DROZDOWO 2003


Dnia 07.03.2003r. Łukasz, Piotrek, Daniel i ja pojechaliśmy na zlot ks. Lutosławskiego (druha “Szarego”). Zlot odbywał się w Drozdowie, 10km od Łomży. Pojechaliśmy tam PKS-em z dworca Warszawa-Stadion.

Trafiliśmy na dosyć wysoko wyposażony autobus, a w środku, razem z nami jechał Irek z Big-Brothera. Łukasz od początku rozmawiał z nami na ten temat, lecz Daniel zorientował się pod koniec drogi (to oznacza, że był wyłączony podczas naszych rozpatrywań, że w telewizji Irek wyglądał identycznie).

Na miejsce dojechaliśmy ok. 17, a nasz autobus do Drozdowa był dopiero o 18, więc szybko padło postanowienie, by iść pieszo. Jednak w połowie drogi (5km) stwierdziliśmy, że poczekamy już tylko pięć minut, a nie godzinę. W końcu o godzinie 18.45 dojechaliśmy do miejsca noclegu. Mieliśmy spać w pokoju z 11 DH specjalnościową „Exodus”. Jednak na miejsce dotarła bardzo liczna grupa i musieliśmy się rozstać, mając do wyboru chłodne pięterko lub ciasny pokój z gorącymi dziewczynami…

Nietrudno się domyślić, że wybraliśmy wariant drugi. Jednak wchodząc do środka usłyszeliśmy gorące i głośne rytmy techno i hip-hopu. Stwierdziliśmy, że prześpimy się na korytarzu. Wieczorem był apel, a po nim długie śpiewanie. Spać poszliśmy ok. 2., ale na korytarzu znalazły nas dwie dziewczyny chętne do rozmów zapoznawczych. Nasze sny musiały poczekać do 4. i jeszcze trzydzieści minut.

Pobudkę zrobiliśmy o 6. rano żeby zdążyć się umyć i zjeść śniadanie. Po prawie nie przespanej nocy ruszyliśmy na grę terenową. Na jednym z punktów stał marynarz, który zapytał się co oznaczają litery ONC na krzyżu (załapał, kiedy chcieliśmy się upewnić czy to ma na myśli – poprawił swój błąd). W drodze do innego punktu mieliśmy się dowiedzieć, gdzie blisko są pomniki przyrody, więc spytaliśmy jednego ze spacerujących mieszkańców Drozdowa. Ten wytłumaczył nam tak: Drodzy chłopcy. Musicie iść 3km prosto do lasu, pierwsza w prawo i po prawej taki… dąb stoi. To rozbawiło nas do łez.

Po krótkiej grze otrzymaliśmy grochówkę i zjedliśmy ją na szkolnym korytarzu. Wcześniej jednak zwiedziliśmy bardzo ciekawe muzeum ziemi. Potem aż do wieczora obijaliśmy się ucząc zuchów piosenki “Znaczek” oraz rozmawiając z bazylami… Wieczorem Łukasz zrobił nam “ciężki” tylko z nazwy, ponieważ tylko pobiegaliśmy i mieliśmy lekką musztrę. Po powrocie nikt nie wiedział po co i gdzie byliśmy, a na odpowiedź że na “ciężkim” wszyscy udawali, że wiedzą o co chodzi.

Tej nocy spaliśmy na chłodnym pięterku. Tam bazyle dobudziły tylko Daniela. W niedzielę dostaliśmy w nagrodę siatkę tajemniczych rzeczy. Potem pożegnalne fotki i do domu. W autobusie z Drozdowa jechaliśmy z bazylami, a potem PKS-em do Wa-wy no i MiniBusem do Otwocka, bo tam dobiegł do końca nasz wspaniale spędzony weekend.

