[Meldunki ze służby wartowniczej obozu “Arcybiskupstwo”]
Warta 13/14 lipca 2001
6.00 – 8.00 Budzigniew i Uniemysław
Ptaszki ćwierkają choć nie latają Gniewomir chodzi (szyszka spadła) i pyta się dlaczego nie spał. Gdy powiedzieliśmy „A potem znowu się położyłeś” odpowiedział „Aha” i poszedł spać. Ptaszek zjadł ziarna pozostałe wokół kamienia Starszyzny.
14/15 lipca 2001
22.00- 24.00 Bożywoj i Radomir
Na początku była ładna noc, potem było klepanie. Za kwadrans do opola zbliżyli się dwaj dziwni osobnicy, do teraz nie wiem kto to był i zaczęło się czytanie bajki. Nie słuchałem, ale wiem, że było o dzikim psie. Sąsiedzi ze Strzegomia nasuwali Arkę Noego. Były dwa błyski latarką, patyk trzasnął, a potem wyszedł jakiś lamer ze Starszyzny i zaświecił. Potem wyszedł Gniewomir i obóz ze Strzegomia zrobił dyskotekę. Starszyzna, czyli lamery, zaczęli tańczyć.
24.00 – 2.00 Pakosław i Wojciech
Pół godziny warty upłynęło pod znakiem ostrego dicho przerywanego Eminemem, Lady Pank lecącego ze Strzegomia. Potem wyszedł Średni Kmieć z propozycją plakatów, którymi jutro zaprotestujemy przeciwko tej dyskotece, np.: „Uwaga! Nowa wersja pieśni obrzędowych w rytmach disco, do nabycia w Zgrupowaniu Obozów Hufca Strzegom.”;
„Zapraszamy do Zgrupowaniu Obozów Hufca Strzegom na dyskusję pt.: Czy cisza nocna jest potrzebna i dlaczego akurat nie?”;
„Wielki kiermasz sprzętu RTV w Zgrupowaniu Obozów Hufca Strzegom. Skuteczność maszyn potwierdzona wielokrotnymi testami”;
„Zapraszamy do Zgrupowaniu Obozów Hufca Strzegom na prelekcję, tematy: >>Wychowanie przez darcie japy najgłośniej jak się da<< oraz >>Co oprócz telewizora warto wziąć do lasu<<”; „Zgrupowaniu Obozów Hufca Strzegom ogłasza Tydzień Przyjaźni i Szacunku dla sąsiadów”. Są super. Po 1.30 niepokoiły nas latarki ze Strzegomia. Zaraz potem ogłosili ciszę nocną. 2.00 – 4.00 Jagna i Malina
Według zapowiedzi Wielkiego Kmiecia mieliśmy się strzec ataku ze strony Strzegomia, ale nie spadła ani jedna szyszka, a trzaskające patyki zamilkły o 2.30. Niezmordowani muzykanci na Dzikiej Plaży umilkli o 2.45. Nawet ptaki są jakieś przytłumione. Wniosek martwa cisza na morzu. Przekazujemy pałeczkę dalej.
P.S. Strzegom nadal podniecony nowym wynalazkiem: latarka.
6.00 – 8.00 Bratumił i Cierpisław
Ptaszki ćwierkały, słonko świeciło. Kasztelan zakasłał. Młoda żabka wskoczyła do chaty polan. Dwa sympatyczne dzięcioły ganiały się po drzewach. Ktoś w Oberży zapiął lub rozpiął śpiwór. Jeden z dzieciołów skoczył na palisadę i zaczął po niej skakać. Jakiś ptaszek wylądował przed oberżą , po czym odleciał. Inny usiadł na głowie Światowida.
15/16 lipca
24.00 – 2.00 Simirad i Budzigniew
Na samym początku warty starszyzna zakładała plandeki. W Strzegomiu był alarm. Mieli 30 sekund, aby wyjść z namiotów. Chyba dwie lub trzy osoby pompowały. Przyszedł Pan na Bagnach (czyt: Tomasz Grodzki) ze Snurem i jakąś dziewczyną i powiedzieli, żeby zasznurować namioty.
2.00 – 4.00 Blizbor i Czechasz
Noc chyba spokojna. Baśka gada od rzeczy. Szyszki spadają, komary gryzą, jest ciepło 15 stopni w cieniu. Z Miejsca Zadumy dochodziły różne odgłosy.
