszło na dół pod pretekstem robienia karnych pompek. Ale coś to za długo trwało. Więc ja i kilka moich koleżanek zeszłyśmy na dół i co zobaczyłyśmy na sali gimnastycznej? Kadra i uczestnicy zimowiska grali sobie najspokojniej w siatkówkę. Byłyśmy bardzo zaskoczone i było nam trochę przykro, że nie zostałyśmy o tym poinformowane. Usiadłyśmy więc na ławce i przyglądałyśmy się grze. Znudziło się to nam jednak po chwili i „poszłyśmy spać”.
Na górze postanowiłyśmy nie budząc nikogo wynieść naszą koleżankę „Fischę”. Ma ona bowiem bardzo twardy sen. Udało nam się mimo wszystko zanieść ją tylko do drzwi. Obudziłyśmy przy tym wszystkim kilka osób, które pomagały nam w akcji. Potem usiadłyśmy na ławeczce i rozmawiałyśmy o tym i o owym. W końcu nastąpił niestety czas spania i musiałyśmy się położyć. Następne dni mijały podobnie.
W czwartek rano w związku z naszym złym zachowaniem chłopaki i dziewczyny zostały rozdzielone. Nudnym zajęciem tego dnia była samarytanka. 2 godziny nudnego gadania. Potem (nareszcie) kolacja a po niej znowu nocne harce.
W piątek była od rana do popołudnia gra terenowa. Oczywiście nasz zastęp zgubił się i nadrobiłyśmy parę kilometrów, ale co tam. I tak było bardzo fajnie. Popołudniu Druhna Magda i Druh Tomek zorganizowali zabawę sportową na szybkość.
W sobotę druga gra terenowa. Tym razem dużo krótsza ale i ciekawsza. Całą drogę szedł z nami Druh Miron. Obrzucaliśmy się śnieżkami i bardzo fajnie się bawiliśmy. W sobotę popołudniu Druhna Magda i Druh Tomek (znowu) urządzili nam zabawy w kółku.
W niedzielę od rana sprzątanie. Nasza klasa poszła szybko, ale reszta to… wolę nie mówić. Sala gimnastyczna, hole, wszystkie klasy, kibelki, kuchnia i na to wszystko tylko dwie szczotki i jeden mop. Ech… ale i tak było fajnie. Po południu nastąpił czas pociągu. Wsiedliśmy i z wielkim bólem serca wysiedliśmy z niego. Pożegnanie, ostatni krąg, ale trudno. Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Najnudniejsze na zimowisku były zajęcia z samarytanki i o czym wcześniej nie wspominałam, zajęcia o sprawnościach. Pojechałam na zimowisko, bo bardzo kocham harcerstwo i nie chciałabym opuścić żadnego wydarzenia.
Najgorsze było jedzonko i okropny prysznic, ale ważne, że w ogóle był. Bardzo mi się podobało na biwaku, szkoda, że tak krótko. Buziaczki na razie.
Zuza Ostrzeszewicz
3DH „ZAWISZACY”
* * *
Wypasiona herbatka
Co mi się podobało, a co nie, i tak ogólnie o zimowisku?? No wiec tak podobało mi się wszystko wiem to zdanie jest żałosne, bo tak najłatwiej. Nie podobało mi się było strasznie nudno na zajęcie samarytanki, ale na pewno mi się przydadzą. Nie podobało mi się tez te zajęcie o sprawnościach. Pomijając to, że byłam strasznie niewyspana, to ostatnia nocka po prostu ech… superrrrr. Biedna Fischunka uwierzyła, że wstała w nocy i myła zęby… Szczegółów nie wyjawię, bo by mnie chyba zagryzły!
Gdy wszyscy w szkole już spali oprócz Zuzy i mnie to chodziliśmy po całej szkole i patrzyliśmy sie na te wszystkie śpiące twarzyczki. Chciałyśmy posmarować Maćka, Piotrka i
Jagode. Gdy smarowałyśmy Maćka to ktoś z kadry wyszedł z pokoju, a my szybko do sali dalej. Reszta planów nie wypaliła bo było ok 6 rano i poszłyśmy spać.
Gry były tez fajne oprócz małego gubienia. Nie czułam stóp, bo było tak zimno. Rąk po głupim punkcie u Mikołaja noszeniu bardzo ciężkiego Prokopa…i „Kasi” – 2 litry! Niosłam go w trójkę. W połowie w dwójkę, bo Magda nie dawała rady, Maćkowi się stało coś tam z rękami a Kuba był w szkole, bo odmroził sobie nogi po tym jak wpadł do rzeki.
Pan, który sprawdzał porządki to chyba jest niekochany. A czemu? To proste: nie kochają go. Najpyszniejsza była herbatka pita ok. 4-5 w nocy! Herbatka ekoland z owoców Leśnych. Ech… sama rozkosz! Szczegóły zachowam dla siebie i Zuzy. OK. To by było na tyle, Herbatka ech… pyszna… znakomita… Kocham Cię! Nigdzie nie jest tak ..tak… tak… kozacko… super… interesujaco… wypasiono… przyjemnie… kochająco tam jest najlepiej, i nie mogę się doczekać następnego wypadu.
Weroniczka Piórkowska
3DH „ZAWISZCY”