MANDARYNKI i RAMBO

SMOSZEWO – integracja rad drużyn


Tytułowa integracja rad drużyn naszego Hufca okazała się strzałem w dziesiątkę.
To właśnie taki pożytek z wyjazdu 14 – 16 marca był najczęściej wymieniany na podsumowaniu pobytu w dworku w Smoszewie.

refleksjami na temat przeczytanych na wieczornicy wierszami.
Sobotni dzień zakończył się złożeniem przez Monikę Siwak Zobowiązania Instruktorskiego. Ci, którzy mieli jeszcze siłę mogli pójść „na liny”.
I na koniec jeszcze hasło z zajęć o formach pracy: NIE MA FORM SPRAWNOŚCI BEZ HARCERZY MOŻLIWOŚCI”

Mirek Grodzki
P.S.
Bym zapomniał – atmosfera była momentami tak gorąca, że przypaliłem sobie polar od kominka…




Wyjazd do Smoszewa, lub jak twierdzą inni “Smoczewa” był bardzo ważnym wydarzeniem w życiu hufca.

Przede wszystkim dlatego, że mieliśmy okazję naocznie się przekonać, że w hufcu pracują nie tylko “dinozaury”, ale także ludzie bardzo młodzi, częstokroć tacy, którzy nie ukończyli jeszcze gimnazjum.

Czy to dobrze? Moim zdaniem bardzo dobrze. W ten sposób zacieramy różnicę wiekową pomiędzy starą (stażem) kadrą, a kadrą młodszą (przybocznymi, zastępowymi, funkcyjnymi).
Nie da się dziś wyodrębnić kadry, która ma wieloletnie doświadczenie i chęć do poświęcenia większości swojego wolnego czasu dla harcerstwa.

Przyszedł czas na ludzi młodych, którzy w najbliższych miesiącach powinni wziąć sprawy w swoje ręce.

Tomek

Marzanna – protokół z rozprawy sądowej

Sygn. akt I H 13/03
Rozprawa jawna co najmniej w powiecie otwockim

Protokół z rozprawy sądowej dot. zatopienia Marzanny

Rozprawa miała miejsce 22.03.2003 r. na Czerwonych Murach w Józefowie.

Sprawę prowadził sędzia Michał Łabudzki
Oskarżycielem publicznym – mecenas Monika Siwak
Oskarżyciele posiłkowi: Paweł Iwiński, Jan Wojciechowski, Maksym Dołągowski
Adwokaturze przewodniczył Paweł Pawłowski wspierany przez równie wybitnych obrońców: Grzegorza Kunikowskiego i … (nieczytelny podpis)

Na ławie przysięgłych zasiedli zaproszeni drużynowi, tudzież – w nagłych wypadkach – inni przedstawiciele drużyn.
Na salę rozpraw doprowadzony został cały Gang Marzanny w liczbie 9 podejrzanych.
Na rozprawie obecni byli wszyscy „sprawiedliwi” z lokalnego hufca, czyli ok. 70 zuchów i harcerzy.

Po zaprzysiężeniu stron nastąpiło przesłuchiwanie świadków. Warto zaznaczyć, iż sędzia Michał Ł. (znany jest ze swoich podstępnych pytań), doprowadzał niektórych do obłędu. Co w konsekwencji spowodowało, że podczas krótkiej przerwy w rozprawie, wszyscy uczestnicy dostarczyli dowody istnienia srogiej zimy.
Rozprawa podążała już tylko w jednym kierunku skazać Gang Marzanny.
Wyrok sądu został uprawomocniony i nadano mu klauzulę natychmiastowego wykonania. Jak co roku, sąd okazał się bezwzględny – od wydanego orzeczenia sądu nie przysługiwała stronie oskarżonej możliwość wniesienia apelacji do sądu wyższej instancji. Komendant Hufca nie skorzystał z prawa łaski.

Ponadto orzeczeniem Sądu Generalnego Hufca Otwock za najładniejszą i najbardziej ekologiczną Marzannę uznano chochoła 5 Gromady Zuchowej „LEŚNE LUDKI” (załącznik zdjęcie dh. Karoliny Śluzek z ową Marzanną). Ona jako pierwsza popłynęła w gorący rejs po rzece.

Protokół sporządził Sekretarz sądowy – Ilona Falińska

Po spaleniu na stosie pozostałych Marzann, nastąpiły podziękowania:
Państwu Magdalenie i Tomaszowi Grodzkim oraz ich rodzinie Karolinie
i Mirosławowi, Łukaszowi Kostrzewie, Michałowi Łabudzkiemu, Pawłowi Pawłowskiemu, Monice Rybitwie, Monice Siwak, Karolinie Śluzek, Sylwii Żabickiej i wielu, wielu innym…

Cieszmy się i radujmy, bo wiosna nadeszła.