4.00 – 6.00 Dana i Sawa
Na początku obudził nas Blizbor opowiadając głupie kawały i zżarł nam prawie wszystkie czereśnie. Potem my dojadłyśmy resztę i zaczęłyśmy się nudzić. Ptaszkom się nie nudziło, bo radośnie ćwierkały. Potem gadałyśmy o czymś tam i przeniosłyśmy się na wartownię. Dana zaczęła obdziera korę z pieńka nawijając o facetach. Później obserwowałyśmy wartę Strzegomia. Był tam niejaki Żaba i ktoś kogo nie znamy. Dana go zna. Po jakimś czasie zaczęli przy czymś grzebać. Okazało się, że naprawiali telefon. Potem poszłam po kartkę, a Dana poszła budzić rybaków i Nadmira. Budzigniew nie chciał wstać, a Nadmira nie można było dobudzić. Znowu pewie nie spał do późna, szkoda, że nie zasnął na stole 😉 Dana pomyliła Świętopełka z Uniemysławem, a przy budzeniu Budzigniewa przeprowadziła ciekawą konwersację:
Dana: Budzigniew! Wstawaj na ryby!
Budzigniew: Nie chcę iść na ryby…
D: To powiedz to Nadmirowi.
B: Tak tak. Dobranoc.
Chłopaki poszli na ryby, a my spać. Napisałybyśmy jeszcze, ale nie mamy miejsca.
6.00 – 8.00 Daćbora i Bożyciecha
Na warcie specjalnie nic się nie działo. Chłopaki poszli na ryby, o 6.40 Nadmir wpadł do opola po książkę pracy obozu. Kiedy wchodził my pisałyśmy sprawozdanie z warty leżąc na kocu. Więc pewnie się trochę kurzył. Ale to nic pewnie mu przejdzie. Wylegując się na kocu słuchałyśmy śpiewu ptaków i przeglądałyśmy listy, które rozdamy na wiecu porannym. O godzinie 7.20 chłopaki wrócili z ryb. O 7.25 Bożyciecha obudziła Gniewomira, który musiał być bardzo śpiący, bo wygonił ją z chaty. Później Nadmir wyszedł z chaty, chodził wokół placu wiecowego i pierdział na trąbce. Później była pobudka, zaczęły się porządki, a my skończyłyśmy wartę wręczając sprawozdania z wart Nadmirowi.
17/18 lipca 2001
2.00 – 4.00 Radomir i Uniemysław
Na początku była ładna noc. Później zaczęły spadać szyszki i pękać patyki. Zaczęliśmy się bać. Od dobrej godziny podchodzili nas. Zaczęli do nas rzucać szyszkami. Radomir dostał w plecy. Błyskało prawie całą wartę.
P.S. A warta była głupia, a wszędzie tyle samo głupia.
4.00 – 6.00 Czechasz i Pakosław
Warta zaczęła się spokojnie. Jedynie w oddali słychać … Podobno od kilku godzin nie ma chusty (może jej nie było w ogóle). Ładna pogoda zapowiadała się z rana. Wiatr wiał ze wschodu (jakieś 2-3 km/s). Było nudno. O 4.35 było słychać silnik spalinowy (gdzieś w lesie). Pakosław słuchał Metalliki. W ogóle było wesoło. Później zaobserwowaliśmy ślimaka. Obliczyliśmy jego średnią prędkość 6 m/h.. Czechasz na chwilę zasnął, ja z resztą tak samo. Więc postanowiłem olać wartę i iść spać (tak też zrobiliśmy, ale dopiero po zmianie).
7.15 – 8.10 Dana i Sawa
Zostałyśmy obudzone przez Jagnę i Malinę, bo szły do karczmy. Dana poszła więc do „Latrynki”, a ja miałam widok na wymarsz „wojsk kuchennych” i świeże info od Prokopka, jak to on zabrał chustę Pakosławowi. Potem zamieniłam się z Daną. Jak wróciłam przez jakiś czas nic się nie działo. Potem przyszli panowie ze Służby Leśnej sprawdzić czy nic nam nie zagraża. Obudziłyśmy więc Pufa, bo nie możemy ich wpuścić tak po prostu, nie? Potem wrócił Maro i skończyła się nasza warta. Pa, pa