Wypędzenie Zimy


Dnia 22 marca 2003 roku (sobota) odbyło się spotkanie z okazji przyjścia Wiosny.
Naszą wyprawę rozpoczęło spotkanie pod urzędem miasta w Józefowie. Dostaliśmy 3 zadania. Po pierwsze musieliśmy popytać różnych ludzi z Józefowa na temat Święta Wiosny.


Drugie zadanie było dość proste. Dostaliśmy od dh. Moniki kartkę w formie zagadki ze wskazówkami, jak dotrzeć na ustalone miejsce. Droga przeminęła nam wesoło w towarzystwie śpiewów i śmiechu. Na miejscu czekały już na nas inne drużyny i gromady. Trzecim zadaniem było znalezienie chrustu na ognisko.


Później stanęliśmy w kręgu i rozpoczęła się rozprawa sądowa przeciw wiośnie. Sędzią był druh Michał Łabudzki. Po długiej rozprawie zapadł wyrok… Wygrała WIOSNA!!!
W trakcie rozprawy sądowej, odbył się konkurs na najładniejszą i najbardziej ekologiczną Marzannę. Drużyny i gromady, które wygrały konkurs jako pierwsze paliły, a potem wrzucały do rzeki Świder swoje Marzanny.


Następnie piekliśmy kiełbaski i chleb na ognisku. Po posiłku było kilka pląsów i wreszcie pieśń pożegnalna. Powrót minął w dobrym humorze, lecz towarzyszyło nam też zmęczenie. Mimo niezbyt dobrej pogody, wyprawa była bardzo udana.

dh. Zuzanna Ostrzeszewicz
dh. Wiktoria Gałecka
dh. Agnieszka Fischer
Próbna DH przy SP nr 1 w Józefowie

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA – APEL

Droga Czytelniczko, Szanowny Czytelniku tego APELU. Z pewnością należałeś kiedyś do HARCERSTWA, myślę, że być może chociaż słyszeliście o Harcerstwie. Być może przechowujecie w przepastnych szufladach jakieś zdjęcia, jakieś spinki do chust, lilijki, legitymacje, odznaki sprawności. Być może w kącie pokoju stoi jakiś totem obozowy, a na strychu (ciekawe czy wiecie co to jest strych?!) leży zakurzona manierka z którą wiąże się tyle wspomnień… Być może coś innego związanego z Waszymi najlepszymi młodzieńczymi przeżyciami chcielibyście ofiarować do Izby Pamięci Harcerstwa. TAK !!!


Taka Izba może dzięki Wam i Waszym darom powstać przy Muzeum Ziemi Otwockiej. Przedsięwzięciu patronuje Zespół Historii i Dokumentów w Kręgu Starszyzny Harcerskiej, działający przy komendzie Hufca ZHP w Otwocku, prowadzony przez harcmistrza Jerzego Kudlickiego. Możemy się spotkać w lokalu Komendy przy ul. Poniatowskiego 10, w poniedziałki w godz. 17.00 – 19.00, tel. 779-23-73, lub 600-915-818.

CZUWAJ i DZIAŁAJ!

A one na nas czekają

Stało się już naszą rodzinną tradycją, że gdy tylko w naszym ogródku stopnieje śnieg i zakwitają krokusy to my wybieramy się na biegun zimna do Przerwanek. Tak też było i w tym roku.

Zebrawszy grupę zapaleńców wyruszyliśmy w piątek w podróż aby odwiedzić stare kąty. Pogoda zapowiadała się rewelacyjna, świeciło słonko, ale w powietrzu czuć było jeszcze mroźny oddech zimy.

Po drobnych perypetiach i jednym przystanku w stałym miejscu parkingowym (McDonalds stoi tam gdzie stał) dotarliśmy nad Gołdapiwo.
Mazury przywitały nas słońcem, wiatrem i ….lodem. Tak, tak. Okoliczne jeziora z naszym włącznie pokryte były w całości grubą taflą lodu. Nie brakowało odważnych którzy nie tylko spacerowali po jeziorze ale również wiercili w lodzie przeręble. W lesie można się było jeszcze natknąć na nawiane zaspy śniegowe. Zima nie poczyniła w tym roku wielkich spustoszeń, nie było jak co roku śniegołomów.

Spacerując po miejscach obozowych znaleźliśmy niejedną parę skarpet o kąpielówkach nie wspomnę (zastanawiajace jak te „morsy” radziły sobie z tak gruba warstwą lodu). Byli wśród nas i tacy, którzy z wielkim zainteresowaniem sprawdzali pozimowy stan latryn.

Przysłuchując się leśnej pozimowej ciszy wracaliśmy wspomnieniami do wakacji i odgłosów radosnego harcowania po lesie. Zaprzyjaźniliśmy się z uroczymi psami pilnującymi Stadniny w Pozezdrzu, a niektórym nawet udało się wejść w bliski kontakt z końmi .

Niestety słoneczny weekend szybko nam minął (pewnie też przez Małysza, który akurat w sobotę i niedzielę musiał latać w Plannicy i zatrzymał nas na pół dnia przed szklanym ekranem).
Szkoda było wracać… całe szczęście, że wir przygotowań wakacyjnych w trakcie i kolejna podróż do Mekki otwockiego obozowania wkrótce.

Magda

P.S. Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich od Pani Krysi i Pana Janka Krzyżewskich właścicieli słynnego sklepiku „U Janka”

KAKTUSIŃSCY – GDZIE JEST RYSZARD?

Pewnego piątkowego popołudnia Kaktusińska siedziała wygodnie w fotelu, oglądając arcyciekawy serial telewizyjny. Na stole stała miska z chipsami paprykowymi, pilot od telewizora, telefon komórkowy i książka do biologii, rozstawione w strategiczny sposób, umożliwiający błyskawiczne przełączenie kanału na Discovery i symulowanie nauki biologii.

Dziewczyna popatrzyła obojętnie w telewizor, skomentowała poczynania głównego bohatera serialu i podjęła decyzję. Tak, zadzwoni do Ryszarda, pojadą gdzieś, do jakiegoś kina może (tzn – do biblioteki po książkę do ssaków albo lepiej – do Ryszarda ściągać z internetu jakieś bardzo istotne dla jej edukacji materiały). Niestety, zgłosiła się poczta głosowa. Kaktusińska, nieco zirytowana brakiem perspektywy na wieczór, pochłonęła kolejną garść chipsów.

Spokój naszej ulubionej bohaterki został zmącony powrotem mamy z pracy. W związku z tym, zaczęła pilnie wpatrywać się w ekran telewizora, na którym jakiś szajbus trzymał gołymi rękami anakondę i wyjaśniał telewidzom, że to obrzydliwe, dziesięciometrowe stworzenie jest właściwie zupełnie nieszkodliwe. Pokiwała głową i przeniosła wzrok na książkę do biologii, w której miała ukrytego Cosmopolitana.

– Córciu, obiad! – usłyszała wołanie z kuchni.
– Nie jem, odchudzam się – odpowiedziała, zagłębiając rękę w stojącej na stole salaterce.

„Lakier do paznokci w kolorze śliwki to tej wiosny obowiązkowe akcesorium w kosmetyczce każdej kobiety” – wyczytała w piśmie. „Zwłaszcza, jak ma się paznokcie w strzępach od bębnienia w komputer” – pomyślała. Następnie ponownie wybrała numer Ryszarda, tylko po to, aby usłyszeć, że nie może odebrać. Ledwo zdążyła odłożyć telefon, zaczął dzwonić. Niestety, nie był to Ryszard, lecz komendant hufca, który przypominał jej o konieczności uregulowania składek za drużynę za nowy kwartał. W sumie nie miała ochoty iść do hufca, głównie dlatego, że dystans ten musiałaby pokonać pieszo, ponieważ zgubiła bilet miesięczny. Jednak zawsze lepsze to od biologii. No i przejdzie się, spali trochę kalorii, a przy okazji kupi sobie czekoladę.

Gdy weszła do hufca, było tam pełno ludzi. Wszyscy umówieni z komendantem na dziewiętnastą, każdy w innej sprawie. Była 19.10, komendant właśnie mówił, że za 10 minut musi wyjść. Kaktusińska zrezygnowana usiadła na krześle. Z doświadczenia wiedziała, że wszelkie dyskusje na temat kolejności nie mają sensu. Chcąc niechcąc, wdała się w rozmowę z najlepiej poinformowaną osobą w hufcu o bieżących plotkach – w końcu czasem trzeba uaktualnić dane na temat kto, co, z kim i ile razy. W sumie, warto było. Chyba trzeba będzie odwiedzić kilku znajomych pod pretekstem oddania czegoś, czego wcale nie pożyczała lub też od dwóch lat zaklinała na wszystkie świętości, że oddała… Jednak dalsze informacje poinformowanej osoby okazały się dość nudne, więc zabrała się za kasowanie sms-ów z telefonu. Natrafiła właśnie na wiadomość od Ryśka sprzed kilku dni, że jedzie na parę dni do znajomego w interesach. „No tak, pan tam zajmuje się interesami pijąc szampana, a ja musze się uczyć biologii…”
– Kaktusińska!!! – wykrzyknął komendant, który dopiero teraz ją zobaczył – masz kasę na składki? Dawaj, bo jeszcze się rozmyślisz! – obsłużona poza kolejnością, Kaktusińska usadowiła się na poprzednim miejscu. Wzięła do ręki gazetę sprzed paru dni i dość obojętnie przejrzała informacje o strzelaninie w Magdalence. Tknęły ją złe przeczucia… ponownie wybrała numer Ryszarda i znowu nikt nie odebrał.

Tajemnicze zniknięcie Ryszarda było co prawda krótkotrwałe, ale zasiało w duszy młodej dziewczyny ziarenko niepokoju, które dość szybko zaczęło kiełkować.

Kaktusińska z bardzo posępną miną powlokła się do domu. Nie dawało jej spokoju, gdzie może przebywać Ryszard. Wyszła na ulicę i nagle zadzwonił telefon. Ryszard zapraszał ją do kina. „A więc jednak nie Magdalenka…” – pomyślała z ulgą. Jednak, na wszelki wypadek, trzeba dostać się do tajnego archiwum Uczepińskiego, który pewnie już ma co najmniej dwa pudełka po butach informacji na temat jej ukochanego. Trzeba tylko jakoś dostać się na balkon sąsiada…

Ola Kasperska

Drużyny „gimnazjalne”?

POMYSŁ NA GIMNAZJUM
Od września 2003 zajdą pewnie zmiany w dotychczasowym podziale członków ZHP (zuchy, harcerze i harcerze starsi). Szczegóły nowego podziału widzicie na rysunku obok.

Czym jest spowodowany nowy podział? Jest spowodowany wprowadzeniem do naszego systemu szkolnictwa instytucji gimnazjum.
Pomysł na dostosowanie naszego związku do tej nowej sytuacji jest taki, żeby dla każdego poziomu szkoły istniała osobna grupa metodyczna (*).
Autorzy tego pomysłu (Rada Naczelna ZHP) uznali, że z każdą grupą wiekową (szk. podstawowa, gimnazjum i szk. ponadgimazjalna) należy pracować inaczej i dobrze jest ten podział jakoś formalnie zaakcentować. I tak powstali tytułowi harcerze „gimnazjalni”. Według nowego podziału właśnie oni będą nazywali się harcerzami starszymi.

CO Z TEGO WYNIKA DLA NAS
Czy z nowego podziału wynika, że nasze drużyny obecnie skupiające harcerzy ze szk. podst. i gimnazjum powinny się zdecydować na podział na dwie drużyny? Nie. Uchwała RN przewiduje istnienie drużyn wielopoziomowych, skupiających harcerzy w różnym wieku.

Drużynowy takiej drużyny musi pamiętać przygotowując zbiórki i planując pracę w dłuższej perspektywie, że inne potrzeby i możliwości mają jego młodsi harcerze a inne starsi.

Prowadzenie drużyny, w której harcerze są w różnym wieku jest zadaniem trudnym. niektóre formy pracy z młodszymi wyglądają dziwnie w wykonaniu starszych, a niektóre kierowane do harcerzy starszych przerastają możliwości młodszych.

Współistnienie takich dwu grup w drużynie wymaga z jednej strony pewnego wysiłku intelektualnego od młodszych, a z drugiej świadomej decyzji harcerzy starszych o zrzeczeniu się przyjemności bycia drużyną starszą na rzecz pomocy drużynowemu w „uharcerzaniu” młodszych.

Zaletą istnienia drużyny wielopoziomowej jest pozytywne oddziaływanie starszych na młodszych i wzajemne uczenie się od siebie ról, które przydają się w dorosłym życiu.
Nie bez znaczenie jest też to, że harcerze dłużej zostają w tej samej drużynie. Między harcerzami mają większe szanse zawiązać się przyjaźnie i drużyna jest dzięki temu bardziej zżyta. Harcerze lepiej znają swojego drużynowego, a drużynowy może planować pracę w dłuższej perspektywie.
Istotne jest to, żeby decyzja o tym jaką jesteśmy drużyną (wielo- czy jednopoziomową) była podjęta świadomie i z myślą o tym, że dla jakości pracy w drużynie kluczowe jest stosowanie przez drużynowego takiej metodyki, do jakiej dorośli harcerze. Jeżeli jest to drużyna wielopoziomowa należy pracować w drużynie wieloma metodykami jednocześnie. Z moich doświadczeń wynika, że jest to wielokrotnie trudniejsze, ale włożony wysiłek zwraca się również wielokroć. Wiem, co piszę.

Mirek Grodzki
Drużynowy drużyny wielopoziomowej



(*)Grupa metodyczna – grupa osób, dla której trzeba dobrać inną formę harcerskiej metody(**) osiągania zamierzonego przez nas cel.
Inaczej pracujemy z zuchami, inaczej z harcerzami starszymi. Inne dobieramy formy pracy, inny przygotowujemy program, inny zakładamy udział z życiu drużyny i inny wpływ na otoczenie.

(**)Metoda harcerska – metoda pracy z zuchami i harcerzami polegająca na wspieraniu ich rozwoju poprzez Przyrzeczenie i Prawo Harcerskie, uczenie w działaniu, system zastępów oraz ciągle doskonalony i pobudzający do rozwoju program. Wszystkie elementy są współzależne i stanowią spójną całość. Metoda harcerska jest skuteczna, jeżeli wykorzystuje się w swej pracy wszystkie te elementy.

CZY POTRAFISZ NEGOCJOWAĆ?

Zbliża się pora negocjacji z Komendantem Hufca wyboru miejsca obozowania w Przetrwankach. Jak druha Komendanta podejść? Przeczytajcie niżej nasze wskazówki.

Każdego dnia wyjaśniamy swoje racje, prowadzimy pertraktacje nie tylko na szczeblu społecznym, zawodowym czy szkolnym, ale także w rodzinie, z najbliższymi. Spieramy się o ważne dla nas motywy, często wywieramy nacisk nie uwzględniając „za” i „przeciw” drugiej strony.

Chcemy za wszelką cenę wygrać swoje argumenty i odnieść zwycięstwo. To nie zawsze jest takie proste, jakby się wydawało.

Powszechnie jest wiadomo, że wszyscy mamy odmienne osobowości, różne typy temperamentu, inne możliwości i potrzeby. To najczęściej powoduje niezrozumienie, konflikty i arogancję w relacjach międzyludzkich.

Gdy dochodzi do zderzenia sprzeczności, każda ze stron musi wybrać sposób działania i mechanizmy porozumiewania się.

Podstawowym mechanizmem są negocjacje, czyli nastawienie na współpracę, dzięki której strony osiągają możliwie korzystne rozwiązanie konfliktu interesów. Wybór strategii negocjowania jest zazwyczaj głównym dylematem negocjatora, gdyż często decyduje o dalszych losach sprawy.

Poniżej przedstawiamy 10 przykazań z trzech stylów negocjacji. O wyborze najlepszego sposobu w określonej sprawie decyduje indywidualnie każdy negocjator.



TWARDY NEGOCJATOR:

Celem jest zwycięstwo
Strony są przeciwnikami
Nie ufaj innym
Stosuj groźby
Wywieraj nacisk
Bądź twardy w stosunku do ludzi oraz do problemów
Okop się na swojej pozycji i trwaj przy swoim zdaniu
Obstawaj przy swoich racjach
Domagaj się ustępstw jako warunków nawiązania wzajemnych stosunków
Żądaj jednostronnych zysków jako ceny porozumienia

MIĘKKI NEGOCJATOR:

Celem jest porozumienie
Strony są dla siebie partnerami
Zaufaj innym
Przedstawiaj różnorodne oferty
Ustępuj pod naciskiem
Bądź miękki w stosunku do ludzi i problemów
Łatwo zmieniaj pozycje
Dąż do porozumienia z partnerem
Czyń ustępstwa dla podtrzymania wzajemnych stosunków
Akceptuj jednostronne straty dla osiągnięcia porozumienia

SPRAWNY NEGOCJATOR:

Celem jest osiągnięcie korzystnego rezultatu w sposób sprawny i przyjacielski
Rozwiązuj problemy wspólnie z partnerem
Zaufaniem obdarzaj elastycznie
Poszukaj wspólnych interesów
Argumentuj i bądź otwarty na argumenty, ustępuj przed racją nie przed presją
Bądź twardy wobec problemów i miękki wobec ludzi
Koncentruj się na interesach, nie na pozycjach
Kładź nacisk na obiektywne kryteria
Oddzielaj ludzi od problemów
Wynajduj możliwości obopólnych korzyści

ALUB

Jak ENIGMA skróciła wojnę

Zapewne tylko nieliczni nie słyszeli o sensacyjnej, supernowoczesnej, jak na tamte czasy, maszynie szyfrującej Enigma. Sensacją II wojny światowej było złamanie kodu tej niezwykłej, niezawodnej w szyfrowaniu (w mniemaniu niemieckiego wywiadu) maszyny. Tajemnicę konstrukcji i zasady działania Enigmy rozwiązali trzej polscy matematycy: Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski. Zastosowanie klucza matematycznego, polegającego na wykorzystaniu właściwych cech maszyny, pozwoliło im na stworzenie sobowtóra niemieckiej Enigmy i wypracowanie sposobu odczytywania szyfrów.

Złamanie szyfru było wielkim i bezcennym podarunkiem dla brytyjskich i francuskich sprzymierzeńców, przekazanym im jeszcze przed wybuchem wojny. W ocenach historyków wywiadu brytyjskiego Enigma skróciła wojnę o trzy lata. Właściwie odczytywane, przechwytywane depesze niemieckie i umiejętnie wykorzystywane wiadomości otrzymywane z Enigmy, przyczyniły się np. do pobicia generała Roomla. W czasie bitwy o Normandię dowódcy alianccy znali z Enigmy dyslokację sił niemieckich, tajne plany i zamiary Hitlera. Enigma była więc największym i najwartościowszym wkładem Polaków do zwycięstwa nad Niemcami.

Niestety, jak to zwykle bywa w życiu – sukces ma wielu ojców. Rola polskich kryptologów od początku była więc pomniejszana. Pisano po wojnie o pomocy Polaków dla brytyjskiego wywiadu, ale ostateczne zasługi przypisano kryptologom brytyjskim.

Obszerny raport opracowany przez Mariana Rejewskiego o złamaniu kodu maszyny, protesty historyków w wielu krajach, wreszcie świadkowie wydarzeń pozwoliły prawdzie przebić się do świadomości ludzi. Wszystkie te rewelacje były trzymane przez długie lata w sekrecie i wielkiej tajemnicy. W książce o Enigmie J. Garliński napisał kwintesencję tego niezwykłego faktu: ”(…)Ta skromna, niepozorna skrzynka Enigmy jest symbolem jednego z największych osiągnięć okresu przedwojennego i II wojny światowej. Było to osiągnięcie ciche, trzymane w najgłębszej tajemnicy, ukryte do niedawna w najtajniejszych archiwach, nadal znane tylko częściowo, dokonane przez ludzi prawie anonimowych. Ich osiągnięć nie kwitowały meldunki z licznych frontów, ich nazwiska nie znajdowały się na listach odznaczonych herosów, ich fotografie nie biły w oczy z nadzwyczajnych wydań wojennych pism. Przesunęli się przez horyzont sześcioletniej wojny jak widma, tak enigmatycznie jak nazwa maszyny, której sekret potrafili złamać”.

Tyle wprowadzenie do propozycji, którą chciałabym przedstawić drużynowym harcerskim pod rozwagę, przekazując projekt wymagań sprawności Enigma.

Zanim sprawnościami zainteresują się harcerze, muszą one jeszcze być zatwierdzone i upowszechnione przez Główną Kwaterę ZHP. Mam również nadzieję, że po wnikliwej lekturze przez wytrawnych harcowników, uda się proponowane sprawności uzupełnić dodatkowymi wymaganiami i zadaniami.
Symbolem graficznym w każdym przypadku będzie maszyna szyfrująca, z odpowiednim kolorem obramowania znaczka sprawności (granatowym, zielonym i czerwonym).
Enigma pochodzi od gr. ainigma i oznacza zagadkę, tajemnicę.

Poprzez zdobywanie tych sprawności harcerka i harcerz mogą odnaleźć swoje zainteresowania i je rozwijać. Jest to także sprawdzona forma samokształcenia oraz przyswojenia pożytecznej wiedzy i umiejętności.

Rozwinięcie i uzupełnienie tematu Enigmy może stanowić lektura poniższych książek:

ULA BUGAJ

Józef Garliński: Enigma. Tajemnica II wojny światowej. Wydawnictwo UMCS, Lublin 1999 Stanisław Strumph Wojtkiewicz: Sekret Enigmy. Iskry, Warszawa 1979
Rudolf Kippenhahn: Tajemne przekazy. Szyfry, Enigma i karty chipowe. Prószyński i S-ka, Warszawa 2000
Andrew Hodges: Enigma. Życie i smierć Alana Turinga. Prószyński i S-ka, Warszawa 2002

*Enigma – Szyfrant
1. Dowiedział się o maszynie szyfrującej Enigma i opowiedział o tym w zastępie/drużynie
2. Poznał kilka rodzajów szyfrów i umie się nimi posługiwać
3. Wymyślił własny szyfr dla zastępu
4. Zaszyfrował tekst (np. list w grze terenowej, zawiadomienie, wezwanie, ostrzeżenie)
5. Pomógł wymyślić tajne imiona wszystkim członkom zastępu

** Enigma – Kryptolog
1. Dowiedział się o twórcy maszyny szyfrującej oraz o Polakach, którzy złamali szyfr Enigmy
2. Pełnił funkcję szyfranta w drużynie
3. Zna kilka metod kryptograficznych
4. Sporządził instrukcje kodowania modyfikując jeden ze znanych sposobów i wymyślając własny system (sposób szyfrowania)
5. Zaprojektował i nauczył innych harcerzy umownych sygnałów
6. Zaprojektował sieć alarmową zastępu i przećwiczył działanie tej sieci
7. Wie w jaki sposób szyfrowano tajne informacje dawniej i jak się to czyni obecnie

*** Badacz Enigmy
1. Dowiedział się o zasadach działania maszyny szyfrującej Enigma
2. Przygotował i wygłosił gawędę nt. roli Enigmy podczas II wojny światowej
3. Dowiedział się w jaki sposób łamano szyfry dawniej i potrafi podać przykłady
4. Prowadzi tajemną korespondencję z innymi członkami zastępu, posługując się „siatką”
5. Zaprojektował pomnik upamiętniający bohaterów rozpracowania Enigmy
6. Dowiedział się gdzie się znajduje tablica pamiątkowa poświęcona trzem polskim matematykom, którzy złamali kod Enigmy (lub był w tym miejscu)
7. Ogłosił i przeprowadził konkurs w zastępie (drużynie) na temat tajnych sposobów komunikowania się.